"Na rauszu": Filmowy hołd dla alkoholu
27 listopada na ekrany polskich kin trafi duński dramat "Na rauszu". Prowokacyjny film Tomasa Vinterberga przedstawi historię grupy nauczycieli, którzy prowadzą lekcje pod wpływem alkoholu. W głównej roli zobaczymy Madsa Mikkelsena.
Film "Na rauszu" Tomasa Vinterberga znalazł się w tegorocznej oficjalnej selekcji prestiżowego festiwalu w Cannes i z miejsca wzbudził wielkie zainteresowanie.
Obraz opowiada o grupie przyjaciół - nauczycieli w szkole średniej, zainspirowanych teorią, że skromna dawka alkoholu w organizmie otwiera umysły na otaczający nas świat.
Prawdopodobnie jest mnóstwo dzieci w wieku szkolnym, które żałują, że ich nauczyciele nie są na co dzień "pod wpływem". Czy lekcje i szkoła nie byłyby łatwiejsze, gdyby twoi nauczyciele nie byli na nieustannym lekkim rauszu? Cóż, z takim właśnie pomysłem zmierzą się bohaterowie filmu Vinterberga. W głównej roli zobaczymy ulubionego aktora reżysera - Madsa Mikkelsena.
Gdy bohaterowie filmu rozpoczynają eksperyment, starając się utrzymać stały poziom alkoholu we krwi przez cały dzień pracy, nie spodziewają się, że będzie miał bardzo rożne skutki dla każdego z nich.
Obok Mikkelsena na ekranie zobaczymy inne gwiazdy duńskiego kina: Thomasa Bo Larsena, Magnusa Millanga, Larsa Ranthe i Susse Woldem. Scenarzystą filmu jest Tobias Lindhol ("Polowanie", "Komuna").
Rozmawiając o swym filmie, reżyser Tomas Vinterberg przypomina słynny cytat z Churchilla: "Nigdy nie piję przed śniadaniem".
"Inni wielcy pijacy, artyści i pisarze, tacy jak Czajkowski czy Hemingway, znajdowali w alkoholu odwagę i inspirację. Po pierwszych łykach wszyscy czujemy, że łatwiej prowadzi nam się rozmowę, pomieszczenie wydaje się większe, a problemy znacznie mniejsze" - twierdzi reżyser i dodaje, że w filmie "Na rauszu" chciał "wznieść toast na cześć tego, jak alkohol daje ludziom wolność".
"Na rauszu" zainspirowany jest teoriami norweskiego psychologa Finna Skårderuda, według którego człowiek rodzi się z za niskim o pół promila poziomem alkoholu we krwi.
"Chcemy, by był to rodzaj hołdu dla alkoholu, ale oczywiste jest też, że ma to być obraz pełen niuansów. W naszym badaniu istoty działania alkoholu jest również świadomość, że ludzie umierają i pogrążają się przez nadmierne picie. Funkcjonowanie z alkoholem jednocześnie nas ożywia, ale też zabija" - tłumaczy Vinterberg, którego polska widownia kojarzy z głośnego "Polowania" (z główną rolą... Madsa Mikkelsena).
W "Na rauszu" duński twórca opowiada historię "czterech miłych mężczyzn w średnim wieku". "Żyją w świecie, który wszyscy dobrze znamy - przepełnionym nudą i przeciętnością, w którym człowiek czuje się pogrążony w monotonii, zagubiony w przyzwyczajeniach, przytłoczony. Jednocześnie bohaterowie mają świadomość, że zbliża się śmierć. Przekroczyli półmetek przeciętnego okresu życia. Wolność młodości, zauroczenia i beztroska powoli stają się odległymi wspomnieniami. Mężczyźni postanawiają wziąć udział w eksperymencie polegającym na systematycznym spożywaniu alkoholu. Początkowo wdrażają swój pomysł w życie w związku z pracą w szkole średniej, gdzie są nauczycielami" - tłumaczy Vinterberg.
Reżyser jest świadomy tego, że humorystyczne przedstawienie poważnego tematu, jakim jest nadużywanie alkoholu, może zostać różnie odebrane przez widownię. Zaznacza jednak, że jego film ma jednocześnie prowokować i bawić.
"Mam nadzieję, że skłoni również do głębszych przemyśleń, a także zachęci do dyskusji widzów żyjących w świecie, który z pozoru w coraz większym stopniu zdominowany jest przez purytańską retorykę, choć rzeczywistość wygląda tak, że ludzie piją naprawdę dużo alkoholu, i to już w młodym wieku" - zaznacza Vinterberg i konkluduje, że "Na rauszu" to "hołd dla życia".
"To sposób odzyskania irracjonalnej mądrości, odrzucającej przepełniony lękami zdrowy rozsądek i pozwalającej dojrzeć czystą przyjemność wynikającą z apetytu na życie. Chociaż konsekwencje często bywają śmiertelne" - puentuje reżyser.