Reklama

Nie tylko "Interstellar": Filmy o astronautach

Wielu ludzi, słysząc termin "science fiction", automatycznie wyobraża sobie Hana Solo brawurowo torującego sobie drogę ucieczki z niesławnej tawerny na planecie Tatooine, kapitana Kirka witającego nowy, nieznany świat, albo Sigourney Weaver w starciu z nienasyconym potworem. Takie przykłady nie zadowolą jednak tych, którzy nad pierwiastek fikcyjny przedkładają ten naukowy.

"Interstellar", najnowszy film Christophera Nolana, to jednak zupełnie inna historia. Z jednej strony jest to dość typowa wysokobudżetowa hollywoodzka produkcja, pozwalająca widzowi rozkoszować się widokiem odległych światów; zrealizowana z ogromnym rozmachem pod kierunkiem znanego reżysera - i z parą laureatów Nagrody Akademii w obsadzie: Anne Hathaway i Matthew McConaugheyem. Jeśli jednak przyjrzymy się jej uważniej, dostrzeżemy, że to klasyczny reprezentant rozwijającego się od dawna podgatunku, jakim jest film o astronautach.

Reklama

Filmy o astronautach mogą poruszać wątek podróży do nowych, nieznanych światów, ale podróże te przepuszczone są przez wybitnie naukowy filtr - i osłonę hełmu kosmicznego. Zza tej osłony spoglądają na nas oczy astronauty, którego człowieczeństwo jest aż nadto oczywiste; astronauty, który toczy walkę o przetrwanie w najbardziej niebezpiecznych, ekstremalnych i fascynujących okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić.

Nie będzie kłamstwem napisać, że filmy o astronautach mają długą tradycję. Są tacy, którzy uważają, że "Podróż na Księżyc" George'a Meliesa z 1902 r. to pierwszy taki film w historii. Podgatunek ten obejmuje jednak nie tylko pozycje uznane już za klasykę. Należy bowiem pamiętać, że rozwinął się on dopiero w latach 60. XX wieku - i że tego rodzaju produkcje z założenia są drogie, ich realizacja wiąże się z wyzwaniami natury technicznej, a fabuła pozbawiona jest atrakcyjnych w swej prostocie wątków znanych z "Gwiezdnych wojen" czy "Obcego".

Poniżej znajduje się subiektywne zestawienie dwunastu najlepszych filmów o astronautach - zawierające zarówno filmowe opowieści oparte na faktach, jak i zupełnie fikcyjne historie, bez pudru ukazujące realia programu kosmicznego - i wybiegające w swej wizji tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.

Miejmy nadzieję, że "Interstellar" dołączy kiedyś do tego zestawienia jako trzynasta pozycja.

"Odliczanie" (1967)

Film Roberta Altmana, który wchodził na ekrany w czasie, kiedy kosmiczny wyścig potęg osiągnął swoją pełnię, tylko z pozoru opowiada o gorączkowych zabiegach, mających na celu wysłanie amerykańskiego astronauty (James Caan) na Księżyc zanim staną na nim Rosjanie, i o trudnej misji sprowadzenia go z powrotem na Ziemię. Przede wszystkim jest to krytyczne spojrzenie na społeczne i polityczne podłoże samego wyścigu kosmicznego, w którym wolny świat starł się z blokiem komunistycznym, człowiek z potęgą natury, a pieniądze - z czasem. Dziś to dokument świadczący o swojej epoce, tym bardziej, że przewidywania jego twórców co do rozwoju kosmicznych technologii nie sprawdziły się. Wciąż jednak jest doskonale trzeźwym komentarzem do przesadnego patriotyzmu pobrzmiewającego w "Pierwszym kroku w kosmos" i "Apollo 13" - których akcja osadzona jest w tym samym okresie, ale które nakręcono wiele lat później.

"2001: Odyseja kosmiczna" (1968)

Świadomość, że współczesne statki kosmiczne są sterowane niemal w stu procentach komputerowo (zresztą - jak dzisiejsze samochody), nigdy nie będzie napawać otuchą tych, którzy widzieli arcydzieło Stanleya Kubricka. Ale przyszłość w wizji Kubricka nie należy do ludzi: świat trzeciego tysiąclecia znajduje się we władaniu wielkich korporacji (to akurat brzmi sensownie) - z tym, że na ekranie aż roi się od szyldów ówczesnych gigantów, których dziś pokrył już kurz zapomnienia - by wymienić choćby Bell Telephone czy Panam. Dodatkowe punkty za brak wodolejstwa: sekwencje bez jakichkolwiek dialogów trwają łącznie niemal półtorej godziny.

"Po drugiej stronie słońca" (1969)

Nie każdy film o astronautach koniecznie musi zawierać głębokie rozważania na temat człowieczeństwa. Ten dynamiczny, nieco naiwny film łączy w sobie niedbałość fantastyczno-naukowych produkcji z lat 50. z polityczną i technologiczną perspektywą właściwą dla roku lądowania na Księżycu. Efekt końcowy to rozrywkowa - nawet jeśli dosyć stuknięta - kosmiczna przygoda, której oś stanowi odkrycie bliźniaczej planety Ziemi znajdującej się po drugiej stronie naszej gwiazdy.

"Solaris" (1972)

Adaptacja słynnej powieści Stanisława Lema, dokonana przez Andrieja Tarkowskiego, to być może najgenialniejszy owoc radzieckiej kinematografii, bijący na głowę lśniący, ale bezbarwny remake Stevena Soderbergha z 2002 r. Tarkowski, wolny od ograniczeń natury komercyjnej, mógł pozwolić sobie na opowiadanie przed ponad trzy godziny opowieści, która wyszła spod pióra Lema: historii astronautów próbujących poznać tajemniczą planetę Solaris, od wielu lat wpędzającą tych, którzy próbują rozwiązać jej zagadkę, w swoisty obłęd. Powolna, mająca cechy marzenia sennego adaptacja, przemawiająca do nas coraz potężniej wraz z rozwojem akcji, wydaje się jeszcze bardziej intrygująca, jeśli pomyślimy o jej obcej radzieckiej proweniencji.

"Pierwszy krok w kosmos" (1983)

Adaptacja należącej do literatury faktu książki Toma Wolfe'a, dokonana przez Philipa Kaufmana, dla wielu osób jest ich ulubionym filmem o astronautach, i to bez względu na fakt, że znikoma część jego akcji rozgrywa się w kosmosie. Podobnie jak pierwowzór, film opowiada o wczesnej fazie amerykańskiego programu kosmicznego i skupia się na analizie cech, które powinien był posiadać człowiek aspirujący do lotu ku gwiazdom w tamtych czasach - czasach, w których nikt nie był pewien, czy podróże w kosmos istotnie nie są tylko komiksową fantazją. Sercem i duszą tego filmy jest Ed Harris w roli Johna Glenna, ale i reszta obsady spisuje się znakomicie.

"Apollo 13" (1995)

Każdy, kto ma więcej niż 45 lat, wie, jak kończy się ta historia astronautów zabłąkanych w przestrzeni kosmicznej - nie przeszkodziło to jednak reżyserowi Ronowi Howardowi w budowaniu napięcia aż do granic. Dla Toma Hanksa, który wcielił się w dowódcę statku - Jima Lovella, była to jedna z życiowych ról - ale także Kevin Bacon i Bill Paxton, jako dwaj pozostali członkowie załogi, wykonali kawał świetnej roboty (podobnie zresztą jak Ed Harris i Gary Sinise na Ziemi, w Houston). Większość astronautów bez wahania wskazuje na ten właśnie film jako na swojego ulubionego przedstawiciela omawianego przez nas podgatunku, chwaląc go za wierne oddanie realiów ich profesji i za ukazanie astronautów znajdujących się w ekstremalnym położeniu przede wszystkim jako ludzi.

"Kontakt" (1997)

W warstwie naukowej film ten jest mocno naciągany - ale ponieważ został oparty na powieści wybitnego astronoma i popularyzatora nauki, Carla Sagana, zachowuje spójność. Najsilniej przemawia do widza sposób, w jaki Sagan wyobraża sobie reakcję ludzi na wyraźny i nie budzący żadnych wątpliwości sygnał od obcej cywilizacji. Na czele mocnej obsady prowadzonej ręką Roberta Zemeckisa stoi Jodie Foster w roli badaczki, której niekonwencjonalne teorie mogą stanowić klucz do rozwiązania całej zagadki.

"Dosięgnąć kosmosu" (1999)

Nikt nie leci tutaj na Księżyc ani nawet nie opuszcza granic Ziemi - ale ta oparta na faktach historia Homera Hickmana (Jake Gyllenhaal), nastoletniego syna górnika, który w latach 50. marzy o skonstruowaniu własnej rakiety, jak żaden inny film w historii kina oddaje wspaniałość i czar kosmosu. Młody Gyllenhaal na naszych oczach staje się gwiazdą - a Chris Cooper jest wprost poruszający jako ojciec nastolatka-marzyciela, bezradny w konfrontacji z pasją swojego dziecka.

"Kosmiczni kowboje" (2000)

Humorystyczne postscriptum do "Pierwszego kroku w kosmos" w reżyserii Clinta Eastwooda to opowieść o czterech emerytowanych pilotach i inżynierach (Eastwood, James Garner, Tommy Lee Jones i Donald Sutherland), którym nieoczekiwanie zostaje powierzona misja polegająca na locie w kosmos w celu naprawienia rosyjskiego satelity - tak starego, że tylko oni wiedzą, jak przywrócić mu sprawność. Pełen ironicznych dygresji i komediowego humoru film pod koniec uderza w poważne tony i zachwyca naprawdę imponującymi efektami specjalnymi.

"Świat na talerzu" (2000)

Jest rok 1969, człowiek za chwilę postawi stopę na Księżycu - a w australijskim interiorze grupka naukowców i mieszkańców małego miasteczka walczy o to, by zagubiona wśród pustkowi antena satelitarna, nad którą sprawują pieczę, spisała się na medal, kiedy przyjdzie relacjonować ludzkości wydarzenia rozgrywające się w kosmosie. Film Roba Stitcha - zabawny, wciągający i oparty na faktach - w nietypowy sposób przedstawia kulisy programu kosmicznego. Z całą pewnością występuje w nim też więcej owiec niż we wszystkich filmach o kosmosie razem wziętych.

"Moon" (2009)

Po tym filmie reżyser Duncan Jones przestał być kojarzony tylko jako "syn Davida Bowiego" - i słusznie. "Moon" to arcydzieło niskobudżetowego kina ze szczupłą obsadą. Sam Rockwell - dobry jak nigdy - gra w tym filmie samotnego mieszkańca stacji kosmicznej na Księżycu. Może się wydawać, że nie znajdziemy tu materiału na dreszczowiec (zwłaszcza że w budżecie nie przewidziano komputerowo wygenerowanych kosmitów i gwiezdnych bitew między kosmicznymi pojazdami) - ale Jonesowi i Rockwellowi udało się stworzyć jeden z najbardziej fascynujących filmów 2009 roku.

"Grawitacja" (2013)

W kosmosie - mawiają - nikt nie usłyszy twojego krzyku. Oddech też przychodzi z trudem. Zanim Alfonso Cuaron nakręcił obsypaną Oscarami "Grawitację", żaden inny film nie ukazał tak dobitnie tego, jak nieprzychylne życiu są warunki panujące w kosmosie. Kiedy bohaterka grana przez Sandrę Bullock wpada w panikę, my też panikujemy - a kiedy bierze się w garść i postanawia walczyć o przetrwanie, identyfikujemy się z nią, jak niemal z żadnym innym filmowym protagonistą. Cuaron i Bullock - której przez większą część filmu na ekranie nie towarzyszy zupełnie nikt - dokonali tutaj czegoś naprawdę wielkiego.

Wyróżnienie honorowe: "Z Ziemi na Księżyc" (1998)

Nie do końca dokument i nie do końca dramat - ten wspaniały serial, którego jednym z reżyserów był Tom Hanks, jest kroniką historii programu Apollo. Zrealizowana dla HBO produkcja ma swoje korzenie w sukcesie "Apollo 13" i z niego wyrasta, ale charakteryzuje ją własna głębia i powaga. Ponieważ nie jest pełnometrażowym filmem, wymyka się powyższej klasyfikacji - niemniej jednak każdy, kto interesuje się podbojem kosmosu, powinien zobaczyć "Z Ziemi na Księżyc".

© 2014 Gayden Wren

Tłum. Katarzyna Kasińska

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

The New York Times
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy