Reklama

Mel Gibson: Szczęśliwa wpadka?

Dwa tygodnie po amerykańskiej premierze filmu "Apocalypto" Mel Gibson wyznał, że swój antysemicki wybryk z wakacji traktuje jako rodzaj "daru".

Gibson nie raz już udowodnił, że nie pasuje do stereotypu hollywoodzkiej gwiazdy. Ta, po wpadce, która zdarzyła się Gibsonowi (złapany za jazdę pod wpływem alkoholu, zwyzywał funkcjonariuszy i winą za wszelkie wojny obarczył Żydów), założyłaby pokutną szatę i udała się do Canossy.

Twórca "Apocalypto" kilka dni temu udzielił jednak serwisowi "darkhorizons.com" wywiadu, w którym twierdzi, że całe zdarzenie wpłynęło na niego niezwykle motywująco.

"Doświadczenie to było dla mnie jak wybawienie, gdyż oczyściło mi umysł i kazało skupić się na naprawdę ważnych istotnych rzeczach" - powiedział Gibson.

Reklama

Reżyser skrytykował też media, za nagłośnienie całego zdarzenia.

"Pisanie o tym stało się w pewien sposób trendy a na pewno wpłynęło na sprzedaż gazet" - zauważył Gibson.

"Wszyscy ze mnie szydzili i obwiniali mnie za to zdarzenie, ale mówię wam, jeśli jest ktoś, komu nigdy nie zdarzyło się palnąć jakiegoś głupstwa, za które potem by żałował, to niech podniesie rękę do góry. Zapewniam was, że niewiele osób byłoby na to stać" - zakończył gwiazdor.

Guardian
Dowiedz się więcej na temat: Mel Gibson | wpadki | MeLE | wpadka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy