Marcin Dorociński: Twardy i mocny
- Za każdym razem, kiedy oglądam ten film, robi na mnie tak samo duże wrażenie - przyznał Marcin Dorociński, odtwórca głównej roli w filmie "Róża" Wojciecha Smarzowskiego.
Od pierwszych pokazów "Róży" mięło już trochę czasu. Za tę rolę otrzymałeś nagrodę na festiwalu w Gdyni. Jak dziś oceniasz ten film?
Marcin Dorociński: - Za każdym razem, kiedy oglądam ten film, robi na mnie tak samo duże wrażenie. Nie umiem tego ocenić. Myślę, że powstał naprawdę dobry, poruszający, rozwalający na kawałki film. Jestem wdzięczny losowi, że mogłem spotkać się z Wojtkiem Smarzowski i z Agatą Kuleszą w takiej historii. Zostawiłem tam kawałek swojego życia i serca.
Jaka była twoja reakcja na scenariusz "Róży"?
- W tym przypadku było inaczej niż przy wszystkich innych produkcjach, ponieważ rzadko się zdarza, żeby przed zdjęciami próbnymi, ktoś dał do przeczytania cały scenariusz. Zazwyczaj są to tylko poszczególne sceny. Od razu mnie to poruszyło. Historia mnie ujęła i nie miałem żadnych zastrzeżeń co do postaci, którą miałem grać. Niektórzy mówili, że to jest zbyt kryształowa postać i że to nie jest możliwe. A ja znam ludzi, którzy przeżyli wojnę i byli tacy sami. Wierni zasadom, twardzi i mocni. Nie miałem oporów, żeby to zagrać.
Rozmawiałeś przed zdjęciami z ludźmi, którzy pamiętają tamte czasy?
- Przed zdjęciami nie rozmawiałem, ponieważ w swoim życiu w ogóle przeprowadziłem wiele takich rozmów. Znam podobne historie z opowieści. W "Róży" mieliśmy to tylko sobie wyobrazić i zagrać. Cały czas nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy działy się naprawdę. Nie rozumiem wojen, nie rozumiem, w imię czego...
Po pokazie prasowym tego filmu na festiwalu w Gdyni dziennikarze zaniemówili z wrażenia. Czy w takich momentach myślisz sobie, że zrobiliście coś ważnego?
- Na pewno uważam, że ten film nie będzie obojętny dla widza. Gdy oglądałem film "Przełamując fale" pamiętam, że ta historia totalnie mną wstrząsnęła. Została we mnie na długie lata. Często myślę o tym filmie. Podobnie miałem, gdy oglądałem "Różę". Zresztą w Gdyni dwa razy miałem taką sytuację, ponieważ pokazywano też film "Lęk wysokości", w którym zagrałem. Miałem wielkie szczęście, że spotkałem ludzi, z którymi mogłem stworzyć nieobojętne i ważne filmy.
Przeczytaj recenzję filmu "Róża" na stronach INTERIA.PL!
Na festiwalu w Gdyni otrzymałeś Złotego Lwa za najlepszą pierwszoplanową rolę męską. To ważne wyróżnienie...
- Oczywiście. Nagrody są znaczące i miłe. Natomiast najważniejsze są filmy. Tego mi nikt nie odbierze. Po latach będę mógł pokazać je moim dzieciom.
W "Róży" zagrałeś w duecie z Agatą Kuleszą. Znacie się już wiele lat. Jak się wam pracowało na planie Smarzowskiego?
- To, że znamy się już od wielu lat, bardzo nam to pomogło. Nie musieliśmy się poznawać. Natomiast myślę, że to jest wypadkowa wielu czynników. Mam szczęście do Agaty, po prostu (śmiech).
No tak. "Rewers", w którym zagrałeś z Agatą Buzek, też odniósł wielki sukces...
- Miałem wielkie szczęście. W obu tych filmach, byłem blendą, od której odbijało się światło tych wspaniałych dziewczyn.
To, że grasz przede wszystkim w istotnych produkcjach, jest kwestią wyborów?
- Nie wiem. Pewnie trochę tak. Ale trzeba mieć też trochę szczęścia i trzeba być szczerym wobec siebie.
Marcin Dorociński aktor filmowy, teatralny i telewizyjny. Absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie. Znany z kilkudziesięciu ról filmowych i telewizyjnych. Zagrał m.in. w filmach "Pitbull", "Ogród Luizy", "Rozmowy nocą", "Boisko bezdomnych", "Rewers". 3 lutego do kin wchodzi najnowszy film z jego udziałem -"Róża" Wojciecha Smarzowskiego. W najbliższym czasie swoje premiery będą miały inne filmy z udziałem aktora, m.in. "Jesteś Bogiem", "Lęk wysokości" i "Miłość". Gra w serialu TVP "Głęboka woda". Ma 38 lat.
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!