Reklama

Mel Gibson o tajemnicy kultowego filmu: "To działa na widzów podświadomie"

Mel Gibson nie kryje podziwu dla Ridleya Scotta i jego filmowego kunsztu. W wywiadzie ujawnił, dlaczego jeden prosty kadr z "Gladiatora" potrafi poruszyć widzów na głębokim, emocjonalnym poziomie.

Mel Gibson, znany z oscarowego "Braveheart. Waleczne serce" oraz kontrowersyjnych, ale ambitnych projektów filmowych, w najnowszym wywiadzie dla "The Joe Rogan Experience" wyraził uznanie dla Ridleya Scotta. Jego podziw dla twórcy "Gladiatora" nie ogranicza się tylko do scen bitewnych - chodzi o emocjonalny i wizualny wpływ, jaki Scott potrafi wywrzeć na widzu.

"Ridley Scott to mistrz obrazów, które działają na nas duchowo i emocjonalnie, nawet jeśli nie do końca wiemy, dlaczego" - powiedział Gibson.

Symbolika kłosa pszenicy: moment, który pozostaje w pamięci

Mel Gibson przywołał jedną z najbardziej ikonicznych scen w "Gladiatorze", która otwiera film i symbolizuje zbliżającą się podróż Maximus Decimusa Meridiusa (Russell Crowe) do zaświatów. Chodzi o moment, w którym główny bohater delikatnie przesuwa dłoń po polu pszenicy przy akompaniamencie wzruszającej muzyki.

Reklama

"To prosty kadr, ale niezwykle skuteczny" - podkreślił Gibson. "Nie wiemy dokładnie, dlaczego to działa, ale działa. To rodzaj magii, która oddziałuje na nas podświadomie."

Według niego właśnie takie chwile sprawiają, że Scott jest jednym z najważniejszych reżyserów współczesnego kina. "Każdy jego film to uczta dla oka. Wszystko, co robi, jest przemyślane pod kątem wizualnym, ale nie traci przy tym emocjonalnego ciężaru" - dodał Gibson.

Scott i Gibson: mistrzowie wielkich scen bitewnych

Obaj reżyserzy mają na koncie epickie filmy pełne widowiskowych starć, które pozostają w pamięci widzów na długo po zakończeniu seansu. Scott zachwycił świat m.in. bitwą w Germanii w "Gladiatorze", a Gibson zdobył Oscara za dynamiczne sceny bitewne w "Braveheart. Waleczne serce".

"Rozumiem, dlaczego ludzie porównują nasze podejście do filmowania - obaj kochamy skalę i emocje, ale Ridley robi to w sposób bardziej subtelny" - przyznał Gibson.

Zmieniające się realia filmowania: mniejszy budżet, większe wyzwania

Choć Gibson nie ukrywa, że wciąż czerpie inspirację z pracy Scotta, zauważa, że przemysł filmowy przeszedł znaczącą transformację. "Żyjemy w czasach, w których filmy powstają szybko i tanio. Kiedyś miałem do dyspozycji duże budżety, tysiące statystów i czas na dopracowanie szczegółów. Teraz muszę zmieścić się w 22 dniach zdjęciowych" - powiedział reżyser, odnosząc się do swojego nadchodzącego thrillera "3000 metrów nad ziemią" z Markiem Wahlbergiem.

"3000 metrów nad ziemia" - nowy thriller w kameralnej scenerii

Nowy projekt Gibsona to thriller osadzony głównie w ciasnej przestrzeni kabiny małego samolotu. Historia opowiada o przewozie rządowego świadka, który staje się celem zabójcy (Mark Wahlberg). W obsadzie znalazły się również takie nazwiska jak Topher Grace i Michelle Dockery.

"To zupełnie inne wyzwanie niż filmy historyczne z tysiącami statystów. Muszę się dostosować do mniejszych budżetów i szybkiego tempa pracy, ale to część dzisiejszego świata filmowego" - zauważył Gibson.

Zobacz też: Nowy film Mela Gibsona finansową klapą. "Nigdy nie powinien trafić do kin" 

Mimo zmian w branży Gibson podkreśla, że Ridley Scott pozostaje dla niego wzorem, jeśli chodzi o sposób budowania opowieści obrazem. "Scott wie, jak kręcić filmy, które nie tylko dobrze wyglądają, ale mają głębsze przesłanie. To niezwykle cenne w czasach, gdy wiele produkcji koncentruje się na efektach specjalnych, a nie na emocjach" - wyjaśnił

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mel Gibson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy