Reklama

Matthew McConaughey: Oscarowa transformacja

We wrześniu 1992 roku Ron Woodroof zmarł na AIDS. Siedem lat wcześniej usłyszał, iż zostało mu 30 dni życia - w tym momencie zaczyna się fabuła filmu "Witaj w klubie", za rolę w którym Matthew McConaughey otrzymał Oscara. Kluczem do sukcesu okazała się fizyczna transformacja aktora. Tylko w INTERIA.PL zobaczycie materiał, w którym producenci odsłaniają kulisy tego procesu.

Miesiąc przed śmiercią Woodroofa, scenarzysta Craig Borten przyjechał z Los Angeles do Dallas w Teksasie, by go poznać i rozpocząć pracę nad filmem o losach Rona. Ostatecznie "Witaj w klubie" trafił na ekrany 20 lat później.

Ron dowiedział się, że jest nosicielem wirusa H.I.V. w roku 1985, w czasach kiedy Ameryka zaczynała w pełni uświadamiać sobie problem AIDS. Epidemia tej choroby trwała już w amerykańskim środowisku homoseksualnym od ponad czterech lat. Woodroof, kobieciarz, macho, wykonujący zawód elektryka był jednym z milionów swoich rodaków, którzy postrzegali AIDS jako "tę gejowską chorobę".

Reklama

W wieku 35 lat dumny Teksańczyk na własnej skórze doświadczył odrzucenia i ostracyzmu ze strony przyjaciół i współpracowników. Był bliski śmierci i bankructwa. Jednak postanowił za wszelką cenę walczyć o życie i na przekór wszystkiemu nie tylko ocalał, ale też rozwinął skrzydła i pomógł ocalić wiele innych istnień ludzkich.

W ciągu siedmiu lat od diagnozy, Ron zdążył przyswoić sobie encyklopedyczną wiedzę na temat leków przeciwwirusowych, prób klinicznych i patentów, przepisów FDA (Federalny Urząd Żywności i Leków) oraz wyroków sądowych. Walczył o prawa pacjentów, w tym o dostęp do alternatywnych leków i kuracji.

Kiedy McConaughey po raz pierwszy przeczytał scenariusz do "Witaj w klubie", odnalazł w nim "wspaniałą historię, która dosłownie wylewała się z każdej strony. Była pełna człowieczeństwa, lecz pozbawiona sentymentalizmu. Nigdy nie czytałem scenariusza, który podjąłby ten temat w taki sposób".

"Ron był jednym z tych wielkich Amerykanów. Zakołysał łodzią. Narobił hałasu. 'Chcę żeby ten film powstał, żeby historia Rona została opowiedziana' - oznajmiłem" - ujawnił aktor.

McConaughey przeszedł całkowitą przemianę wyglądu, żeby móc zagrać wychudzonego, wycieńczonego, umierającego mężczyznę. Jak wspomina: "Zaczęliśmy o tym rozmawiać z Jean-Markiem na wczesnym etapie projektu. On martwił się, 'Jak zrzucisz tyle kilogramów?' A ja odpowiedziałem, 'Nie przejmuj się, to będzie moje zadanie'".


Ten proces trwał przez cztery miesiące, które poprzedzały rozpoczęcie zdjęć. McConaughey ustalił, iż do utraty wagi konieczne będzie pół na pół, "50 procent diety, 50 procent ćwiczeń. Na szczęście, okazało się, że w 98% to była dieta - chociaż dość drastyczna - i 2 % ćwiczeń".

Trening pozwolił mu zrzucić masę mięśniową, a jednocześnie osiągać kolejne progi, jeśli chodzi o wagę. "Najtrudniejsze były poszczególne progi" - ujawnia McConaughey. "Schudłem do 80 kg, a potem moja waga błyskawicznie spadła do 77. Znów było ciężko zejść do 75 kg, ale kiedy mi się udało, szybko doszedłem do 72 kg i tak dalej. Trzeba się przestawić psychicznie. Przez cały czas byłem głodny, więc ciągle musiałem to tłumić. Człowiek się dowiaduje, jak wiele czasu zajmują nam kwestie jedzenia. Bezustannie ssałem kostki lodu".

Będąc pod opieką lekarzy, McConaughey zrzucił prawie 23 kg i grając Rona ważył około 63 kg przez większą część zdjęć, a jedną z kluczowych scen w szpitalu zagrał ważąc niewiele ponad 60 kg. "To była wspaniała podróż, zarówno pod względem duchowym, jak i psychicznym, cenna nie tylko dla roli, lecz dla mnie osobiście. Więcej czytałem. Więcej pisałem. Mój umysł był bardziej sprawny. Spałem o trzy godziny mniej niż zwykle. Wiele się nauczyłem o przenikliwości i wyborach, o szanowaniu tego, co bierzemy za pewnik" - mówi McConaughey.

Po zakończeniu zdjęć, aktorowi zalecono ostrożność przy ponownym nabieraniu wagi i muskulatury po długim okresie spędzonym na ostrej diecie i głodówce. "Jak się okazuje, to było bardziej niebezpieczne. Nie można tak po prostu zacząć jeść lodów i cheeseburgerów. Ani organizm, ani organy wewnętrzne sobie z tym nie poradzą. Od ukończenia zdjęć jem zdrowo i zwiększam ilość białka wraz z każdym kilogramem. Powróciłem też do ćwiczeń fizycznych. Miesiące poświęcone na utratę wagi pozwoliły mi osiągnąć to, na co liczyłem, a co było częścią planu, jaki sobie założyłem, kreując postać Rona. Przysłużyło mi się to bardziej, niż przypuszczałem" - zakończył gwiazdor.


Obok Matthew McConaugheya, statuetkę Akademii za najlepszą rolę drugoplanową otrzymał również partnerujący mu w "Witaj w klubie" Jared Leto. Trzeci Oscar trafił do rąk odpowiedzialnych za charakteryzację i fryzury Adruithy Lee i Robina Mathewsa.

Film będzie można oglądać na polskich ekranach od piątku, 14 marca.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Matthew McConaughey
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy