Reklama

Marcin Dorociński pochwalił się na Instagramie kolejnym sukcesem

280 tys. osób obejrzało komedię "Niebezpieczni dżentelmeni", co czyni ten film drugą najchętniej oglądaną produkcją tego roku w polskich kinach. Tym imponującym wynikiem pochwalił się na instagramie Marcin Dorociński, który wciela się w tym filmie w postać Stanisława Ignacego Witkiewicza. Dla aktora to jednak dopiero przedsmak wielkich sukcesów. W lipcu do kin na całym świecie trafi bowiem kolejna odsłona "Mission: Impossible", w której Dorociński wystąpi u boku samego Toma Cruise'a. Ta hollywoodzka superprodukcja przyciągnie do kin znacznie więcej widzów i sprawi, że nazwisko Dorociński będzie symbolem świetnego aktorstwa nie tylko w Polsce.

280 tys. osób obejrzało komedię "Niebezpieczni dżentelmeni", co czyni ten film drugą najchętniej oglądaną produkcją tego roku w polskich kinach. Tym imponującym wynikiem pochwalił się na instagramie Marcin Dorociński, który wciela się w tym filmie w postać Stanisława Ignacego Witkiewicza. Dla aktora to jednak dopiero przedsmak wielkich sukcesów. W lipcu do kin na całym świecie trafi bowiem kolejna odsłona "Mission: Impossible", w której Dorociński wystąpi u boku samego Toma Cruise'a. Ta hollywoodzka superprodukcja przyciągnie do kin znacznie więcej widzów i sprawi, że nazwisko Dorociński będzie symbolem świetnego aktorstwa nie tylko w Polsce.
Marcin Dorociński (C) na premierze "Niebezpiecznych dżentelmenów" /Kurnikowski /AKPA

W filmie "Niebezpieczni dżentelmeni" Marcin Dorociński wcielił się w postać Witkacego.

"Zmierzenie się z legendą, z artystą totalnym jakim był Witkacy, było moim marzeniem. Jestem wdzięczny Maćkowi Kawalskiemu za zaufanie i powierzenie mi tej roli. Wiem, że nie była to oczywista decyzja z uwagi na moje dotychczasowe, dramatyczne 'emploi'. Mam nadzieję, że ta rola spotka się z przychylnym odbiorem publiczności i że widzowie będą się świetnie bawić na 'Niebezpiecznych dżentelmenach'" - mówił aktor.  

Reklama

 

Marcin Dorociński w "Mission: Impossible"

O tym, że zagra w "Mission: Impossible", Dorociński poinformował w październiku ubiegłego roku w pamiętnym poście na Instagramie. Pamiętnym, bo aktor nie ograniczył się tylko do pochwalenia się angażem do tej produkcji, ale zdradził też, ile kosztowało go to, by dostać się do Hollywood. "Sukcesy nie przychodzą same, mają to do siebie, że długa droga do nich najczęściej okupiona jest wyrzeczeniami, porażkami, upadkami, rozczarowaniami. Pamiętam — kiedy zapytany o moje plany zawodowe — cicho i nieśmiało powiedziałam 'chciałbym spróbować za granicą'. Pamiętam również kąśliwe uwagi i lekceważące spojrzenia, ale pamiętam równie dobrze, że byli wokół mnie ludzie, które uwierzyli w moje marzenie chyba bardziej niż ja sam. Bo ja Marcin z Kłudzienka zawsze miałem z tym problem" - napisał wówczas.

W tamtym poście Dorociński nie owijał w bawełnę. Wyznał, że przez ostatnich 10 lat brał wysłał do producentów ponad 1200 tzw. self tape'ów, czyli samodzielnie nagrywanych filmów na castingi. I wszystkie te castingi zakończyły się porażką. "Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku — po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1,2 tys. wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach" — napisał i doprecyzował, że w 2022 roku wygrał nie jeden, ale dwa castingi - do serialu "Wikingowie: Valhalla" oraz do wspomnianego "Mission: Impossible - Dead Reckoning". "Dlatego wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się. Wasz wielki sen, wyczekane marzenia mogą czekać za rogiem. Cierpliwości i odwagi" - zakończył swój październikowy post.

Marcin Dorociński zaczynał jako kelner u Magdy Gessler

Marzenie o Hollywood aktor mógł spełnić także dlatego, że los pokrzyżował mu inne plany. Dorociński jako dziecko marzył bowiem o tym, by zostać piłkarzem i strzelać gole na największych stadionach świata. Mogło mu się to udać, bo miał talent do piłki, ale poważna kontuzja - zerwane więzadło w kolanie - zmusiła go do zmiany życiowych celów. Pomysł na aktorstwo nie pojawił się od razu. Kiedy Dorociński skończył podstawówkę, postawił na konkretny fach - wybrał Technikum Mechaniczne w Grodzisku. Może dlatego, że jego tata był kowalem, dwaj bracia policjantami, a trzeci mechanikiem, nastoletniemu Marcinowi nie przyszło do głowy, że może być artystą. Wystarczył jednak jeden występ w szkolnej akademii, aby nauczyciele nie tylko dostrzegli jego talent sceniczny, ale zarazili go myślą o aktorstwie i namówili na to, by zdawał do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Naukę na PWST Dorociński wspominał w wywiadach jako niezwykle barwny czas, ale też szkołę życia, bo zajęcia łączył z pracą - był ochroniarzem w klubie, przez pewien czas był też kelnerem w jednej z restauracji Magdy Gessler.

Symptomy tego, że Dorocińskiego czeka wielka kariera, pojawiły się dość szybko. Gdy był na drugim roku studiów, jego talent dostrzegła Krystyna Janda i powierzyła mu rolę Dona Rodryga realizowanym dla Teatru Telewizji spektaklu "Cyd". Krótko po tym debiucie Dorociński zagrał w filmie "Szamanka" Andrzeja Żuławskiego. Zanim ukończył studia, mógł już pochwalić się okazałym dorobkiem i współpracą z uznanymi reżyserami. Tym, który podsunął mu najważniejszą trampolinę do sukcesu i rozpoznawalności był Patryk Vega. Dzięki roli policjanta Despero w jego serialu "Pitbull" Dorociński znalazł się w gronie najgorętszych aktorów młodego pokolenia.

Przyglądając się jego okazałej filmografii nie sposób nie dostrzec, że nie miał problemu ze zdobywaniem propozycji ról. Rok w rok grał w dwóch, a nawet trzech filmach, co łączył z rolami w spektaklach teatralnych i serialach. Unikał przy tym zaszufladkowania, raz wcielał się w twardziela, innym razem człowieka przegranego. Takimi tytułami, jak "Ogród Luizy", "Boisko bezdomnych", "Rozmowy nocą", "Rewers", "Lęk wysokości", "Róża", "Drogówka", "Pod Mocnym Aniołem", "Jack Strong", "Ciemno prawie noc" pokazywał, że ma ogromny wachlarz umiejętności i jest w stanie zagrać każdą postać. "Taki to zawód, jestem nieustannie narażony na opinie. Lubię się temu wymykać. Lubię, kiedy to ja decyduję. Dlatego nie zamykam się i nie mówię: tego na pewno nigdy nie zrobię" - przyznał cztery lata temu w rozmowie z magazynem "Viva".


Marcin Dorociński: Wszystko poza "trupem w bagażniku"

W Polsce szybko zdobył renomę jednego z najlepszych aktorów. To mu jednak nie wystarczało. Choć niewiele naszych gwiazd przebiło się w Hollywood, on postanowił spróbować. Nie krył tego, że marzy o graniu w zagranicznych produkcjach. W jednym z wywiadów stwierdził, że zgodzi się nawet na małą rolę, z wyjątkiem "trupa w bagażniku". Przegrane castingi, o których wspominał w opublikowanym jesienią poście, świadczą o tym, że zachodni producenci długo nie widzieli go w żadnej roli, nawet jako trupa w bagażniku. Szansą dla niego okazał się serial "Gambit królowej", do którego potrzebowano aktora, który wcieli się postać radzieckiego szachisty Wasilija Borgowa. Nie była to wielka rola, ale popularność tego hitu Netfliksa sprawiła, że Dorocińskiego dostrzeżono za granicą. Kwestią czasu było to, że polski gwiazdor pojawi się w kolejnej produkcji tej platformy streamingowej. I rzeczywiście, w 2021 roku Dorociński stanął na planie serialu "Wikingowie: Walhalla", by wcielić się w postać Jarosława Mądrego. Niedługo później z dobrą wiadomością zadzwonili do niego twórcy "Mission: Impossible".

O swoich sukcesach mówi niechętnie. Nie dlatego, że jest nadętym gwiazdorem. Mimo ogromnych dokonań, on wciąż pozostaje skromnym i skrytym chłopakiem z Milanówka. Nie lubi opowiadać o sobie w mediach, niechętnie dzieli się szczegółami swojego życia prywatnego. "Mnie się dość często wydaje, że ja wcale nie jestem interesujący. Mam tylko ciekawy zawód. Nie można ludziom opowiedzieć wszystkiego, bo wtedy nic dla ciebie nie zostanie" - stwierdził w jednym z wywiadów. Chętnie za to rozmawia o pomaganiu bezdomnym zwierzętom i ochronie środowiska, bo to sprawy, które bardzo leżą mu na sercu, dlatego od lat jest ambasadorem WWF. Na swoim profilu na Instagramie Dorociński częściej umieszcza ogłoszenia o psach, które szukają domu, niż o swoich filmowych kreacjach. Niezależnie od tego, w czym i u jakiego reżysera gra, Dorociński za najważniejszą rolę w swoim życiu uważa bowiem pomaganie innym.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Dorociński | Niebezpieczni dżentelmeni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy