Reklama

Największe skandale Międzynarodowego Festiwalu w Wenecji

30 sierpnia 2023 roku rozpoczął się 80. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. Wydarzenie wystartowało w atmosferze kontrowersji związanych z uwzględnieniem w programie filmów Romana Polańskiego i Woody'ego Allena. Nie jest to pierwszy raz, gdy świętu kina towarzyszą skandale.

Trudne początki festiwalu, czyli Puchar Mussoliniego

Pierwszy festiwal w Wenecji odbył się w 1932 roku. Za powstaniem wydarzenia stała niezwykła popularność kinematografii, przede wszystkim amerykańskiej, we Włoszech. Jego twórcą był Giuseppe Volpi, biznesmen, bogacz, a także zagorzały faszysta i zwolennik Benita Mussoliniego. Druga edycja festiwalu odbyła się dwa lata później. Wówczas przyznano Puchary Mussoliniego: dla najlepszego filmu włoskiego i zagranicznego. 

Siódma edycja festiwalu zakończyła się 1 września 1939 roku, w dniu rozpoczęcia II wojny światowej. Wydarzenie odbywało się do 1942 roku, jednak te cztery edycje uznawane są za niebyłe. Filmy wyświetlano poza wyspą Lido, natomiast z racji sytuacji międzynarodowej w konkursie brała udział ograniczona liczba produkcji, pochodzących głównie z państw Osi. Po 1942 roku organizacja festiwalu została zawieszona z powodu działań wojennych. 

Reklama

Wydarzenie powróciło w 1946 roku. Oczywiście zmianie uległa nazwa nagród, które z wiadomych względów utraciły nazwisko Mussoliniego. Dopiero w 1949 roku najważniejsze wyrażenie otrzymało miano "Lwa Świętego Marka", które szybko przekształciło się w "Złotego Lwa". Nie oznacza to jednak, że festiwal miał za sobą trudne lata. Od 1969 do 1979 roku wydarzenie straciło formę konkursu. Nie przyznawano żadnych nagród. W tym okresie aż czterokrotnie rezygnowano z organizacji imprezy. 

Kontrowersyjni twórcy, niefortunne wypowiedzi i buczenie publiczności

Podobnie jak przy innych wydarzeniach, tak i w Wenecji niefortunne lub nieprzemyślane wypowiedzi ludzi kina wywoływały skandale. W tej kwestii zawsze można liczyć na Larsa von Triera. Duński reżyser w 2011 roku podczas festiwalu w Cannes stwierdził, że "rozumie Hitlera", zaznaczając jednocześnie, że "popełnił on kilka złych rzeczy". W 2014 roku von Trier promował w Wenecji drugą część "Nimfomanki". Gdy jeden z dziennikarzy spytał go, czy podczas realizacji filmu nauczył się czegoś o kobietach, twórca "Melancholii" zaprzeczył. "Czy się czegoś nauczyłem? Nie. Ja wiem wszystko o kobietach" - odpowiedział. Chwilę wcześniej określił siebie jako masochistę. 

W Wenecji, zgodnie z niepisaną zasadą festiwali, publiczność reaguje żywo na prezentowane filmy. Często równolegle rozlegają się oklaski i głośne buczenie. Tak było podczas premierowego seansu "mother!" Darrena Aronfskyego. Sam reżyser przyznał, że jest zadowolony z tak skrajnych reakcji. "Chcę, żeby wiwatowali lub buczeli. Bałbym się, gdyby nie robili nic, bo to oznaczałoby, że ich zawiodłem" - mówił twórca "Czarnego łabędzia". 

Jednak ludzie kina nie zawsze przyjmują najlepiej wyrazy niezadowolenia ze strony publiczności. W wywiadzie dla "Guardiana" Alberto Barbera, dyrektor artystyczny wydarzenia, wspominał pokaz "Pod skórą" Jonathana Glazera z 2013 roku. Opowiadał on o kosmitce, granej przez Scarlett Johansson, która uwodzi i pochłania przypadkowo spotkanych mężczyzn. "To był jeden z najgorszych seansów, na jakim byłem. Jedyny raz, gdy publiczność buczała. Scarlett prawie się rozpłakała" - mówił Barbera.

Aktorka wspominała pierwszy pokaz filmu nieco inaczej. "To był pierwszy raz, gdy widziałam film ukończony i z publicznością. Usiadłam na ogromnej antresoli i czułam się bardzo odsłonięta" - wspominała gwiazda "Jojo Rabbit". "Na koniec, gdy zapaliły się światła... Słyszałam jednocześnie aplauz i buczenie [...]. Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Chyba byłam... Zaniepokojona to złe określenie, ale na pewno w jakimś szoku".  

"Spojrzałam na Jonathana [Glazera], a on był najszczęśliwszy na świecie. Bardzo poruszony. Gdy wyszliśmy z kina, powiedziałam: 'To takie dziwne', a on na to: 'To były najlepsze reakcje! To był najniezwyklejszy dźwięk, jaki słyszałem w całym swoim życiu". W innym wywiadzie Johansson powtórzyła, że reakcje publiczności były skrajnie różne. "Wszyscy byli jednak zaangażowani w film, a chyba właśnie o to chodziło". 

Wenecja po MeToo

W aurze skandalu rozpoczął się festiwal w 2019 roku. W konkursie głównym znalazł się wtedy "Oficer i szpieg" Romana Polańskiego. Minęły zaledwie dwa lata od nagłośnienia przestępstw dokonanych przez Harveya Weinsteina i rozpoczęcia ruchu MeToo. Część komentatorów i przedstawicieli środowiska artystycznego była oburzona. Wszystko przez wyrok, który ciążył na Polańskim za gwałt na trzynastolatce w 1978 roku. 

Swego wyboru bronił Alberto Barbera, dyrektor artystyczny festiwalu. "Historia zna wielu artystów, którzy dopuścili się przestępstw, ale mimo to wciąż podziwiamy ich sztukę. Podobnie jest z Polańskim. Moim zdaniem jest on jednym z mistrzów europejskiego kina. Nie będziemy czekać 200 lat, by zdecydować, czy jego filmy są wielkie, czy zostaną zapomniane". Dodał, że nie jest sędzią i nie może stwierdzić, czy ktoś powinien iść do więzienia. "Mogę tylko zdecydować, czy dany film powinien znaleźć się na festiwalu" - mówił Barbera. 

Lucrecia Martel, argentyńska reżyserka i przewodnicząca jury konkursu głównego zgodziła się, że "Oficer i szpieg" jest filmem, który powinien znaleźć się w najważniejszej sekcji wydarzenia. Przyznała jednak, że nie czuje się do końca komfortowo z osobą reżysera i w razie jego wygranej na pewno mu nie pogratuluje. Dzieło Polańskiego otrzymało Wielką Nagrodę Jury - drugie najważniejsze wyróżnienie festiwalu. Reżyser nie był obecny podczas gali zamknięcia wydarzenia. 

Temat Polańskiego wrócił w 2023 roku, gdy jego "The Palace" znalazł się w sekcji pozakonkursowej 80. Festiwalu w Wenecji. Oprócz niego w programie znalazły się filmy innych reżyserów oskarżanych o przemoc seksualną, między innymi Woody'ego Allena i Luca Bessona. Barbera ponownie bronił selekcji. 

"Zaprosiliśmy Romana trzy lata temu i otrzymał Wielką Nagrodę Jury [za 'Oficera i szpiega']. Dlaczego mielibyśmy zwlekać z zaproszeniem go, skoro jego ostatni film poradził sobie tak dobrze?" - mówił. "Nic się nie zmieniło. Utknęliśmy w tej beznadziejnej sytuacji, która z mojego punktu widzenia nie ma za dużo sensu. Roman przyznał się do winy. Jego ofiara wybaczyła mu wielokrotnie. Dlaczego musimy atakować 89-letniego mistrza kina?" - pytał Barbera. 

Dyrektor artystyczny zdradził, że Polański nie pojawi się w Wenecji z powodu umowy ekstradycyjnej między Stanami Zjednoczonymi i Włochami. Swoją obecność potwierdzili jednak Luc Besson i Woody Allen, wobec których także toczyły się sprawy o przemoc seksualną. "To zupełnie inne sytuacje. Allen nie został uznany za winnego, a przecież toczyło się przeciwko niemu wiele spraw w latach dziewięćdziesiątych, a proces przeciwko Bessonowi został zakończony przez francuski sąd oczyszczeniem jego imienia. Mówimy o problemach, które nie istnieją. Jako festiwal rozróżniamy zachowanie artysty i sztukę" - tłumaczył swoją decyzję Barbera. Zdradził także, że zaproszenie filmu Polańskiego zostało przedyskutowane z całym zespołem organizatorskim, szczególnie z należącymi do niego kobietami. Nikt nie miał żadnych wątpliwości.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wenecja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama