Niefilmowa "Polska"
Kondycja polskiego kina już od wielu lat poważnie podupada. Kręci się głównie seriale, a do kina chodzi jedynie w dużych miastach i to najczęściej na komedie romantyczne. Kino niszowe kuleje - brzmi teza artykułu Barbary Hollender w "Rzeczpospolitej".
Żywot filmów o poważniejszej tematyce często kończy się na festiwalowej premierze. W Polsce ostatnimi czasy nie powstają filmy biograficzne, polityczne . Mimo, że tematy leżą na ulicy część reżyserów uważa, że media zbytnio kipią aferami, polityką i ludzie nie mają ochoty jeszcze karmić się tym w kinie.
Projekty, które podejmują ważną tematykę szybko "plajtują".
"Państwowym producentom, głównie pilnującym stołków, brakuje odwagi na ich finansowanie"- mówi "Rzeczpospolitej" reżyser Jan Jakub Kolski.
Przed kilkoma laty Cezary Harasimowicz napisał scenariusz traktujący o powodzi. Projektem zainteresowany był Jan Jakub Kolski, jednak produkcja - z braku funduszy - spaliła na panewce. Podobnie stało się z filmem, do którego przymierzał się Robert Gliński. Chciał nakręcić obraz o tragedii we Włodawie, jednak projekt nie znalazł poparcia u żadnego producenta.
Z polskiej rzeczywistości korzystają natomiast twórcy zachodni. Obraz o Annie Walentynowicz i powstaniu "Solidarności" nakręcił Niemiec Volker Schloendorff, historię polskiego papieża na ekran przenieśli już Amerykanie i Włosi.
Wydaje się, że coś ruszyło. Rafał Wieczyński zaczyna kręcić obraz o księdzu Popiełuszce, a Jan Kidawa-Błoński o życiu Pawła Jasienicy. Scenariusz opowiada o dziewczynie podstawionej przez ubeka pisarzowi. Nie wiadomo jednak czy obraz doczeka się kinowej premiery.
"Dzisiaj ważniejsze od filmowych są śledztwa dziennikarskie, które zaraz trafiają na łamy prasy, do radia i telewizji. Film potrzebuje więcej czasu, a często tematy się dezaktualizują. Filmowcy powinni raczej szukać drugiego dna, a tak nie jest" - puentuje Andrzej Trzos Rastawiecki.