Najseksowniejsze blondynki Hollywood
Z okazji kinowej premiery filmu "Atomic Blonde" przypominamy listę najseksowniejszych (i przy okazji najbardziej niebezpiecznych) blondynek Hollywood.
Jean Harlow była pierwszą blondynką Hollywood. Karierę rozpoczęła w latach 30. XX wieku, w pamięci widzów zapisała się rolą w "Szalonych sercach", gdzie zagrała u boku Clary Bow. "Kto przy niej zwróci na mnie uwagę?" - jęknęła gwiazda na widok Harlow ubranej w sukienkę ujawniającą, że nie uznaje bielizny. Obawy były uzasadnione - Jean awansowała na pierwszą seksbombę Ameryki. "Mężczyźni lubią mnie dlatego, że nie noszę stanika. Kobiety, bo nie wyglądam na dziewczynę, która zabierze im męża. W każdym razie nie na długo" - kpiła.
Do historii kina przeszedł jednak jej występ w "Wybuchowej blondynce". Tytuł wybrano specjalnie, by z białych włosów Jean uczynić symbol. Aż do tamtej pory nie istniało pojęcie "platynowa blondynka", określenie to świat zawdzięcza specom od reklamy filmu, którzy jednak omal nie nazwali Harlow Blond Lawiną i Słodkim Cyklonem.
Oczywiście rozjaśnianie włosów znano od dawna, ale na rynku jeszcze długo nie pojawiła się farba dająca taki odcień. Producent Howard Hughes ogłosił konkurs: 10 tys. dolarów miał wygrać fryzjer, który choć zbliży się do platyny Harlow. Jean natomiast niewzruszenie twierdziła, że to jej naturalny kolor.
Sprzedaż wody utlenionej poszybowała, a nieudane próby upodobnienia się do gwiazdy zmusiły setki kobiet w USA do przejścia na krótką fryzurę. "Gdyby nie włosy, Hollywood nie miałoby pojęcia, że żyję" - stwierdziła kiedyś Harlow.
W filmie "Małpia kuracja" (1952) Marilyn Monroe po raz pierwszy wystąpiła jako platynowa blondynka. To był strzał w dziesiątkę. Zarówno kolor włosów, jak i podkreślanie seksownego pieprzyka na twarzy, były zapożyczone od Jean Harlow, która jeszcze w latach 30. wykreowała taki typ kinowego wampa. W 1953 roku Marilyn zagrała w filmie "Mężczyźni wolą blondynki", który wyniósł ją na hollywoodzki szczyt.
"Pamiętam dzień, kiedy dostałam rolę w filmie 'Mężczyźni wolą blondynki'. Jane Russell była w nim brunetką, ja blondynką. Ona wzięła za ten film dwieście tysięcy dolarów, a ja dostawałam swoje pół tysiąca na tydzień, ale dla mnie stanowiło to znaczną sumę. Nie mogłam tylko dostać własnej garderoby. W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam: "Słuchajcie, to ja jestem blondynką, a przecież 'Mężczyźni wolą blondynki!'. Nieważne, czy jestem gwiazdą, czy nie, jestem blondynką!" - wspominała po latach.
Aktorka do końca kariery borykała się z brzemieniem symbolu seksu. "Nigdy nie rozumiałam pojęcia symbol seksu. Zawsze sądziłam, że symbole to pojęcia, które się z sobą kojarzą! Kłopot w tym, że symbol seksu staje się przedmiotem. Nie znoszę być traktowana jak przedmiot" - mówiła MM.
Kariera Jayne Mansfield nierozerwalnie związana jest z osoba Marilyn Monroe. W 1954 roku brała udział w castingu do "Słomianego wdowca" Billy'ego Wildera, ale nie zrobiła większego wrażenia na reżyserze (rola ta ostatecznie powędrowała do... Monroe).
Po raz pierwszy na kinowym ekranie zobaczyliśmy Jayne Mansfield w 1955 roku w filmie "Female Jungle". Głośniej zrobiło się o niej dzięki roli fikcyjnej gwiazdy filmowej Rity Marlowe w broadwayowskim spektaklu "Will Success Spoil Rock Hunter?", w którym partnerowała m.in. Walterowi Matthau. Aktorką zainteresowała się wtedy szukająca następczyni Marilyn Monroe wytwórnia Twentieth Century-Fox. Już w 1957 roku aktorka wystąpiła w dramacie "The Wayward Bus", w którym próbowała zerwać z wizerunkiem seksbomby. Rola ta przyniosła jej Złoty Glob dla Nowej Gwiazdy.
Mimo pożądanego przez Hollywood ekranowego seksapilu kariera Mansfiield wyhamowała pod koniec lat 50. Jednym z powodów były ciąże aktorki, uniemożliwiające jej pracę na planie filmowym. Wytwórnia Twentieth Century-Fox przestała widzieć w niej swoją gwiazdę numer jeden i zamiast obsadzać aktorkę w kolejnych ekranowych hitach, "wypożyczała" ją na potrzeby brytyjskich i włoskich niskobudżetowych produkcji.
Udało jej się jednak przejść do historii amerykańskiego kina. Dzięki występowi w erotycznej komedii "Obietnice! Obietnice!" w 1963 roku Jayne Mansfield stała się pierwszą amerykańską aktorką, która pojawiła się zupełnie nago na kinowym ekranie w hollywoodzkim filmie.
Mając zaledwie 15 lat, pojawiła się na okładce magazynu "Elle", a w wieku 18 zadebiutowała w filmie "Wioska w Normandii". Szybko zyskała status gwiazdy. Ale to film Rogera Vadima "I Bóg stworzył kobietę" z 1956 roku uczynił z 22-letniej wówczas Francuzki symbol seksu i... wylansował kostium bikini.
Dzięki tej roli Bardot ukształtowała swój aktorski wizerunek kobiety-dziecka, niezważającej na obowiązujące normy obyczajowe i konwenanse oraz śmiało je przekraczającej.
Ucieleśniała połączenie dziewczęcości z kipiącym erotyzmem. Luźno puszczone, albo zebrane w koński ogon lub upięte w kok falujące włosy, wysoko natapirowane i podkręcone, niezmiennie potargane, oczy mocno obrysowane czarną kredką, wytuszowane grubo rzęsy, pełne usta, cienka wyeksponowana talia, głębokie dekolty odsłaniające również ramiona (nazwane od jej nazwiska "bardot"), tworzyły bardzo zmysłowy wizerunek. Do takiego postrzegania BB przyczyniały się także zdjęcia, robione m.in. przez Sama Levina.
Prezydent Francji Charles de Gaulle nazwał ją "francuskim artykułem eksportowym równie ważnym, jak samochody Renault". Bardot wystąpiła w sumie w 48 filmach i zaśpiewała ponad 80 piosenek.
Blondwłosa piękność, z upiętą z tyłu fryzurą, siedząca na krzesełku z założonymi nogami. Ubrana w białą obcisłą i bardzo krótką suknię, trzymająca w ręku papierosa i prowokacyjnie, nieco bezczelnie wpatrująca się w oczy rozmówcy. To jedna z najbardziej znanych scen w historii kina, w trakcie której grająca panią psycholog i zarazem bezwzględną morderczynię Sharon Stone, ostentacyjnie zmieniając nogi daje do zrozumienia przesłuchującym ją policjantom, że nie ma na sobie bielizny.
Rola w erotycznym thrillerze Paula Verhoevena "Nagi instynkt" (1992) uczyniła z niej symbol seksu. Zmieniła także postrzeganie aktorki przez samą siebie. "Nie wiedziałam wówczas, że potrafię być taka piękna. Jak zobaczyłam siebie na ekranie, zabrakło mi słów. Nie ukrywam, że była zszokowana swoim wyglądem. Do tej pory uważałam, że moim największym atutem jest inteligencja" - wyznała.
Następstwa filmu, w którym główną rolę męską zagrał Michael Douglas, Stone czuła przez wiele lat. "Nauczyłam się wyglądać pociągająco i nagle dostawałam już tylko takie role. A ja często musiałam się naginać, bo nie czułam się dobrze" - zaznaczyła.
Łatwa seksownej i wyrachowanej morderczyni przylgnęła do niej na lata. "Nie jestem już piękną małolatą. Dojrzałam i nie mam ochoty być już symbolem seksu. A ludzie nadal chcą, bym rozbierała się przed kamerą" - narzeka Stone.
Australijka Margot Robbie spełnia wszystkie warunki, by stać się współczesna wersją "seksbomby w stylu lat 60.". Wszystko zaczęło się od roli żony oszusta-milionera, Jordana Belforta w "Wilku z Wall Street" (2013) Martina Scorsese. Potem przyszedł uroczy epizod w wannie w oscarowym "The Big Short" i główna rola żeńska w nowej kinowej wersji "Tarzana".
Tym, co odróżnia Robbie od jej poprzedniczek, jest jednak jej wysoka samoświadomość.
Rok temu tekst Richa Cohena na temat Robbie na łamach "Vanity Fair" został skrytykowany przez internautów jako "seksistowski" i "mizoginiczny". Dziennikarz skoncentrował się bowiem na wyglądzie Australijki, nie zaś na jej aktorskich dokonaniach.
Robbie przyznała, że od początku miała złe przeczucia co do efektów pracy Richa Cohena. "Pamiętam, że to był bardzo dziwny wywiad. Nie wiedziałam, jak to wszystko wyjdzie. Potem, kiedy go przeczytałam, moja reakcja była następująca: 'Taaak, ton tego tekstu jest dość dziwny'" - przyznała Robbie. "Nie wiem dokładnie, co chciał osiągnąć" - dodała aktorka.
Aktorka zdradziła też ulubiony sposób regeneracji po intensywnym dniu pracy na planie filmowym. Robbie uwielbia gorąca kąpiel, podczas której popija zimne piwo.