Reklama

Nie żyje Doris Day. Miała 97 lat

Doris Day, amerykańska aktorka, piosenkarka i aktywistka na rzecz praw zwierząt, nie żyje. Informacja o jej śmierci została podana przez jej fundację The Doris Day Animal Fundation. Artystka odeszła niewiele ponad miesiąc po swoich 97. urodzinach.

Doris Day, amerykańska aktorka, piosenkarka i aktywistka na rzecz praw zwierząt, nie żyje. Informacja o jej śmierci została podana przez jej fundację The Doris Day Animal Fundation. Artystka odeszła niewiele ponad miesiąc po swoich 97. urodzinach.
Doris Day /Silver Screen Collection /Getty Images

Day zmarła w godzinach porannych 13 maja 2019 roku w swoim domu w Carmel Valley w Kalifornii, otoczona najbliższymi osobami. Przyczyną śmierci były powikłania związane z zapaleniem płuc.

Była aktorką i piosenkarka. Widzowie znali ją z komedii romantycznych, przede wszystkim "Telefonu towarzyskiego", "Powiewu luksusu" i "Prymusa". Zagrała także w thrillerze Alfreda Hitchcocka "Człowiek, który wiedział za dużo". Do tego filmu wykonała piosenkę "Whatever Will Be, Will Be (Que Sera, Sera)", którą wyróżniono Oscarem.

Reklama

Artystka przyszła na świat 3 lipca 1922 roku jako Doris Mary Kappelhoff. Początkowo planowała karierę tancerki, jednak w wieku dwunastu lat przeżyła wypadek samochodowy, który niemal kosztował ją życie. Day musiała poświęcić długie miesiące na rehabilitację.

"Nie mogłam chodzić przez prawie trzy lata" - wspominała Day. Wtedy właśnie ujawniła talent piosenkarski. "Nie mogłam chodzić, więc śpiewałam. Przez trzy lata noszono mnie po schodach na lekcje śpiewu".

W wieku 16 lat Day rozpoczęła pracę piosenkarki w klubie dla dorosłych. Tam wypatrzył ją jazzman Barney Rapp. To on doradził jej zmianę nazwiska na Day.

Wtedy też piosenkarka poznała 23-letniego wówczas Ala Jordena, w którym zakochała się bez pamięci. W wieku 17 lat zgodziła się za niego wyjść. Ich związek był pełen przemocy. Gdy Day zaszła w ciążę, Jorden pobił ją, by spowodować poronienie. Później planował zastrzelić ją i siebie. Krótko po urodzeniu syna Day rozwiodła się z nim.

W drugiej połowie lat czterdziestych rozwinęła się jej kariera piosenkarska. Day zostawiła syna ze swoją matką i ruszyła w trasę. Wkrótce jej piosenki dominowały w listach przebojów, a ona stała się jedną z najlepiej opłacanych gwiazd w Stanach Zjednoczonych.

Pod koniec lat czterdziestych Day zaczęła występować w popularnej audycji Boba Hope'a. Wkrótce pojawiła się także możliwość wystąpienia w filmie fabularnymj, z której Day chętnie skorzystała.

Pomyślny rozwój kariery nie przekładał się na udane życie prywatne. Day wyszła w 1946 roku za saksofonistę George'a Weidlera. Małżeństwo przetrwało jedynie 8 miesięcy i było pełne zdrad.

Gdy Day rozpoczęła karierę w Hollywood, jej agentem i kochankiem został Al Levy. To dzięki niemu otrzymała rolę w "Romansie na pełnym morzu". Podczas zdjęć Day miała romansować z kolegami z planu. Zniszczyło to jej relację z Levym - ta została zredukowana do czysto profesjonalnej, a później zupełnie zerwana, gdy ten próbował ją zgwałcić.

Jej nowym agentem, a wkrótce także trzecim mężem, został Marty Melcher. To on przez najbliższe lata, aż do swojej śmierci w 1968 roku, zarządzał jej karierą i majątkiem. Wykreował Day jako wcielenie amerykańskich i konserwatywnych wartości. Day ze swoim szerokim uśmiechem, blond lokami i pozytywnym nastawieniem szybko została ulubienicą amerykańskiej publiczności.

Szczególnie popularne były komedie romantyczne, w których występowała u boku Rocka Hudsona. Za jedną z nich, "Telefon towarzyski" z 1959 roku, otrzymała nominację do Oscara za najlepszą kobieca rolę pierwszoplanową. "Tak dobrze się bawiliśmy, ja i mój przyjaciel Rock. Śmialiśmy się przez cały czas kręcenia trzech filmów i zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Brakuje mi go" - wspominała Hudsona w wywiadzie w kwietniu 2019 roku, zaledwie miesiąc przed swoją śmiercią.

O ile ludzie kochali Day, tak nie znosili jej męża. Miał on opinię krętacza, wiele osób zarzucało mu także, że wykorzystuje swoją żonę. Frank Sinatra miał kiedyś zagrozić, że opuści plan filmu "Młode serca", jeśli zobaczy tam Melchera.

Grzechy męża uderzyły w Day zaraz po jego śmierci. Okazało się, że została bez grosza przy duszy. W dodatku Marty jako agent uporczywie trzymał się jej wizerunku amerykańskiej dziewicy i odrzucał role wychodzące poza ten schemat - w tym pani Robinson w "Absolwencie Mike'a Nicholsa. Zamiast tego związał ją kontraktem z serialem telewizyjnym.

W 1968 roku Day po raz ostatni zagrała w filmie. W 1973 roku wygasł kontrakt telewizyjny, którego nie chciała przedłużać. Wtedy przeszła na aktorską emeryturę. W 1989 roku otrzymała nagrodę Cecila B. Demille'a podczas rozdania Złotych Globów. "Nie było mnie stanowczo za długo. (...) Najlepsze jeszcze przede mną. Chcę robić więcej" - mówiła wtedy. Mimo tych słów nigdy więcej nie wystąpiła już w filmie lub serialu. Kontynuowała jednak karierę muzyczną. Jej ostatni album, "My Heart", ukazał się w 2011 roku.

W 1976 roku Day wyszła za mąż po raz czwarty, tym razem za szefa kuchni Barry'ego Comdena. Małżeństwo przetrwało pięć lat.

Największą miłością w życiu artystki okazały się zwierzęta. W życiu Day zawsze było ich dużo, a w pewnym momencie miała aż 48 psów. W 1978 roku otworzyła organizację The Doris Day Animal Foundation.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Doris Day
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy