Nie pokazujcie tego moim dzieciom, czyli Charlize Theron o byciu mamą
Znamy ją z ról silnych, zdeterminowanych kobiet. Popis sprawności fizycznej dała w "Mad Maxie", "Szybkich i wściekłych" oraz "Atomic Blond". W "Tully" Charlize Theron ukazuje zupełnie nowe oblicze: matki trójki maluchów, w życie której zastrzyk świeżej energii wnosi młoda opiekunka. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla mam, ale dla wszystkich kobiet!
"To nie jest film zupełnie na serio" - zdradza Charlize Theron. - "Do wszystkiego podchodzimy w nim na wesoło, ale właśnie przez to wydaje mi się on bardziej prawdziwy. Dlatego tak go uwielbiam: to szczere spojrzenie na rodzicielstwo, dalekie od glamouru".
Charlize wie, co mówi, ponieważ w natłoku obowiązków sama znajduje jeszcze czas na macierzyństwo. Przez lata związana najpierw z aktorem i reżyserem Stuartem Townsendem, a później z Seanem Pennem, dzisiaj samodzielnie wychowuje dwójkę adoptowanych dzieci: synka Jacksona i córeczkę August.
Dwójka małych dzieci i noworodek - to macierzyńska żonglerka matczyną codziennością, z którą musi uporać się Marlo, główna bohaterka filmu "Tully". W wywiadzie dla "Elle" grająca ją Theron, przyznaje, że inspiracją dla jej postaci była jej bliska przyjaciółka.
"Moja przyjaciółka Ashlee była dla mnie wielką inspiracją w trakcie pracy nad 'Tully'. Widziałam, jak zmaga się z depresją poporodową. Miała taki moment, kiedy przyszła i powiedziała: 'Nie wiem jak mam się teraz czuć. Nie czuję się sobą'" - wspomina w wywiadzie aktorka.
Charlize Theron sama wychowuje dwójkę adoptowanych dzieci i zdradza, że rozumie postawę głównej bohaterki, która sama chce podołać wszystkim obowiązkom. Podobnie jak Marlo z trudem przyjmowała pomoc innych. Do domu jej bohaterki puka tajemnicza niania, Tully... Młoda, piękna i zwariowana opiekunka szybko wywraca do góry nogami życie całej rodziny. W przypadku aktorki z pomocą zawsze spieszą jej mama i przyjaciele.
"Nie przeżyłam 30-godzinnego porodu, okresu ciąży, nie przeżyłam tych wszystkich fizycznych aspektów. Zatem nie miałam problemu, żeby wstawać w nocy co dwie godziny. Niektóre kobiety to uwielbiają, inne nie. Nadszedł czas, aby pokazać, że depresji poporodowej nie da się wcisnąć do ciasnego pudełka" - podkreśla.