Reklama

Mads Brugger: Idioci w Korei i Afryce

Przeżycie depresyjne - tak pobyt w Korei Północnej, gdzie nakręcił film, wspomina 40-letni duński reżyser Mads Brugger. Artysta mówi też o swoim nowym dokumencie zatytułowanym "Ambasador", prezentowanym właśnie polskich kinach, oraz o Gombrowiczu i Kapuścińskim.

Jest pan autorem głośnego dokumentu "Idioci w Korei" ("Det rode kapel"), który dwa lata temu zdobył Nagrodę Jury w Sundance. Nakręcił pan ten film w Korei Północnej. Przypomnijmy: zdjęcia były realizowane w 2006 r. Do Korei Północnej pojechał pan razem z dwoma duńskimi komikami, z których jeden jest osobą niepełnosprawną. Podając się za członków grupy artystycznej Czerwona Orkiestra, udawaliście fascynację komunizmem - aby mieć możliwość filmowania tego kraju, odizolowanego od świata. Jak długo starał się pan o możliwość realizacji dokumentu?

Reklama

Mads Brugger: - Jeszcze przed realizacją zdjęć byłem w Korei Północnej. Negocjowałem z tamtejszymi urzędnikami państwowymi codziennie po kilka godzin. Pod koniec każdego dnia zdawało mi się, że ja i moi partnerzy od negocjacji jesteśmy już 'dobrymi przyjaciółmi'. Wracałem do hotelu, przekonany, że mam zgodę na filmowanie. Tymczasem następnego ranka, gdy wracaliśmy do rozmów, okazywało się, że jestem w punkcie wyjścia i nadal zgody nie ma. Rozmowa wyglądała tak, jakbyśmy nigdy wcześniej się nie spotkali.

Jednak ostatecznie udało się panu osiągnąć cel.

- Tym, co przechyliło szalę na moją korzyść, były, moim zdaniem, dwa czynniki. To, że udział w kręceniu filmu brać mieli dwaj młodzi komicy z Danii, z pochodzenia południowi Koreańczycy. Zostali oni adoptowani w dzieciństwie i później nigdy nie wrócili do Korei Południowej. Tymczasem, już jako ludzie dorośli, postanowili przyjechać do Korei Północnej. Północnokoreańscy specjaliści od propagandy uznali najwyraźniej, że warto pokazać publicznie takich ludzi - jako tych, którzy Koreę Północną zdają się cenić bardziej niż Zachód i bardziej niż Koreę Południową.

- Drugie, co pomogło mi zdobyć zgodę na realizację filmu, to mój wygląd. Otóż urzędnicy w Korei Północnej uznali, że bardzo przypominam Włodzimierza Lenina. Zaczęli nazywać mnie 'superLeninem' lub 'dużym Leninem'.

- Ja sam podawałem się za reżysera teatralnego - którym nie jestem; jestem dziennikarzem, tworzę też filmy dokumentalne - o bardzo lewicowych poglądach.

Na ile północni Koreańczycy są otwarci wobec rozmówcy z Europy?

- Ja nigdy nie rozmawiałem z jedną osobą. Zawsze, gdy się z nimi spotykałem, było ich co najmniej dwóch. Jeden obserwował drugiego, słuchał tego, co ten drugi mówi. Oni nigdy nie mówili rzeczy, które ktoś w ich kraju mógłby uznać za politycznie niepoprawne. Wszystko było kontrolowane.

Pojechał pan do Korei Północnej w towarzystwie komików. Sam jest pan obdarzony dużym poczuciem humoru. Jak czuł się pan w tym kraju?

- Pobyt tam był najbardziej paranoicznym doświadczeniem w całym moim życiu. I jednocześnie najbardziej depresyjnym. Atmosfera panująca w Korei Północnej psychicznie dołuje człowieka. Osamotnienie tamtejszych ludzi jest bardzo odczuwalne. Wszystkich cechuje melancholia. Ktoś, kto tam przyjeżdża, siłą rzeczy stopniowo chłonie tę atmosferę.

- Zdjęcia do filmu trwały trzy tygodnie. Ja przez większość czasu byłem pod lekkim wpływem alkoholu. Dla uspokojenia nerwów. Każdego dnia wieczorem musiałem oddawać naszym gospodarzom taśmy z zarejestrowanym materiałem filmowym. Sądzę, że do ocenzurowania. Nie zwracali mi tych taśm. Bez przerwy pytałem: 'Kiedy oddacie mi moje taśmy?'. Oni odpowiadali: 'Zobaczymy;. Nie wiedziałem zatem, czy ten film w ogóle powstanie, czy moja praca ma jakikolwiek sens, ponieważ oni mogliby przejąć taśmy z materiałem. To był koszmar.

Zobacz zwiastun filmu "Idioci w Korei":


Co jeszcze zapamiętał pan z Korei Północnej?

- To, że północni Koreańczycy mają chyba obsesję 'czystości krwi'. W miastach można zobaczyć transparenty z tekstami typu: 'Krew naszych mas to najczystsza krew na świecie'. Oni sami siebie uważają za czystych i niewinnych.

- Reżim okazał się skuteczny w definiowaniu rzeczywistości dla tamtejszych ludzi. Obywatele utrzymywani są w przekonaniu, że naród znajduje się w nieustannym stanie wojny - zewnętrznego zagrożenia. Mówi się im, że w każdej chwili zaatakować mogą ich na przykład Amerykanie. Skupianie się na 'zagrożeniu zewnętrznym' sprawia, że ludzie gotowi są zaakceptować trudy dnia codziennego, które w normalnych warunkach być może spowodowałyby rewolucję.

- Zaobserwowałem jednak w Korei Północnej pewien delikatny wpływ globalizacji. Są ludzie, którzy oglądają na DVD filmy z Korei Południowej. Niektórzy słuchają nawet zagranicznych stacji radiowych. Wciąż jednak są lojalni wobec reżimu.

Jaka była reakcja północnych Koreańczyków, kiedy dokument zaczął być prezentowany w różnych krajach i gdy zorientowali się, jaki to jest film?

- Za pośrednictwem Ambasady Korei Północnej w Szwecji otrzymałem list, w którym napisane było, że 'różnica między ludźmi i zwierzętami polega na tym, że ludzie mają sumienie'.

W 1989 r. dokument o Korei Północnej, pt. "Defilada", nakręcił polski reżyser Andrzej Fidyk.

- Oglądałem ten film przed realizacją 'Idiotów w Korei'.

Na 9. festiwalu Planete+ Doc w Warszawie, który odbył się w dniach 11-20 maja, prezentował pan swój nowy film "Ambasador". Tym razem wybrał się pan do Afryki. Także w tym filmie czarny humor połączony został z ponurym, dokumentalnym zapisem rzeczywistości odwiedzanego miejsca. W kinach w Polsce "Ambasadora" można oglądać od 18 maja.

- W Republice Środkowoafrykańskiej udawałem zdeprawowanego dyplomatę, konsula zainteresowanego również działalnością biznesową. Fałszywy dyplomata oficjalnie pragnie otworzyć w Afryce fabrykę zapałek - zatrudniając w niej ludzi obdarzonych 'czarodziejską mocą ognia' - nieoficjalnie zaś chce włączyć się w nielegalny handel diamentami.

- Udając konsula, poznałem wielu dyplomatów, a także osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju. To, co postanowiłem zdokumentować w filmie, to m.in. korupcja na przerażającą, moim zdaniem, skalę.


W Polsce gości pan po raz drugi. Czy interesuje się pan naszą kulturą?

- Oglądałem sporo polskich filmów, szczególnie lubię te w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego. Czytałem ponadto książki Ryszarda Kapuścińskiego i Witolda Gombrowicza, które uważam za znakomite.

Z Madsem Bruggerem rozmawiała Joanna Poros (PAP).

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ambasador
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy