Niesamowita metamorfoza gwiazdora! W ciągu kilku lat zmienił się nie do poznania
Jonah Hilla poznaliśmy dzięki komediom o grupie obiboków, którzy starają się dorosnąć. Aktor mógł szybko zostać przypisany do grona "odtwórców charakterystycznych" i spędzić resztę swej kariery na graniu jednej roli. Zamiast tego Hill wciąż próbuje czegoś nowego, nie tylko w aktorstwie, ale także jako reżyser, scenarzysta i producent. 20 grudnia 2023 roku dwukrotnie nominowany do Oscara gwiazdor kończy 40 lat.
Hill wywodzi się z rodziny pracującej w środowisku artystycznym. Jego matka jest kostiumolożką, natomiast ojciec był księgowym zespołu Guns N' Roses. Jego starszy brat, zmarły w 2017 roku Jordan, był menadżerem Maroon 5. Młodsza siostra Beanie także została aktorką. Za "Szkołę melanżu" otrzymała nominację do Złotego Globu.
Jako dziecko Hill namiętnie oglądał serial animowany "Simpsonowie". Pewnego dnia rodzice wytłumaczyli mu, że za jej produkcją stoją ludzie. Animatorzy tworzą rysunki, aktorzy podkładają głosy pod jego ulubionych bohaterów, a scenarzyści piszą ich dialogi. Mały Jonah był w szoku. "Nie wierzyłem, że istnieje taka praca" - śmiał się w wywiadzie dla "Guardiana". Wtedy zaczął pisać fanowskie scenariusze.
Aktorem został przez przypadek. Chodził do jednej klasy z synem Dustina Hoffmana. Aktor obserwował jego wygłupy oraz zdolności improwizacyjne. Zaproponował mu, żeby poszedł na casting do filmu "Jak być sobą" Davida O. Russella, w którym dwukrotny zdobywca Oscara grał jedną z głównych ról. Hill otrzymał epizod, tym samym zapewniając sobie debiut aktorski.
Istotny okazał się jego drugi film - "40-letni prawiczek" Judda Apatowa. Hill znów zagrał małą rolę. Podczas pracy nad filmem poznał grupę aktorów, z którymi w kolejnych latach będzie związany, przede wszystkim Setha Rogena. W 2006 roku trwały zdjęcia do "Wpadki", nowego filmu Apatowa. Zachwycona kolejnymi komediami od reżysera oraz twórców zgromadzonych wokół niego producentka Amy Pascal zadeklarowała, że da im pieniądze dosłownie na wszystko. Rogen i jego kumpel Evan Goldberg mieli akurat scenariusz oparty na ich licealnych przeżyciach. Tak oto do produkcji trafił "Supersamiec".
Rogen napisał scenariusz z myślą o sobie. Zdał sobie jednak sprawę, że jest już nieco za stary, by wcielić się w znerwicowanego licealistę. Hill przeczytał tekst i był zachwycony. Usłyszał jednak, że on także jest za stary do roli licealisty. Młody aktor nie dawał jednak spokoju Apatowowi, Rogenowi i Goldbergowi. W końcu zgodzili się nagrać z nim dwie sceny. Hill ogolił się i z marszu ruszył na przesłuchanie. "Było jasne, że powinniśmy go obsadzić już dawno temu i to niedorzeczne, że rozważaliśmy jakieś inne opcje" - przyznał Goldberg w wywiadzie dla "Vanity Fair".
Hill miał swój przełom. Pierwsze reakcje na "Supersamca" były znakomite. Na pokazach testowych zjawiali się jego idole, między innymi aktor Bob Odenkirk oraz reżyser i scenarzysta Cameron Crowe. Od każdego z nich usłyszał kilka miłych słów. Hill występował w kolejnych filmach ekipy Apatowa, między innymi "Funny People" oraz "Chłopaki też płaczą". Szukał jednak możliwości, by udowodnić, że nie jest tylko aktorem komediowym. Ta pojawiła się wraz z "Moneyball" Bennetta Millera.
Hill wcielił się w Petera Branda, analityka, który zostaje zatrudniony jako doradca menadżera drużyny baseballowej Oakland Athletics. Opracowuje on nowy sposób powoływania zawodników, bazujący na analizie statystyk. Dzięki niej drużyna zaczyna osiągać lepsze wyniki, pomimo słabej sytuacji finansowej. Hill, w komediach głośny, wulgarny i szarżujący, jako Brandt był często niewidoczny. Jego wyciszona rola została doceniona przez krytyków. On sam mówił o niej jako największym wyzwaniu aktorskim do tej pory. Otrzymał za nią nominacje do najważniejszych wyróżnień, w tym Oscara.
Dla Hilla rozpoczął się najlepszy okres w karierze. Swój talent komediowy szlifował w "21..." i "22 Jump Street", kinowych spin-offach popularnego serialu dla młodzieży. Wraz z Channingiem Tatumem wcielili się w parę policjantów, którzy podają się za uczniów liceum, by rozbić gang przestępców. W "To już jest koniec" Rogena i Goldberga zagrał fikcyjną wersję samego siebie — gwiazdora komediowego, który nagle wszedł do pierwszej ligi i z tego powodu mu odbiło.
W 2013 roku wystąpił w kolejnej głośnej roli. W "Wilku z Wall Street" Martina Scorsese partnerował Leonardowi DiCaprio. Wcielił się w Donnie'ego Azofa, pozbawionego skrupułów maklera giełdowego, który pomaga głównemu bohaterowi w licznych oszustwach finansowych. Hillowi przez całe życie marzył o roli u Scorsesego. Tak bardzo zależało na niej, że zgodził się w zagrać za najniższą możliwą stawkę, czyli 60 tysięcy dolarów. DiCaprio zarobił tymczasem 10 milionów dolarów. Rola niegrzeszącego intelektem cwaniaczka przyniosła Hillowi drugą nominację do Oscara.
Dwukrotnie nominowany do Oscara aktor coraz poważniej myślał o rozpoczęciu kariery reżyserskiej. Jego debiut, "Najlepsze lata", miały swą premierę w 2018 roku. Film opisywał historię trzynastolatka, który zaprzyjaźnia się ze starszymi chłopakami, lubiącymi jeździć na desce. Nowi znajomi okazują się dla niego zarówno bezpieczną przystanią, jak i ciężarem. Hill, który sam za dzieciaka miał epizod fascynacji deskorolką, przez większość czasu przekonywał dziennikarzy, że film nie jest autobiograficzny. Niemniej cicha historia trudnej przyjaźni, pełna empatii i autentyzmu, zachwyciła krytyków. Przed premierą filmu Spike Jonze powiedział Hillowi, że "nosi on ciężar piętnastu lat swoich ról. By wyjść na zero, musi zrobić wielki film". Gdy twórca "Być jak John Malkovich" zobaczył "Najlepsze lata", powiedział mu "Wyszedłeś na zero".
W ostatnich latach Hill nie gra już tak często. Pojawił się w małych rolach w "Plażowym haju" Harmony'ego Korine'a i "Nie patrz w górę" Adama McKaya. W 2022 roku ukazał się jego drugi film — dokument "Stutz", poświęcony Philowi Stutzowi, jego psychiatrze. Hill nie promował filmu, jak sam przyznał, by uchronić się przed atakami paniki. Być może z tego powodu film przeszedł niemal niezauważony. Tymczasem opinie o nim były znakomite.
Najnowszym projektem Hilla będzie komedia "Y2K", opowiadająca o przyjęciu sylwestrowym na przełomie lat 1999 i 2000, podczas którego na skutek pluskwy milenijnej dochodzi do tragicznego błędu wszystkich programów komputerowych. Twórca "Najlepszych lat" nie pojawi się na ekranie, ograniczył się do funkcji producenta.
Poza filmami media poświęcały bardzo dużo uwagi... wadze Hilla. Aktor kilka razy opowiedział o swoich trudnych doświadczeniach związanych z nadwagą. "Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zdjął koszulę w basenie, dopóki nie przekroczyłem trzydziestki, nawet w obecności rodziny i przyjaciół" - wyznał w jednym ze wpisów. "Prawdopodobnie wydarzyłoby się to wcześniej, gdyby moja niepewność z dzieciństwa nie została spotęgowana przez lata publicznych kpin z mojego ciała" - dodał. Przyznał, że na szczęście takie publikacje już go nie bolą.
Gdy zaczął tracić na wadze, również nie obyło się bez zbędnych komentarzy. Wtedy aktor wystosował w tej sprawie oficjalny apel. "Wiem, że chcecie dobrze, ale uprzejmie proszę o niekomentowanie mojego ciała. W dobry czy zły sposób" - napisał aktor na Instagramie. "Chcę grzecznie poinformować, że to nie pomaga i nie jest dobre. Z wyrazami szacunku" - dodał.