Reklama

Mads Mikkelsen: Upokorzony na castingu

To jedno z najgorętszych nazwisk ostatnich tygodni. Nie tylko za sprawą roli w filmie "Na rauszu", który jest jednym z głównych kandydatów do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, ale też dzięki kolejnym projektom, z jakimi jest związany. Mikkelsen zastąpił Johnny’ego Deppa w trzeciej części "Fantastycznych zwierząt", a niedawno dołączył do obsady piątej części "Indiany Jonesa". W jednym z ostatnich wywiadów pochodzący z Danii aktor wrócił pamięcią do początków swojej kariery w Hollywood.

To jedno z najgorętszych nazwisk ostatnich tygodni. Nie tylko za sprawą roli w filmie "Na rauszu", który jest jednym z głównych kandydatów do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, ale też dzięki kolejnym projektom, z jakimi jest związany. Mikkelsen zastąpił Johnny’ego Deppa w trzeciej części "Fantastycznych zwierząt", a niedawno dołączył do obsady piątej części "Indiany Jonesa". W jednym z ostatnich wywiadów pochodzący z Danii aktor wrócił pamięcią do początków swojej kariery w Hollywood.
Mads Mikkelsen niezby dobrze wspomina casting do "Fantastycznej Czwórki" /Elisabetta Villa /Getty Images

Na dobre w pamięci fanów kina nazwisko Mikkelsena wyryło się za sprawą jego roli w filmie "Casino Royale", w którym zagrał przeciwnika Jamesa Bonda, Le Chiffre’a. O aktorze było jednak głośno już wcześniej, po filmie Andersa Thomasa Jensena "Jabłka Adama" z 2005 roku. W tym samym roku do kin trafiła ekranizacja komiksu "Fantastyczna Czwórka". Mikkelsen starał się o rolę w tej produkcji - chciał zagrać głównego bohatera, Reeda Richardsa alias Pan Fantastic, który potrafi rozciągać ciało, jakby było z gumy. Z propozycji roli nic nie wyszło, bo Mikkelsen oburzony wyszedł z castingu. W wywiadzie dla magazynu "Vulture" Mikkelsen przybliżył kulisy tej sytuacji.

Reklama

"Niektóre otrzymywane propozycje były interesujące, inne sprawiały, że jako aktor całkowicie traciłem pewność siebie. Stoisz w biurze przed osobą, która gapi się w gazetę, a ty musisz udawać, że masz długie ramiona i masz do powiedzenia linijkę tekstu. Wiem, że dużo castingów polega na wywarciu odpowiedniego wrażenia, by producent i reżyser zobaczyli, że oto osoba, jakiej szukają. Uważam jednak, że jest to niegrzeczne, aby zapraszać ludzi, dać im do powiedzenia jedną linijkę tekstu i kazać udawać, że mają 25-metrową rękę niczym Człowiek-Guma. 'Podnieś ten kubek z kawą'. Zwariowali? To nawet nie była scena z filmu. Było to upokarzające" - wyznał Mikkelsen.

Opowiadając o castingu do "Fantastycznej Czwórki", aktor powiedział, co go najbardziej oburzyło.

"Jesteśmy w małym biurze z biurkiem i książkami, a oni chcą, żebyś odegrał scenę z dwoma zdaniami. A nawet nie dwoma, bo to było coś w stylu 'Bleurgh!' czy inne 'Wracaj!'. Chowasz się w tym czasie za wyimaginowanymi palmami. Nie mogli wybrać innej sceny na casting? To popieprzone. Czułem się jak idiota i stamtąd wyszedłem" - opowiedział.

Losy filmu pokazały, że Mads Mikkelsen postąpił słusznie. On jest rozchwytywanym aktorem, a o ekranizacjach "Fantastycznej Czwórki" fani woleliby zapomnieć. Rolę Richardsa zagrał Ioan Gruffudd.



PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Mads Mikkelsen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy