Reklama

Murzyński ojciec chrzestny

"Właściwie wszystko, co jest w American Gangster, już widzieliśmy" - pisze krytyka o najnowszym filmie Ridleya Scotta i jednym tchem wymienia słynnego filmu Francisa Forda Coppoli. "Murzyński ojciec chrzestny"? Brzmi nieźle...

"AMERICAN GANGSTER"

Film świetnie oddaje atmosferę Nowego Jorku tamtych lat: każdy kadr, nawet przypadkowy, wypełniony jest po brzegi detalami z epoki. (...) Zostawia jednak pewien niedosyt. Jego epicki rozmach skutkuje głównie nadnaturalną długością: zwłaszcza ostatnie 20 minut okropnie się wlecze. Cóż z tego, że wreszcie mamy wybitnych aktorów razem, a dialog między nimi jest odpowiednio inteligentny, skoro najważniejsza sprawa filmu została już załatwiona? Widać, że film chce być wielki, a jest zaledwie bardzo dobry: Murzyński ojciec chrzestny to nie jest, a i do Scorsese daleko".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"

Reklama

"Właściwie wszystko, co jest w American Gangster, już widzieliśmy. Historia przypomina mniej zamaszysta wersję Ojca chrzestnego z wariacjami na temat Honoru Prizzich. (...) Istotna zmiana jest właściwie jedna - gangster Scotta nie jest ani Włochem, ani Żydem ,ani Irlandczykiem, tylko Murzynem. Niby nic, a jednak rzecz to dość wyjątkowa".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik""


"PERSEPOLIS"

"Persepolis ostro bije w religijny fanatyzm, ale nie traci charakteru prywatnego wyznania. Jako opowieść o bezdomności jest chwilami wzruszająca (zwłaszcza relacja Marjane z babcią, kobietą mądrą, szczerze mówiącą, co myśli i pełniącą funkcję moralnego przewodnika), chwilami bardzo zabawna - humor przyprawiony autoironią zawsze pomaga przetrwać najgorsze. Czarno-białe, płaskie obrazy mogą się w epoce komputerowych wyczynów studia Pixar wydać ryzykownym pomysłem, ale mnie ich dwuwymiarowość nie raziła".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"

"Równocześnie zabawne i przygnębiające animowane Persepolis irańskiej autorki Marjane Satrapi to dzieło wciągające bardziej niż niejedna fabuła z najlepsza obsadą. (...) Persepolis powinno nam być szczególnie bliskie. Wiele z doświadczeń Marjane i jej bliskich stało się przecież naszym udziałem. Dobrze znamy te absurdy codziennego życia upływającego pod znakiem zakazów i nakazów. Znamy także wrażenie zniewolenia i braku nadziei. Ale także przekory i humoru".
Elżbieta Ciapara, "Dziennik"


"METODA"

"Kłuje mnie nazbyt prosta wymowa - firma chce człowieka bez właściwości, a droga do kariery wiedzie po trupach rodzinnego życia (choćby było ono tylko szansą). Na szczęście jest w Metodzie coś więcej niż tylko krytyka korporacyjności, po którą współczesny teatr (pamiętam choćby sztukę Po deszczu z Teatru Powszechnego sprzed paru lat) sięga zaskakująco często".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

"Metoda jest zdecydowanie przegadana i mniej więcej w połowie znamy już większość jej tajemnic. Fundowane w drugiej części eskalacje budowanych wcześniej konfliktów, choć bywają pomysłowe, nic nowego tak naprawdę nie wnoszą. Zakończenia też można się z dużym wyprzedzeniem domyślić, a dość w sumie oczywiste wnioski sformułować w ciemno. Zbyt prosta okazała się filmowa metoda na teatralna ".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"


"ASTERIX NA OLIMPIADZIE"

"Do tego z rozmachem zrealizowanego filmu zaangażowano specjalistów od wystawnego kina. (...) Imponujący budżet blisko 80 milionów euro zapewne musiał też udźwignąć gościnne występy gwiazd sportu - np. Michaela Schumachera, Jeana Todta i Zinedine'a Zidane'a. Jaki efekt? Nie wiadomo - film do ostatniej chwili (również przed polskimi dziennikarzami) trzymany był w tajemnicy. Pozostaje więc jedynie informacja, że Polska to pierwszy kraj, w którym Asterix na olimpiadzie trafia do kin (odbyły się dotąd tylko specjalne pokazy w Paryżu)".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

"Złożony z cytatów i popkulturowych skojarzeń Asterix na Olimpiadzie nie dorównuje poprzedniemu filmowi o dzielnych Galach. mimo wszystko to niezła rozrywka (...) [a] parę perełek zasługuje na uwagę. Pierwsza jest znakomity (i niebędący częścią komiksu) wątek relacji Cezara (Alain Delon we własnej osobie) z usynowionym przez niego Brutusem (belgijski gwiazdor Benoit Poelvoorde). Wielki talent komiczny Belga kontrowany wyniosłością i przesadną powagą Francuza wywołuje salwy śmiechu".
Magdalena Michalska, "Dziennik"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gangsterzy | Ojców | krytyka | Gazeta Wyborcza | Asterix | dziennik | filmy | chrzestny | ojciec | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy