Reklama

"Mission: Impossible", czyli jak Tom Cruise został kaskaderem

Tom Cruise wspiął się na najwyższy wieżowiec świata. Tom Cruise starał się dostać do kokpitu odbijającego od ziemi samolotu. Tom Cruise wykonał 106 skoków ze spadochronem dla nakręcenia maksymalnie trzech minut filmu. Wszystkich wyżej wymienionych i wielu więcej atrakcji uświadczyli widzowie kolejnych części serii "Mission: Impossible". 20 maja 2021 minie ćwierćwiecze od premiery pierwszej odsłony cyklu.

Tom Cruise wspiął się na najwyższy wieżowiec świata. Tom Cruise starał się dostać do kokpitu odbijającego od ziemi samolotu. Tom Cruise wykonał 106 skoków ze spadochronem dla nakręcenia maksymalnie trzech minut filmu. Wszystkich wyżej wymienionych i wielu więcej atrakcji uświadczyli widzowie kolejnych części serii "Mission: Impossible". 20 maja 2021 minie ćwierćwiecze od premiery pierwszej odsłony cyklu.
Tom Cruise jako Ethan Hunt w "Mission: Impossible" /Cruise Wagner Productions/Collection Christophel /East News

Film Briana de Palmy z 1996 roku stanowi bezpośrednią kontynuację serialu pod tym samym tytułem, emitowanego w latach 1966-1973 przez stację CBS. Opowiadał on o małym oddziale należącym do agencji Impossible Missions Force (IMF). Od drugiego sezonu grupą dowodził grany przez Petera Gravesa Jim Phelps, a wśród członków głównej obsady znalazł się między innymi Martin Landau, późniejszy laureat Oscara za drugoplanową rolę w "Edzie Woodzie". Serial został wznowiony w latach 1988-1990. Ze starej obsady powrócił wówczas jedynie Graves.

Reklama

Film de Palmy opowiadał o kolejnym oddziale zebranym przez Phelpsa, w którego tym razem wcielił się Jon Voight. Nowa drużyna udaje się na misję do Pragi. Tam dochodzi jednak do tragedii - niemal wszyscy członkowie ekipy giną. Przeżywają jedynie Ethan Hunt (Tom Cruise) i Claire (Emmanuelle Béart), żona Phelpsa. Okazuje się, że w IMF działa podwójny agent. Wszelkie poszlaki wskazują na Hunta. Teraz musi on uciekać przed swoimi dawnymi pracodawcami, udowodnić swą niewinność i pomścić zabitych towarzyszy.

Prawa do obu seriali należały do wytwórni Paramount Pictures, która od dłuższego czasu nosiła się z zamiarem realizacji jego filmowej adaptacji. Okazja pojawiła się za sprawą Toma Cruise'a. Popularny aktor jako dziecko uwielbiał produkcję telewizyjną z Landauem i Gravesem. Film był współprodukowany przez jego wytwórnią C/W Productions, którą otworzył razem z Paulą Wagner, byłą agentką castingową. Gwiazdor początkowo pracował nad filmem z Sydneyem Pollackiem, jednak ostatecznie na stanowisko reżysera wybrał Briana de Palmę.

Ogromny problem stanowił scenariusz, który był kilkukrotnie przepisywany. De Palma miał kilka pomysłów na sceny akcji. Scenarzyści nie byli jednak zadowoleni z wypełnień między nimi. W dodatku Cruise co chwilę nalegał na podbicie efektowności scen, chcąc onieśmielać widzów przy każdej możliwej okazji. Jego pomysły podniosły budżet filmu z kwoty oscylującej w okolicach 50 milionów dolarów do aż 62 milionów.

Jedną z fantazji aktora była scena w praskiej restauracji, podczas której grany przez niego Ethan Hunt ucieka przed swoimi zwierzchnikami dzięki rozbiciu ogromnych akwariów. Sprawiła ona niemały kłopot ekipie realizacyjnej. Istniała możliwość ranienia aktora przez jeden z odłamków szkła, w najgorszym wypadku mógł on też utonąć - do pomieszczenia miało zostać wlane przeszło 16 ton wody. Mimo to skorzystanie z usług kaskadera nie wchodziło w grę. Cruise zgodził się wystąpić w scenie. Dla niego kręcenie skończyło się z potłuczoną kostką. Jeden z kaskaderów miał mniej szczęścia - sporej wielkości kawałek szkła wbił się w jego nogę.

Cruise chciał także, by finał filmu rozegrał się na dachu pociągu. Jego realizacja zajęła sześć tygodni. Zanim do niej doszło, reżyser i jego pomocnicy musieli się sporo napracować, by spełnić oczekiwania gwiazdy. Cruise stwierdził, że w finale najlepiej sprawdziłby się superszybki francuski pociąg TGV. Gdy uzyskano zgodę na jego użycie, zaczęto poszukiwanie torów, na których możliwa byłaby realizacja zdjęć. Na koniec zostawiono kwestię realizmu - twórcom zależało na oddaniu szybkości pociągu między innymi poprzez zniekształcenie twarzy aktorów znajdujących się na jego dachu.

Cruise przypomniał sobie o maszynie, na której swego czasu ćwiczył spadochroniarstwo. Na jego prośbę na planie pojawiło się jedyne takie urządzenie w Europie. Dzięki niemu wiatr uderzający w twarz Cruise'a i pozostałych osób biorących udział w scenie osiągał prędkość aż 225 kilometrów na godzinę.

"Mission: Impossible" miało swą uroczystą premierę 20 maja 1996 roku. Dwa dni później film wszedł do ogólnokrajowej dystrybucji, stając się pierwszą produkcją, która wystartowała jednocześnie w ponad 3000 kin. Krytycy byli podzieleni. Chwalili stronę wizualną i narzekali na niemającą większego sensu fabułę oraz pozbawione charakteru postaci. Ich opinia nie miała jednak znaczenia. Film zarobił na całym świecie ponad 457,6 miliona dolarów. Powstanie sequela było więc tylko kwestią czasu.

Według pierwotnego zamysłu twórców, oryginalna obsada miała pojawić się w filmie kinowym. Jej członkowie nie przyjęli jednak tego pomysłu z entuzjazmem. "Kiedy pracowali nad pierwszą wersją scenariusza [...] chcieli wymordować całą drużynę, zniszczyć ją za jednym zamachem, a ja byłem temu przeciwny" - wspominał Martin Landau w wywiadzie dla MTV z 2009 roku.

"Zrobili z tego film sensacyjno-przygodowy. Oryginał był grą umysłową. [...] Zmienił się więc cały zamysł fabuły. Po co grać w czymś, gdzie moja postać właściwie sprowadzała się do samobójstwa na początku? Spasowałem. Poza tym scenariusz nie był szczególnie dobry" - dodał legendarny aktor. Pozostali aktorzy z serialu również nie zostawili na filmie de Palmy suchej nitki. Greg Morris, który wystąpił we wszystkich siedmiu sezonach "Mission: Impossible", wyszedł z kina w połowie seansu.

Równie niezadowolony był Peter Graves, czyli oryginalny Jim Phelps. On także został zaproszony do współpracy przez twórców filmu, jednak zrezygnował z niej, gdy okazało się, że to jego bohater - przez lata protagonista serialu - ma okazać się zdrajcą. "Przykro mi, że nazwali (postać graną przez Jona Voighta) Phelps. Mogli to rozwiązać inaczej: dać na początek scenę ze mną albo chociaż telegram ode mnie: 'Cześć chłopaki, przechodzę na emeryturę, pojechałem na Hawaje. Dziękuję, przejmujecie pałeczkę'".

Z czasem pojawiały się kolejne filmy z serii "Mission: Impossible", która dziś stanowi jedną z najpopularniejszych na świecie - sześć produkcji zarobiło łącznie ponad 3,57 miliarda dolarów. We wszystkich odsłonach zagrali tylko dwaj aktorzy: Cruise oraz Ving Rhames, wcielający się w hakera Luthera Stickella. Poza nimi na ekranie pojawili się między innymi Anthony Hopkins, Simon Pegg, Philip Seymour Hoffman, Jeremy Renner, Alec Baldwin i Vanessa Kirby.

Siódma odsłona serii ma wejść do kin w maju 2022 roku. Z kolei Cruise z każdym kolejnym filmem pozwalał sobie na coraz bardziej niebezpieczne popisy kaskaderskie. Szybko stały się one wizytówką serii. Aż strach pomyśleć, czym gwiazdor zaskoczy nas podczas kolejnej misji niemożliwej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mission: Impossible
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy