Mroczny umysł Johna Cusacka
Edgar Allan Poe napisał niegdyś w jednym ze swoich wierszy: "Co widzimy, co wydaje się, to jest tylko przyśnienie w śnie...". Ciekawe, jakie zatem uczucia wzbudziłby w nim samym thriller "The Raven", w którym w osobę słynnego amerykańskiego literata wciela się John Cusack.
Obrosła w liczne legendy postać prekursora noweli kryminalnej została tu ukazana na tle skomplikowanej historii: oto w XIX-wiecznym Baltimore grasuje tajemniczy seryjny morderca, który w swoich zbrodniach odtwarza makabryczne morderstwa z opowiadań Poe'ego.
Badający sprawę detektyw Emmett Fields (Luke Evans) początkowo zalicza pisarza do grona podejrzanych, jednak po pewnym czasie musi zwrócić się doń o pomoc. Czterdziestoletni Poe sam ma poważne kłopoty: jest wycieńczonym przez nałóg alkoholikiem, którego dni są już praktycznie policzone - a na domiar złego morderca porywa jego ukochaną Emily (Alice Eve) i przetrzymuje ją jako zakładniczkę.
- Cała ta historia przypominała mi opowiadanie "Koliste ruiny" Jorgego Luisa Borgesa - mówi John Cusack. - Kto tutaj śni, a kto jest bohaterem cudzego snu? Poe musi w pewnym sensie zrozumieć swój własny umysł, a może raczej umysł swojego sobowtóra. W przedziwny sposób jego literackie wymysły ożywają - i niszczą go.
- Stwierdziłem, że ten film jest jak twórczość Poe'ego: komercyjna, ale zarazem prowokująca czytelnika do zgłębiania bardzo interesujących metafizycznych zagadek. Podobnie jest ze scenariuszem "The Raven": jest komercyjny, ale jednocześnie głęboki. To fajna sprawa.
- Nie chcę zdradzać zbyt wiele na temat tego, do których opowiadań Poe'ego sięgnęliśmy - dodaje aktor - ponieważ chcemy, żeby widzowie mieli niespodziankę. To jednak oczywiste, że oparliśmy się na "Studni i wahadle", "Serce oskarżycielem", "Zabójstwie przy Rue Morgue" i paru innych. Osobiście chciałem, żebyśmy wykorzystali również wątki z "Hop-Frog", ale nie pasowały one do naszej opowieści.
O Edgarze Allanie Poe'em można śmiało powiedzieć: ilu ludzi, tyle opinii. Geniusz i szaleniec zarazem, był swoim własnym największym wrogiem. Zmagał się z nawrotami depresji i cierpiał na chroniczny niedobór środków finansowych. Kochał swoją żonę Virginię (która zmarła w 1847 r., dwa lata przed jego śmiercią) - i regularnie ją zdradzał.
Cusack, który odebrał mój telefon na planie filmowym gdzieś na angielskiej prowincji, spieszy pisarzowi z odsieczą.
- Tak, tak, tak, tak, tak - i nie, jeśli chodzi o to ostatnie - mówi. - Nie sądzę, żeby faktycznie zdradzał Virginię. To, co o nim wyczytałem, prowadzi mnie do wniosku, że był seryjnym... monogamistą. Sądzę, że wręcz uwielbiał damskie towarzystwo; na pewno bardziej niż towarzystwo mężczyzn. Potrzebował pań w swoim otoczeniu. Lubił, kiedy się w nim durzyły.
- Powiedziałbym też, że był libertynem w specyficznym znaczeniu tego słowa: upijał się, wiecznie szukał zaczepki i był pierwszy w kolejce wszędzie tam, gdzie w grę wchodziło łamanie konwenansów. Zdecydowanie jednak kochał swoją Virginię. Seks nie był, moim zdaniem, jego głównym celem w życiu. Fizyczna bliskość nie była dla niego aż tak ważna.
A zatem, zważywszy na pokrętne ścieżki fabuły filmu, w jakim stopniu będzie widzom dane poznać prawdziwe oblicze Poe'ego? Mój rozmówca milknie na chwilę, po czym odpowiada z namysłem:
- Na pewno publiczność sporo się o nim dowie, bo w filmie prezentujemy jego poglądy, sposób bycia i wypowiadania się. W miarę, jak Poe dokonuje dekonstrukcji swojej własnej twórczości, żeby wniknąć w umysł przestępcy, okazuje się, że zgłębia on swoje własne jestestwo. Poznając jego twórczość, przenikamy również jego mentalność.
Zobacz zwiastun filmu "The Raven":
Jak każdy aktor grający w głośnej premierze kinowej, Cusack trzyma kciuki za dobry wynik "The Raven". W głębi duszy liczy jednak na coś jeszcze, a mianowicie, że film zachęci widzów do zainteresowania się materiałem źródłowym...
- W tym projekcie wspaniałe było właśnie to, że mogliśmy powrócić do jego opowiadań, wgryźć się w język jego pisarstwa i w jego myśli - mówi. - Zaszczytem było móc wskrzesić jedną z najwspanialszych postaci w historii amerykańskiej kultury. Czułem związaną z tym odpowiedzialność ciążącą na nas - ale też rozumiałem, jaka to wyjątkowa szansa.
- Móc posługiwać się jego językiem i wizjami; zgłębiać jego umysł - to był prawdziwy przywilej. Nie jest to umysł, w którym chciałbym zostać na dłużej, ale z całą pewnością taka krótkotrwała przygoda była ekscytująca. W głębi duszy Poe rzeczywiście był udręczony. Jako pisarz od zawsze cieszy się uwielbieniem i poważaniem, ale odkrywanie jego twórczości na nowo sprawiło mi niebywałą satysfakcję.
- Mam nadzieję, że film będzie podobał się widzom - i że pod jego wpływem znów zainteresują się dorobkiem tego wielkiego pisarza.
(fragment wiersza w przekładzie Józefa Czechowicza)
Ian Spelling
New York Times
Tłum. Katarzyna Kasińska