Michael Caine po francusku
Sir Michael Caine otrzymał order od francuskiego ministra kultury. Brytyjski aktor zażartował, że Francuzi docenili go, ponieważ zna ich język.
Podczas uroczystości, na której wręczono mu odznaczenie, okazało się jednak, że aktor nie mówi bezbłędną francuszczyzną. Caine przekręcił nazwę orderu i w rezultacie podziękował za wyższe odznaczenie niż to, które faktycznie dostał.
77-letniemu aktorowi nadano Ordre des Arts et des Lettres. Minister kultury Francji wręcza ten order osobistościom, które "istotnie przyczyniły się do wzbogacenia dziedzictwa kulturowego Francji".
Caine, natomiast zrozumiał, że uhonorowany zostanie Legią Honorową, najwyższym odznaczeniem Francji, ustanowionym przez Napoleona, wówczas Pierwszego Konsula Republiki Francuskiej.
Wymieniając liczne osiągnięcia Caine'a w przemyśle filmowym, poczynając od "Alfie" na "Batmanie" kończąc, Frederic Mitterrand, francuski minister kultury określił Caine'a "prawdziwego dżentelmena", który ucieleśnia "humor, magię i ciepło kina".
Minister wspomniał, że kiedy Caine pierwszy raz przyjechał do Paryża, sprzedawał frytki, żeby związać koniec z końcem. Po latach aktor powrócił do stolicy Francji, gdzie podpisał kontrakt do filmu "Człowiek, który chciał być królem" w reżyserii Johna Hustona.
"Zawsze uwielbiałem ten kraj, ludzi i jedzenie. Do tej pory nie wiedziałem, czy jest to uczucie odwzajemnione" - Caine powiedział podczas podziękowań łamaną francuszczyzną.
"Jestem kwintesencją angielskiego dżentelmena, ale nie snobem, jeśli rozumiecie, o czym mówię. Co więcej, znam francuski - może nie najlepiej, ale mówię w tym języku" - dodał aktor.
Brytyjczyk dodał, że zakochał się we francuskim kinie oglądając Jeana Gabina, który był "blondynem jak on, kiedy wszyscy ówcześni aktorzy Hollywood byli brunetami". Przyznał również, że nigdy nie miał okazji zagrać w filmie francuskiej produkcji.