Reklama

"Miasteczko Halloween": Mija 30 lat od najstraszniejszych Świąt w historii kina

"Chłopcy i dziewczęta wieku każdego, chcecie zobaczyć coś dziwnego?" - brzmiały pierwsze słowa piosenki otwierającej "Miasteczka Halloween". Niepokojący utwór zapraszał nas do tytułowego miejsca, w którym Halloween jest codziennie. Nad jego przebiegiem czuwa natomiast Dyniowy Król, czyli Jack Skellington - istota chuda jak tyczka, ale za to obdarzona entuzjazmem tuzina przedszkolaków, które przedawkowały cukier. 9 października 2023 roku kultowa animacja poklatkowa Henry'ego Selicka obchodzi swe trzydzieste urodziny.

Zaczęło się od wiersza, który 24-letni Tim Burton napisał w 1982 roku, zaraz po realizacji krótkometrażowego "Vincenta". Liczył on trzy strony i czerpał z ulubionych świąt młodego reżysera: Halloween i Bożego Narodzenia. Jako dziecko reżyser był bardzo samotny, a w te dni świat jakby nabierał kolorów. Czekał na nie przez cały rok. Wiersz nosił tytuł "The Nightmare Before Christmas" - "Koszmar przed Gwiazdką". Burton, wówczas animator w wytwórni Disneya, zaczął myśleć o jakimś rozwinięciu wiersza. Może książka obrazkowa? Kolejny krótki metraż? 

Reklama

"Miasteczko Halloween": Pierwsze próby realizacji

"Pomyślałem, że fajnie byłoby zrobić z tego animację poklatkową. Zresztą w tamtym czasie chciałem robić cokolwiek" - wspominał w wywiadzie dla "The Los Angeles Times". "Może udałoby się namówić Vincenta Price'a, by został narratorem? Może będzie z tego dwudziestominutowy film? Chodziłem po stacjach i to pitchowałem pomysł, poszedłem nawet do telemarketingu. Po prostu chciałem to nakręcić". 

W wolnym czasie rysował projekty groteskowych postaci, a jego współpracownik Rick Heinrichs zaczął tworzyć modele bohaterów. Swoimi pomysłami podzielili się między innymi z Henrym Selickiem, także animatorem pracującym w Disneyu. W pewnym momencie sama wytwórnia sygnowana postacią Myszki Miki zaczęła rozważać sfilmowanie pomysłu. Jej włodarze szybko doszli jednak do wniosku, że jest on dla nich zbyt dziwny. Możliwość jego realizacji ostatecznie upadła w 1984 roku, gdy Burton został zwolniony. 

"Miasteczko Halloween": Nowy reżyser

W ciągu kilku lat reżyser, uważany do tej pory za dziwaka, zapełniającego kartki niepokojącymi rysunkami, stał się jednym z najoryginalniejszych twórców pracujących w Hollywood, a przy okazji także najbardziej kasowych. Jego "Sok z żuka" zachwycił stroną wizualną i czarnym humorem, a "Batman" rozbił bank. Tymczasem Burtonowi przez cały czas chodził po głowie pomysł realizacji filmu na podstawie swojego wiersza. Gdy odkrył, że Disney wciąż posiada do niego prawa, zwrócił się do władz wytwórni. 

Tym razem spotkał się z otwartością. Włodarze Disneya uważali, że pomysł pomoże rozwinąć animację poklatkową. Dzięki temu ich studia podtrzyma pozycję pioniera w tej dziedzinie. Lata później, gdy "Miasteczko Halloween" było już gotowe, szefowie marketingu nie ukrywali jednak, że mają problem z reklamowaniem filmu. "Przeprowadziliśmy pokazy testowe dla wszystkich grup wiekowych i na pewnym poziomie — między czwartym i szóstym rokiem życia — niektóre dzieciaki były przerażone tym, co zobaczyły. Inne natomiast były zachwycone". 

Już na początku pojawił się spory problem. Burton mógł wyprodukować film, ale nie miał czasu, by poświęcić mu całą uwagę. Właśnie pracował nad "Powrotem Batmana", był też zakontraktowany do innych projektów. "Miasteczko..." wymagałoby tymczasem około trzech lat pracy. Ktoś musiał go więc zastąpić w fotelu reżyserskim. Twórca "Edwarda Nożycorękiego" wskazał Selicka. Ten także rozstał się z Disneyem w latach osiemdziesiątych, ale nie odniósł takiego sukcesu, jak jego dawny kolega. Pracował przy reklamach oraz krótkich animacjach tworzonych dla MTV. 

