Na Starych Powązkach pożegnano aktora Lecha Ordona
Mszą św. w Kościele pw. Karola Boromeusza na Starych Powązkach pożegnano w poniedziałek aktora Lecha Ordona. W obecności synów Adama i Krzysztofa, wnuków, krewnych i przyjaciół z teatru, urnę z prochami artysty złożono w kolumbarium, obok miejsca spoczynku jego żony Magdy Ordon.
Aktor zmarł 21 października. Miał 88 lat.
- Chcemy podziękować Panu Bogu za ten wielki dar, który w sposób szczególny uwydatniał się w jego życiu i twórczości - powiedział w homilii w kościele pw. Karola Boromeusza dominikanin ojciec Stanisław Tasiemski. - Bo dzięki niemu, dzięki kunsztowi jego pięknego słowa, które płynęło z jego ust. Dzięki temu wszystkiemu, co on jako artysta chciał przekazać nam (...), którzy żeśmy go podziwiali, i w naszym codziennym, nieraz takim trudnym życiu, poprzez kunszt (...) pozwolił nam zapomnieć o tym trudzie, o szarości naszego dnia - dodał o. Tasiemski.
Aktora na cmentarzu na Starych Powązkach żegnali licznie zgromadzeni artyści scen warszawskich, m.in. Maja Komorowska, Anna Seniuk, Daniel Olbrychski, Marek Barbasiewicz, Arkadiusz Janiczek.
W imieniu koleżanek i kolegów aktorów za lata wspólnej pracy na scenie podziękował Lechowi Ordonowi Damian Damięcki. - Skromność i pokora, a przy okazji szczere i otwarte mówienie o tym, że czynnik szczęścia (...) w dużej mierze przyczyniły się do tego, co dzisiaj z perspektywy czasu możemy nazwać życiem pełnym sukcesu - mówił Damięcki.
- Leszek Ordon to przede wszystkim aktor, aktor i jeszcze raz aktor! Ze wszystkim co za tym idzie: kochany człowiek, kapryśny i rozbrykany. (...) Jego kreacje pełne, dowcipne, kipiące temperamentem i przede wszystkim jego własne, rozpoznawalne, prawdziwe (...) - olśniewały - dodał.
W imieniu Związku Artystów Scen Polskich i pracowników Teatru Polskiego zmarłego artystę pożegnał aktor i przewodniczący Kapituły Członków Zasłużonych SPATiF-ZASP Krzysztof Kumor. - Był człowiekiem, z którym bardzo dobrze się pracowało. Był też skromny, nie gwiazdorzył, a teatr traktował jako warsztat pracy. Jego życzliwość rozładowywała napięcia, bo nie tylko był mistrzem formy charakterystycznej, komediowej, ale też świetnie działał na scenicznych partnerów - wspominał Kumor. - Ordon swoją pozycję zawodową nie zawdzięczał układom czy koneksjom, lecz własnej pracy i talentowi - dodał.
Lech Ordon (ur. 24 listopada w 1928 r. w Poznaniu - zm. 21 października br. w Załuskach) był popularnym aktorem teatralnym, telewizyjnym i radiowym. W 1948 r. został absolwentem PWST w Warszawie z siedzibą w Łodzi.
Zadebiutował 10 września 1946 r. rolą Lokaja w "Panu Jowialskim" Fredry w reżyserii Henryka Szeletyńskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Podczas pond sześćdziesięcioletniej pracy scenicznej pracował w sześciu teatrach: w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi (1946-49); w Teatrze Narodowym w Warszawie (1949-52); w Teatrze Współczesnym w Warszawie (1952-57); ponownie w Teatrze Narodowym (1957-72); w warszawskim Ateneum im. S. Jaracza (1972-83) oraz w Teatrze Polskim w Warszawie (1983-96).
Występował także w spektaklach Teatru Telewizji, słuchowiskach Teatru Polskiego Radia. W swej karierze Ordon zagrał ponad 150 ról filmowych i telewizyjnych. Popularność przyniosły mu role filmowe, m.in. w: "Żonie dla Australijczyka", "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", "Nie lubię poniedziałków", "Samochodziku i templariuszach", "Chłopach" i "Janosiku". Jubileusz pięćdziesięciolecia obchodził w Teatrze Polskim w Warszawie, gdzie pracował od 1983 r. Ostatni raz pojawił się na dużym ekranie przed sześcioma laty w "Listach do M".