Marta Stebnicka: Kultura, klasa, inteligencja
W poniedziałek mija dokładnie rok od śmierci Marty Stebnickiej. Aktorka i reżyserka oraz pedagog, której wychowankami byli m.in. Anna Seniuk i Jan Nowicki, zmarła w wieku 95 lat.
"Artystka niepowtarzalna w swych indywidualnych wyborach, błyskotliwie inteligentna, o wyrafinowanym poczuciu humoru, perfekcyjna warsztatowo, odważna i bezkompromisowa. Przeszła wszystkie stopnie teatralnego wtajemniczenia. Uroda, wdzięk, szlachetna elegancja, doskonałe panowanie nad formą, zaowocowało mnogością ról w repertuarze klasycznym, od dramatu po komedię i farsę - już w pierwszych latach aktorskiej kariery" - napisała o Stebnickiej Elżbieta Bińczycka w Cyfrowym Muzeum Starego Teatru.
Marta Stebnicka od 60 lat związana była z krakowskimi scenami, a zwłaszcza ze Starym Teatrem. Przez 15 lat występowała w kabarecie "Jama Michalika". Oprócz aktorstwa zajmowała się reżyserią, była pedagogiem krakowskiej szkoły teatralnej, a prywatnie żoną poety-satyryka Ludwika Jerzego Kerna.
Aktorka urodziła się 22 marca 1925 r. we Lwowie. W 1943 r. debiutowała w krakowskim konspiracyjnym teatrze Tadeusza Kantora. Zagrała w dwóch jego spektaklach - Skierkę w "Balladynie" Juliusza Słowackiego i Telemaka w "Powrocie Odysa" Stanisława Wyspiańskiego.
Po wojnie Stebnicka uczyła się aktorstwa w Studio Teatralnym przy Starym Teatrze. Jej kolegami byli m.in. Tadeusz Łomnicki i Andrzej Szczepkowski. Debiutowała w Starym Teatrze po maturze 1 kwietnia 1945 r. w przedstawieniu "Mąż doskonały" Jerzego Zawieyskiego w reżyserii Jerzego Ronarda Bujańskiego. W 1946 r. zaczęła grać w krakowskim teatrze TUR, jej debiutem była tam rola Elwiry w "Świętoszku" Moliere'a (1947) również w reżyserii Bujańskiego.
W latach 1947-49 pracowała w Miejskich Teatrach Dramatycznych, a następnie do 1954 r. w Państwowych Teatrach Dramatycznych. W latach 1954-60 występowała w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a od 1960 r. do połowy lat 80. w Starym Teatrze, gdzie zagrała około 30 ról stworzonych we współpracy z wybitnymi reżyserami: Władysławem Krzemińskim, Lidią Zamkow, Zygmuntem Hübnerem, Konradem Swinarskim, Józefem Szajną, Jerzym Jarockim.
"Publiczność oklaskiwała jej temperamentną Marcelinę w 'Psie ogrodnika' Lope de Vegi w reżyserii Władysława Krzemińskiego, piękną grzesznicę z obłudną maską dewocji Donę Uracca w 'Teatrze Klary' Gazul Mérimée w reżyserii Mieczysława Górkiewicza, zmysłową średniowieczną kurtyzanę Margot w 'Heloizie i Abelardzie' Vaillanda w reżyserii Jerzego Kreczmara, dumną, rozpaczliwie zakochaną Szimenę w 'Cydzie' Corneille'a w reżyserii Lidii Zamkow, pełną miłości i oddania Annę Schilling z 'Końca księgi VI' Broszkiewicza w reżyserii Jerzego Grudy, groteskową Protrutę Bellfresco w 'Onych' Witkacego w reżyserii Józefa Szajny, zdegradowaną 'wśród tobołów i pierzyn' Byłą Arystokratkę z 'Nieboskiej komedii' Krasińskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego" - napisała Bińczycka.
"Współpracując reżysersko i literacko z Piotrem Skrzyneckim stworzyła doskonałe w formie, wypełnione jej dynamiczną ekspresją, monodramy: 'Ha, ha! He, he! Hi, hi!- y' czyli Teoria Śmiechu' wg Stendhala i 'Pochwała głupoty' Erazma z Rotterdamu. Filozoficzne teksty, poprzez doskonałość ascetycznej formy inscenizacji i mistrzostwo w żonglowaniu aktorskim warsztatem, wzbudzały śmiech, ale też zadumę nad światem" - dodała.
Jako pedagog przygotowała wiele przedstawień dyplomowych, głównie muzycznych. W Paryżu w tamtejszej szkole teatralnej Stebnicka wyreżyserowała spektakl "Komedianci". W 1989 roku, na 200-lecie Rewolucji Francuskiej, wyreżyserowała w paryskiej szkole teatralnej przedstawienie "Komedianci", za co otrzymała od mera Paryża Jacquesa Chiraca medal za zasługi dla miasta.
W 2015 r. została odznaczona Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
"Na wielu polach zachwycała nas, krakowian. Pamiętam jeszcze ze studenckich czasów kabaret 'Jama Michalika', którego była jedną z gwiazd. Pamiętam ją z desek Starego Teatru, wspaniałych ról, ale przede wszystkim pamiętam ją jako pedagoga, uczącego przedmiotu 'piosenka' w Szkole Teatralnej" - wspominał w rozmowie z PAP aktor filmowy i teatralny, reżyser, pedagog Jerzy Stuhr.
Zaznaczył, że to "nie była tylko piosenka, to było uczenie pewnej klasy, klasy zachowania się, manier". Zwrócił uwagę, że "zwłaszcza dla pokoleń wykształconych w szarej rzeczywistości PRL-u to było niezwykle ważne, żeby zobaczyć, co oznacza bycie z klasą"
Wspominał, jej "wspaniałe egzaminy i dyplomy z młodzieżą, poczucie humoru". Jak mówił, podchodziła ona z miłością do młodych ludzi.
Stuhr opowiadał także, że kiedy był rektorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie nawiązał współpracę z Instytutem Teatralnym w Barcelonie i dochodziło do wymiany pedagogów. "Jednym z pierwszych pedagogów, którego wysłałem do Barcelony była pani Marta Stebnicka. Rozkochała tam w sobie młodzież. Wiem o tym, bo sam w następnym roku pojechałem na seminarium do Barcelony" - mówił aktor.
Podkreślił, że "gdzie się nie pojawiła swoim urokiem, promiennością, zjednywała sobie ludzi natychmiast. "Ja bardzo lubiłem z nią przebywać, słuchać jej w komisjach egzaminacyjnych. To zawsze ona była tą, która szukała jakiejś dobrej strony w kandydacie, odkrywała pozytywne strony człowieczeństwa" - wspominał aktor. "To jest dla mnie pani Marta, to była pani Marta... Myślę, że odeszła z nią cząstka tej epoki, która zawsze nam powinna imponować - kultury, klasy, inteligencji, taktu i szarmu osobistego" - wskazał.