Reklama

Najtańszy film w ofercie Netfliksa?

Komedia romantyczna "Cook Off" opowiada o samotnej matce, która ledwo wiąże koniec z końcem i nie ma ani sił, ani czasu, by zająć się swoją pasją - gotowaniem. Zmienia się to w momencie, gdy jej syn i babcia zapisują ją na konkurs gotowania. Produkcja tego filmu kosztowała 8 tys. dolarów, a twórcy i aktorzy zgodzili się zagrać za obietnicę wypłaty honorariów w przyszłości. "Cook Off" można od czerwca oglądać na Netfliksie.

Komedia romantyczna "Cook Off" opowiada o samotnej matce, która ledwo wiąże koniec z końcem i nie ma ani sił, ani czasu, by zająć się swoją pasją - gotowaniem. Zmienia się to w momencie, gdy jej syn i babcia zapisują ją na konkurs gotowania. Produkcja tego filmu kosztowała 8 tys. dolarów, a twórcy i aktorzy zgodzili się zagrać za obietnicę wypłaty honorariów w przyszłości. "Cook Off" można od czerwca oglądać na Netfliksie.
"Cook Off" jeszcze nie można zobaczyć w polskim Netfliksie /materiały prasowe

"Cook Off" nakręcono w 2017 r., kilka miesięcy przed upadkiem Roberta Mugabe, despotycznego prezydenta Zimbabwe, którego rządy doprowadziły gospodarkę tego kraju do ruiny. Reżyser Tomas Brickhill przyznaje, że skromny budżet wystarczył zaledwie na zapewnienie posiłków dla ekipy. I że gdyby nie to, że mógł wykorzystać kostiumy oraz naczynia z programu kulinarnego "Battle of the Chefs: Harare", który emitowano do 2017 roku w publicznej telewizji ZBC, to jego komedia by nie powstała. Problemów przy realizacji filmu było mnóstwo.

"W tamtym czasie istniały ograniczenia dotyczące wypłaty pieniędzy z banku" - powiedział Brickhill w wywiadzie dla AFP. Dzienny limit wynosił 20 dolarów, a ta kwota w kraju o szalejącej inflacji nie wystarczyłaby nawet na zakup butelkowanej wody. Choć akurat na wodzie oszczędzili, bo załoga "Cook Off" piła przegotowaną kranówkę. Pierwsze dni filmowania były dodatkowo zakłócane przez przerwy w dostawie prądu. Trzeba było więc jeszcze bardziej "rozcieńczyć" budżet i wykroić z niego pieniądze na wynajęcie generatora.

Reklama

W Zimbabwe trwały wtedy demonstracje antyrządowe, więc reżyser codziennie zastanawiał się, czy cała ekipa dotrze na plan. Kiedyś jedna z aktorek została na ulicy potraktowana gazem łzawiącym. "Zadzwoniła i powiedziała: 'Nie wiem, czy będę mogła grać, bo ciągle lecą mi łzy, a nie mam dziś sceny z płaczem'" - wspomina Brickhill. Pomimo to wszyscy byli zdeterminowani, by nie tylko ukończyć film, ale też żeby był on znakomity. "Wcześniej grałam w wielu programach telewizyjnych, ale otrzymywałam role: pokojówki, prostytutki, ofiary handlu ludźmi" - wspomina grająca główną rolę 29-letnia aktorka Tendaiishe Chitima. "Rola, w której mogłam wcielić się w silną, zmotywowaną kobietę realizującą swoje marzenie, była dla mnie ogromną szansą. Może dzięki niej przebiję się do produkcji o dużym budżecie" - dodała.

O filmie napisano też w serwisie Aljazeera.com. Zimbabwe często trafia na nagłówki gazet z powodu problemów gospodarczych i kryzysów politycznych, ale producent Joe Njagu powiedział, że film starał się stworzyć inny obraz tego kraju. "Chciałem, aby świat wiedział, że w Zimbabwe dzieje się coś więcej. My też się zakochujemy i lubimy dobre jedzenie" - powiedział Njagu. Producent przyznał też, że nie tylko aktorzy zgodzili się na odroczenie honorariów. Na tej samej zasadzie załatwił wynajęcie studia i sprzętu filmowego. Nie zdradza, ile warta była umowa z Netfliksem, ale twierdzi, że pieniędzy wystarczyło na zapłacenie odroczonych gaż oraz rachunków i jeszcze udało się zarobić.

Film nie jest obecnie dostępny w polskim Netfliksie Polsce, ale w serwisie YouTube można już obejrzeć jego zwiastun.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy