"Magia w blasku księżyca": Zdemaskować oszustkę
Mężczyzna i kobieta, szkiełko i oko, zaloty i miłość, namiętna Francja i zimna Anglia. Woody Allen znowu odwiedza Europę, by oczarować nas jej magią.
Geniusz komedii, inteligentny obserwator życia, zwłaszcza zaś spraw damsko-męskich, laureat czterech Oscarów i 20 nominacji do tej prestiżowej nagrody Woody Allen zaprasza na kolejny majstersztyk. Jego "Magia w blasku księżyca" to godny następca ciepło przywitanych przez widzów "Blue Jasmine" i "O północy w Paryżu".
Czym teraz zaskoczy nas słynny nowojorczyk? Przeniesie nas w lata 20. na malownicze południe Francji. Uwaga, blask romantycznego księżyca i błękitnej jak nigdzie indziej wody, zaczarowane Lazurowe Wybrzeże z zapierającymi dech w piersi kolorami, ekscentryczni przedstawiciele śmietanki towarzyskiej, pełne przepychu posiadłości i modne kluby - tam doprawdy nie sposób się nudzić!
Chińczyk Wei Ling Soo to najsłynniejszy iluzjonista, jakiego nosi ziemia. Mało kto zdaje sobie wszakże sprawę z tego, że za sceniczną maską kryje się - o nie, wcale nie skośnooki przedstawiciel orientu, lecz... arogancki Anglik Stanley Crawford (Colin Firth). Co ciekawe, ma on nieprawdopodobną alergię na wszelkiej maści spirytystów.
Gdy więc po jednym z występów przyjaciel opowiada mu o amerykańskiej rodzinie Catledge, która spędza czas na południu Francji w towarzystwie kobiety, podającej się za medium, postanawia wkroczyć do akcji. - Mnie nie oszuka! - oznajmia człowiek, mający opinię największego demaskatora fałszywych spirytystów. Czy jednak nie za wcześnie na przechwałki?
Zjawiskowo piękna kobieta, wizjonerka, rozmawia z duchami, czyta w myślach i zna sekrety ludzi, zanim ci się do nich przyznają... Kim właściwie jest cała ta Sophie Baker (Emma Stone)? I czy znudzony Anglik, chcąc ją przejrzeć, nie wyświadczy aby sam sobie niedźwiedziej przysługi, po raz pierwszy w życiu dopuszczając możliwość istnienia odrobiny magii?
Maciej Misiorny