Mikołaj Roznerski: Ekstremalne warunki na planie "Karbali"
Niedawno Mikołaj Roznerski wrócił z Jordanii, gdzie pracował na planie filmu wojennego "Karbala". Tymczasem jego bohater w "M jak miłość" próbuje odnaleźć się w roli taty samotnie wychowującego dziecko. Na planie aktor wykorzystuje własny bagaż doświadczeń.
Lato i wakacje przed nami, a ty już byłeś w dalekiej podróży...
Mikołaj Roznerski: - Wakacjami bym tego wyjazdu nie nazwał, to było trzynaście dni ciężkiej pracy. Kończyliśmy w Jordanii film pod tytułem "Karbala" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Dwanaście godzin dziennie biegaliśmy w mundurach i strzelaliśmy w ekstremalnych warunkach, było bardzo ciężko. Zdjęcia powstawały na pustyni, gdzie w ciągu dnia temperatura sięgała trzydziestu siedmiu stopni Celsjusza, a w nocy spadała do dziesięciu, oraz na przedmieściach miasta Madaba, w którym mieliśmy bazę. To niedaleko Ammanu, stolicy Jordanii.
Świetna przygoda, tym bardziej że nieraz w wywiadach mówiłeś o tym, jak bardzo chcesz grać w filmach wojennych.
- Jestem wdzięczny Krzyśkowi Łukaszewiczowi, z którym znamy się z planu "M jak miłość", że mi zaufał i pozwolił zrealizować się w takim filmie. Miałem pole do popisu, mogłem się wyżyć - życzę sobie jak najwięcej takich postaci! "Karbala" to filmowa wersja dramatycznego wojennego wydarzenia - walk w zasadzce, którą w 2004 roku na polski kontyngent wojskowy w Iraku zastawiła Al-Kaida. Nasi żołnierze, razem z Bułgarami, odparli atak przeważających sił przeciwnika, nie ponosząc przy tym żadnych strat w ludziach. To bardzo ważny film. Mój bohater Rożen jest jednym z żołnierzy, którzy brali udział w tej heroicznej potyczce. To wrażliwy, ale jednocześnie twardy facet. Przeżyłem niesamowitą przygodę i doświadczenie. Miałem przyjemność pracować ze świetnymi aktorami, reżyserem i ekipą realizującą zdjęcia, a do tego posmakowałem innej kultury. Po raz pierwszy pojechałem do kraju arabskiego. Ten wyjazd zapewne pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Czekam z niecierpliwością na premierę filmu, która odbędzie się we wrześniu.
Jakie wrażenia przywiozłeś ze sobą? Podobało ci się w Jordanii?
- Nie ukrywam, że spotkało nas wiele niespodzianek. W tym rejonie świata w wielu krajach rozgrywają się konflikty zbrojne, Jordania jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie panuje pokój, co nie oznacza, że jest bezpiecznie. Napotkaliśmy na różne trudności. Gdy miejscowi zauważali ludzi w mundurach, nie do końca wiedzieli, czy mają do czynienia z filmowcami, czy wojskiem. Zdarzyło się, że musieliśmy zmieniać miejsce zdjęć, bo przeganiali nas z wybranych lokalizacji. Czasami byli mili, czasami rzucali w nas kamieniami. Raz naprawdę się bałem... Jordania ma plusy i minusy, ale to nie moja bajka.
Miałeś czas na zwiedzanie?
- Byłem w pięknym mieście skalnym Petra i nad Morzem Martwym. Nie pływałem, bo to niemożliwe ze względu na bardzo wysoki poziom zasolenia wody, za to wysmarowałem się od stóp do głów błotem i algami, które mają właściwości lecznicze. W Jordanii jest dość osobliwie, to nie jest kraj nastawiony na turystykę, trudno tam spotkać Europejczyka.