"Miasteczko Halloween": To będzie musical

Na potrzeby realizacji filmu Selick stworzył wyspecjalizowane studio filmowe w San Francisco. Wkrótce na 40 tysiącach stóp kwadratowych powstały makiety scenografii, a 120 pracowników przez trzy lata wprawiały w ruch modele przedstawiające Jacka i jego groteskową ferajnę. Praca nad filmem była czasochłonna. Według wyliczeń "The Los Angeles Times" czternastu animatorów pracujących równolegle na kilku planach mogło w ciągu tygodnia wyprodukować maksymalnie i przy ogromnym wysiłku 70 sekund filmu. 

By napisać scenariusz, Burton poprosił o pomoc Michaela McDowella, z którym wcześniej współpracował przy "Soku z żuka". Tym razem ich współpraca była niezwykle trudna. Burton w końcu doszedł do wniosku, że wigilijny Koszmar musi być musicalem. O pomoc poprosił kompozytora Danny'ego Elfmana, swojego stałego współpracownika. Ten napisał jedenaście piosenek. Jak sam później przyznał, była to jedna z najprostszych robót w jego karierze. Wszystkie pomysły zebrała Caroline Thompson, która współpracowała z Burtonem przy "Edwardzie...". Jej scenariusz był podstawą filmu, od której twórcy chętnie odchodzili w czasie realizacji. Jak przyznał Selick, z gotowym filmie zachowało się tylko kilka linijek dialogów, których autorką była Thompson. 

"Miasteczko Halloween" i Jack - Dyniowy Król

"Miasteczko Halloween" opowiadało historię Jacka Skellingtona, ducha święta Halloween, który przechodzi kryzys. Co roku wraz z pozostałymi mieszkańcami celebruje zjawy i potwory, zostaje obwołany Dyniowym Królem i wszyscy się świetnie bawią — a na następny dzień zaczynają szykować się do przyszłorocznych obchodów. Rutyna zaczyna go dobijać. Wtedy trafia do Miasteczka Gwiazdkowego, w którym poznaje Świętego Mikołaja. Zafascynowany Bożym Narodzeniem, postanawia je zrozumieć. Nie potrafi, więc decyduje się je przejąć i ulepszyć. Tego roku w sanie zostaną zaprzęgnięte kościotrupy reniferów, a wszystkie dzieci — grzeczne i niegrzeczne — znajdą pod choinką coś strasznego. 

"Według mnie koktajl Halloween i Gwiazdki jest czymś pięknym, i bardzo podoba mi się pomysł, by opowiedzieć o postaci, będącej jakby odwrotnością Grincha" - mówił Burton w wywiadzie dla "The Los Angeles Times". "[Jack] jest bohaterem pełnym pasji, który do końca nie wie, co robi". Krytycy zgadzali się zresztą, że protagonista "Miasteczka Halloween" jest postacią tragiczną — samolubem, który sam sprowadza na siebie (i Boże Narodzenie) niebezpieczeństwo. Jego droga polega na zrozumieniu własnych błędów i zadośćuczynieniu im. 

Postać zawdzięcza swą popularność także pomysłowemu designowi. Wysoki i tyczkowaty Jack, o charakterystycznej białej czaszce, ogromnych oczodołach, szerokim uśmiechu, z muchą przypominającą nietoperza i czarnym garniturze w białe paski (dodano je, by postać nie zlewała się z otoczeniem) szybko stał się fenomenem popkulturowym. Jest nim do dziś i gości na wszelakich ubraniach oraz gadżetach inspirowanych filmem. 

"Miasteczko Halloween" kosztowało zaledwie 24 miliony dolarów — o wiele mniej od innych animacji Disneya, skierowanych do większej grupy odbiorców. Zyski wysokości 91 milionów były więc sukcesem. Nikt nie spodziewał się jednak, że Jack, szmaciana lalka Sally i widmowy piesek Zero, będą przez lata powracali w innych dziełach popkultury i gadżetach. Powinno nas to cieszyć. W końcu każdy ma czasem ochotę na coś dziwnego. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tim Burton | miasteczko halloween
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy