Mickey Rourke: Sesja z lwem
Mickey Rourke podzielił się na Instagramie traumatyczną, a przy tym nieudaną sesją zdjęciową, którą zafundowała mu wybitna fotografka gwiazd - Stephanie Pfriender Stylander.
Czarno-białe zdjęcie, które udostępnił Rourke, wygląda jak dokumentacja bardzo nieudanej znajomości. I tym też się okazuje. Po jednej stronie kanapy siedzi wyraźnie spięty aktor, po drugiej - również nie za bardzo zachwycony tą sytuacją lew.
Rourke napisał: "To była bardzo niekomfortowa sesja, myślę, że zarówno dla niego, jak i dla mnie. Jak widać, trzymamy się na dystans. Kilka chwil po zrobieniu tego zdjęcia lew położył się na mojej piersi, a potem wydał jeden z tych lwich dźwięków - głęboki warkot".
Aktor podchodzi dziś do tego wydarzenia z poczuciem humoru, ale wówczas był przerażony. "Mając lwa na klatce piersiowej czułem się tak, jakby przygniotła mnie lodówka. Kiedy wydawał więcej lwich odgłosów, otwierał paszczę. Jego zęby były cholernie ogromne" - wspomina.
Aktor zapytał wtedy tresera, który opiekował się zwierzęciem, czy nie mógłby dostarczyć mniejszego lwa. "On na to, Mickey, to jest mały lew" - śmieje się gwiazdor. Mickey Rourke dodał, że sesja skończyła się po 5-6 minutach. Tyle wytrzymał, zanim powiedział: "Dość tego g...".
W tej sytuacji jedyne słynne zdjęcia aktora, które wykonała mu Stephanie Pfriender Stylander, to portrety z 1995 roku, do których pozuje z papierosem trzymanych w palcach o paznokciach pomalowanych na czarno.