Reklama

Matthew McConaughey: Jego życie nabrało rozpędu

Na ten dzień czekał 20 lat! 3 marca Matthew McConaughey otrzymał upragnionego Oscara. To początek nowego rozdziału w jego karierze.

Chociaż był jedynym z faworytów do Oscara za pierwszoplanową rolę męską, to wcale nie był pewien, czy zwycięży. Miał godnych przeciwników, w tym Leonardo DiCaprio. Ale członkowie Akademii Filmowej mają słabość do złych bohaterów, którzy stają się dobrzy. A taki właśnie jest Ron, którego w "Witaj w klubie" gra Matthew McConaughey. Poza tym to fantastyczna kreacja, dla której aktor schudł aż 23 kilo.

- Skarbie, jeśli nie dostaniesz Nagrody Akademii, oddam ci moją! - tak Liza Minnelli kibicowała McConaugheyowi przed oscarową galą. Na szczęście nie musiała spełniać tej obietnicy. Każdy, kto siedział 3 marca na sali w Dolby Theatre (dawniej Kodak Theatre) wiedział, że Matthew zasłużył na statuetkę.

Reklama

Po dekadzie występowania w komediach romantycznych i filmach przygodowych, aktor zdecydował się na przerwę w karierze. Marzył o roli na miarę swojego talentu i ambicji. - Nie wiedziałem, co przyniesie mi to pragnienie - przyznaje. Ryzyko się udało. W 2011 roku dostał propozycję od Stevena Soderbergha, który kompletował obsadę do "Magic Mike'a", a rok później od Martina Scorsese, który powierzył mu rolę mentora głównego bohatera w "Wilku z Wall Street".

Wreszcie McConaughey trafił na scenariusz filmu "Witaj w klubie". I od razu wiedział, że na tę rolę czekał całe życie.

- Mo-kon-o- -kay - poprawia każdego, kto źle wymówi jego nazwisko. Do tego nie znosi zdrobnienia swojego imienia. - Gdy ktoś mówi do mnie "Matt", natychmiast proszę, aby używał mojego właściwego imienia - mówi.

Tylko na ekranie potrafi być słodki i namiętny. W prawdziwym życiu to typowy facet. - Wołowe, oto co najbardziej nadaje się na obiad - deklaruje na przekór dominującej w Hollywood modzie na wegetarianizm. Jest wielkim fanem futbolu amerykańskiego, uwielbia piwo i dania z grilla. Te przyjemności może przebić tylko samotna wędrówka z plecakiem po bezdrożach Afryki, ściganie się na wielbłądach po Saharze czy spływ rzeką Niger.

- Czasami oglądam go na ekranie w komediach romantycznych i myślę sobie: kim jest ten facet? Czy można przenieść kawałek takiego z filmu do domu - żartuje jego żona, brazylijska modelka Camila Alves. Na szczęście zdarza się, że gwiazdor odkrywa też swoją wrażliwą naturę. Przez kilka godzin śpiewał Camilii brazylijskie piosenki, kiedy na porodówce czekali na narodziny pierworodnego synka. Potrafi też dbać o urodę. Na spotkanie z dziennikarzem przyszedł kiedyś z... kompresami pod oczy. Okazało się, że aktor ma wieczorem ważne "wyjście" i tak się do niego szykował.

Jako ojciec jest natomiast dość wymagający. - Dyscyplina jest bardzo ważna - twierdzi. Jednocześnie każdą wolną chwilę spędza ze swoimi pociechami, 6-letnim Levim, 4-letnią Vidą i półtorarocznym Livingstonem.

Oscar to nagroda, która winduje aktora na szczyt. Co więc czeka Matthew? Na pewno nie zabraknie mu ciekawych i dobrze płatnych propozycji. Poza tym dzięki statuetce dołączył do grona najważniejszych graczy w Hollywood, takich jak Brad Pitt czy George Clooney.

Marzena Juraczko

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: Matthew McConaughey
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy