Najgorszy dzień w życiu?
Miewacie dni, kiedy nic nie idzie po waszej myśli? Twórcy "Dnia z życia blondynki" prezentują najbardziej pechowe 24 godziny z życia pięknej dziennikarki, w którą wcieliła się Elizabeth Banks.
Bohaterką rozbrajającej komedii "Dzień z życia blondynki" jest Meghan Miles (Elizabeth Banks), która właśnie miała zły dzień. Naprawdę bardzo zły dzień! Meghan jest dziennikarką z Los Angeles, której marzeniem jest prowadzenie wiadomości w jednej z czołowych stacji telewizyjnych. Wszystko wywraca się jednak do góry nogami, gdy rzuca ją narzeczony, a dziewczyna traci szansę na awans. Ale od czego są najlepsze przyjaciółki! Ubierają ją w prowokacyjną żółtą sukienkę i organizują szalony wieczór na mieście.
Atmosfera najmodniejszego nocnego klubu wszystkim poprawia nastrój i nawet urocza Meghan zaczyna zuchwale flirtować z przystojnym barmanem, Gordonem (James Marsden). To, co wydarzyło się następnego dnia, gdy Meghan obudziła się w mieszkaniu Gordona, w zupełnie nie znanej sobie dzielnicy Los Angeles, uruchomiło serię niefortunnych zdarzeń. I tak, w jeden dzień, porządna dziewczyna przeżyje kilka mało chwalebnych przygód.
Pracując nad "Dniem z życia blondynki" scenarzysta i reżyser Steven Brill, chciał wykorzystać nieograniczony komediowy potencjał opowieści o bohaterce, zagubionej na swoim własnym podwórku. Akcję umieścił w "Mieście Aniołów", gdyż nie dość, że to imponująca mozaika kultur i grup społecznych o wszystkich możliwych stopniach zasobności portfela, to na dodatek jego mieszkańcy rzadko opuszczają swoje środowiska i dzielnice.
Brill wpadł na pomysł, żeby porzucić główną bohaterkę w zupełnie nieznanej jej okolicy. Jeżeli chce dotrzeć do domu, musi oprzeć się na własnej pomysłowości. "Bawi mnie założenie, iż coś tak banalnego, jak znalezienie się we własnym mieszkaniu, okazuje się ogromnym wyzwaniem" - mówi reżyser o swojej koncepcji fabularnej. - "Postanowiłem, że w jednym dniu akcji zawrę wszystkie możliwe niefortunne zdarzenia. Zacząłem się zastanawiać, do jakiego stopnia można kogoś rzucić na otwarte morze we współczesnym świecie?". Okazało się, że możliwości są nieograniczone.
Brill, który w swojej karierze wyreżyserował wiele filmów kinowych i programów telewizyjnych - w tym "Mr. Deeds - Milioner z przypadku" z Adamem Sandlerem oraz jest pomysłodawcą serii filmowej "Potężne Kaczory" - zaczął pisać scenariusz do "Dnia z życia blondynki" w Soho House, prywatnym klubie w West Hollywood. Jak wspomina, "W restauracji na ostatnim piętrze klubu za oknem rozpościera się panorama Los Angeles. Spojrzałem w stronę centrum i postanowiłem: 'Dobrze, moja bohaterka rozpocznie swoją podróż tam i praktycznie przez cały film będzie się błąkała wzdłuż Wilshire Boulevard". To właśnie tam, wysoko ponad Miastem Aniołów, Brill wymyślił wszystkie katastrofalne zdarzenia, które musiała przeżyć główna bohaterka w drodze z podupadłych uliczek śródmieścia do Hollywood. "Można by sądzić, że nie ma nic prostszego" - mówi Brill o wędrówce Meghan. - "Lecz jest wręcz przeciwnie".
Brill przedstawił pomysł na "Dzień z życia blondynki" Tomowi Rosenbergowi, nagrodzonemu Oscarem producentowi "Za wszelką cenę". 'A co ty na to? Dziewczyna budzi się rano po szalonej nocy na mieście i musi wrócić do domu. Nie ma telefonu ani samochodu i wpada w straszne tarapaty'. Tom spojrzał na mnie i oznajmił: 'To brzmi nieźle'.
Rosenberg mówi: "Lubię komedie o ludziach w autentycznych, życiowych sytuacjach. Steve'owi udało się wymyślić prostą historię, a jednocześnie pokazać drugie dno Los Angeles, czyli mozaikę klas społecznych. Jego opowieść jest wyjątkowa i zawiera mnóstwo zabawnych momentów, w których te klasy społeczne zderzają się ze sobą".
Gary Lucchesi, który pracował z Rosenbergiem przy wielu przebojach kinowych, w tym "Prawniku z Lincolna", "Underworld" i "Ja, Frankenstein", wspomina: "Mieliśmy szczęście, że udało nam się obsadzić Elizabeth Banks w roli Meghan Miles. Jest świetną aktorką komediową i fantastycznie wygląda w tej krótkiej, żółtej sukience. Meghan nigdy nie pokazałaby się publicznie w tak prowokacyjnym stroju, lecz Elizabeth nosi ją brawurowo. Muszę też przyznać, że wspaniale się z nią pracowało".
Początkowo, kierownik produkcji Perry Blake nie był zwolennikiem pomysłu, żeby główna bohaterka przez cały film miała na sobie żółtą sukienkę. "Nikt nie wygląda dobrze w żółtym kolorze" - mówi. - "Potem jednak zacząłem przyglądać się żółtym elementom miejskiego krajobrazu. Ten kolor mają najczęściej ostrzegawcze znaki drogowe i część hydrantów. Zrobiliśmy próbne zdjęcia z Elizabeth w żółtej sukience na szarym, miejskim tle i od razu stało się jasne, że Steve wybrał odpowiedni kolor. To było niesamowite, bo nawet w barwnym otoczeniu dzielnicy Koreatown, sukienka wciąż odcina się od reszty. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem w niej Elizabeth, pomyślałem, 'To się może udać. Wygląda fantastycznie!' To był odważny, ale trafiony wybór".
"Żółta sukienka jest kluczem do całego filmu. Kiedy przeczytaliśmy scenariusz, wiedzieliśmy, że Elizabeth będzie chodzić po mieście w obcisłej, żółtej sukience, więc po tym przyszła faza projektowania, a następnie przymierzania strojów przez Elizabeth. Wreszcie znaleźliśmy właściwą. Ma przepiękny odcień, chociaż gdy rozmawiasz z kobietami, często mówią 'W żółtym nie wyglądam najlepiej'. Tymczasem Elizabeth wygląda w niej przepięknie" - puentuje Lucchesi.
Elizabeth Banks, gwiazda wielkich kinowych przebojów, takich jak seria "Igrzyska śmierci" oraz "Pitch Perfect" i "40-letni prawiczek", przyjaźni się z Brillem od lat, zaś reżyser od dawna chciał z nią pracować. "Od zawsze zwracam się do niej per Banks" - mówi Brill o swojej dobrej przyjaciółce. "Znam ją od dziesięciu lat i pisząc scenariusz myślałem, 'O Boże, Elizabeth byłaby niesamowita jako Meghan!' To wymagająca rola, ponieważ w niewielu filmach główny bohater jest obecny w niemal każdej scenie. To rola pod każdym względem pierwszoplanowa".
Brill i producenci zgodzili się co do tego, iż Banks jest wymarzona do tej roli i byli zachwyceni, gdy ją przyjęła. "Banks jest nie tylko piękna, ale też niesamowicie zabawna" - mówi Brill o swojej gwieździe. - "Jest w szczytowej formie i udowodniła, że potrafi dotrzymać kroku największym talentom komediowym w branży".
Banks, która ukończyła z wyróżnieniem uniwersytet Pensylwanii oraz kurs aktorstwa w American Conservatory Theater w San Francisco mówi, że zawsze lubiła grać takie bohaterki jak Meghan, wymagające nie tylko warsztatu aktorskiego, ale też wysiłku fizycznego. "Grałam Puka w 'Śnie nocy letniej'. Jestem wysportowana, uwielbiam biegać, skakać i kręcić sceny akcji bez udziału kaskadera. Nigdy nie mam dość takich ról. "Dzień z życia blondynki" dał mi ku temu doskonałą okazję. Moimi idolami są wspaniałe aktorki komediowe, które wykorzystywały slapstick, jak Lucille Ball. A Jaś Fasola jest mi o wiele bliższy niż można by się spodziewać".
Sama historia przypomniała też Banks o jej własnych powrotach do domu po jednonocnej przygodzie, czy też jako ona je nazywa "dumnych marszach". "Nie da się ukryć, iż kilku doświadczeń życiowych wolałabym nie powtarzać" - mówi uśmiechając się szeroko. - "Lecz w przeciwieństwie do nich, film śmieszy od początku do końca. Zabiera widzów w zabawną podróż. Według mnie jest skrzyżowaniem "Czarnoksiężnika z Oz" i "Odysei". Jest klasyczną opowieścią o odkrywaniu samego siebie w obliczu wielkich trudności życiowych oraz o spotkaniach z ludźmi, po których spodziewamy się jednego, a otrzymujemy coś zupełnie innego. Uważam, że osoby, które Meghan spotyka na swojej drodze, a które budzą w niej największe obawy, w rzeczywistości, niosą jej największą pomoc".
Podobnie jak Elizabeth Banks, Brill także przyznaje się, że kilka razy wracał rano po szalonej nocy. Kiedy jednak wpadł na pomysł filmu, nie myślał o własnej przeszłości, lecz uderzyła go wizja kobiety, która budzi się rano w obcym otoczeniu i musi dotrzeć do domu bez samochodu, komórki i pieniędzy.
Kluczową rolę Gordona, barmana, który niczym rycerz na białym koniu, przybywa Meghan z pomocą, gdy ta jest zbyt pijana, żeby wracać samochodem do domu, otrzymał James Marsden - idealny jako partner głównej bohaterki. "Jest porządnym gościem, który chce się nią zaopiekować" - mówi Marsden o Gordonie. - "Pisze powieści, a nie scenariusze, co w Los Angeles jest miłą odmianą. Kiedy budzi się i orientuje, że Meghan się wymknęła zostawiając telefon komórkowy, uświadamia sobie, że dziewczyna może być w tarapatach. Dociera więc do jej przyjaciółek i próbuje ją odnaleźć".
"Od lat chciałem pracować z Jamesem Marsdenem" - mówi Brill. - "Mało brakowało, a zagrałby w moim filmie "Wiosła w dłoń", lecz niestety wtedy się nie udało. W pamięci utkwił mi jego talent komediowy, fakt iż był przystojny, jak na głównego bohatera przystało, a do tego niezwykle sympatyczny. Cztery lata temu podjąłem kolejną próbę i wreszcie udało mi się zwerbować go na plan. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że przyjmie rolę. Rozmawiałem z Banks o tym, kto mógłby zagrać Gordona, a ona spytała, 'Co sądzisz o Jamesie Marsdenie?'. Odpowiedziałem, że nie wiem, czy się zgodzi, a ona na to, 'To zadzwońmy i spytajmy'. Po czym osobiście zostawiła mu wiadomość w poczcie głosowej".
"Pracowałem z Elizabeth dawno temu i pozostaliśmy w kontakcie" - mówi Marsden o przyjaźni z Banks. - "Ona jest jedną z tych osób, które znają wszystkich, więc człowiek ma wrażenie, że jeśli zna Elizabeth, zna każdego" - wyjaśnia gwiazda "Zaczarowanej". "Przez ostatnie lata szukaliśmy jakiegoś projektu, który mogliśmy wspólnie zrealizować, więc kiedy pojawiła się taka okazja, nie musiałem się zastanawiać.
W role dwóch najlepszych przyjaciółek Meghan, Rose i Denise, wcieliły się odpowiednio Gillian Jacobs i Sarah Wright. Chociaż mają jak najlepsze intencje, stają się katalizatorem całej serii niefortunnych zdarzeń w filmie, gdyż to Rose i Denise namawiają Elizabeth na wieczorne wyjście. Kiedy uświadamiają sobie, że Meghan zniknęła, wraz z Gordonem starają się ją odnaleźć. Ta trójka przetrząsa miasto w nadziei, że uda im się dostarczyć Meghan do stacji telewizyjnej w porze jej wieczornych wiadomości.
"Nie ma najmniejszych wątpliwości, że mózgiem całej operacji jest Rose" - opisuje swoją bohaterkę Jacobs, "gdyż nie brak jej siły charakteru i uporu. Doszłam do wniosku, że prawdopodobnie pracuje jako PR-owiec w przemyśle filmowym, bo ma ich świetne podejście, które polega na automatycznym przejmowaniu kontroli nad sytuacją".
Z drugiej strony, bohaterka Wright, Denise, nie jest taka błyskotliwa. "Denise jest nieco zakręcona i ma talent do mówienia niewłaściwych rzeczy w niewłaściwych momentach" - mówi aktorka. - "Myślę, że moja bohaterka jest nieco ekscentryczna i ma za długi język, dzięki temu cudownie było ją grać".
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!