Reklama

Leszek Wosiewicz odsunięty od reżyserii filmu "Raport Pileckiego"?

Leszek Wosiewicz został odsunięty od reżyserii filmu "Raport Pileckiego" - wynika z informacji portalu Wp.pl. Reżyser, który jest również autorem scenariusza filmu.

Leszek Wosiewicz został odsunięty od reżyserii filmu "Raport Pileckiego" - wynika z informacji portalu Wp.pl. Reżyser, który jest również autorem scenariusza filmu.
Leszek Wosiewicz został odsunięty od reżyserii "Raportu Pileckiego" /Adam Jankowski /Reporter

"Jestem teraz jedynie opiekunem artystycznym, a warunki tej opieki są ustalane" - Wosiewicz powiedział portalowi Wp.pl, dodając, że "Raport Pileckiego" był najważniejszym filmem jego kariery.

"Raport Pileckiego" to produkcja Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Film powstaje przy finansowym wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej, współproducentami są też Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Telewizja Polska.

"To dramat o wymiarze antycznym, opowiedziany w formie raportu z życia Witolda Pileckiego, który na 'krawędzi cywilizacji', gdy najstraszliwsze w dziejach ludzkości totalitaryzmy urządzały świat na swoją modłę, zostaje wierny sobie i swoim ideałom" - tak produkcję Wosiewicza opisywało na Facebooku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Reklama


Leszek Wosiewicz został odsunięty od produkcji po lipcowym pokazie filmu dla przedstawicieli TVP, PISF, WFDiF oraz ministerstwa kultury. Prezentowane dzieło miało nie spełniać wymogów artystycznych.

Produkcja filmu została czasowo przerwana. Na stanowisku reżysera Wosiewicza zastąpi Krzysztof Łukaszewicz ("Lincz", "Karbala"), który jednak pracować będzie na bazie zupełnie nowego scenariusza. 

Zdjęcia do "Raportu Pileckiego" zaczęły się w sierpniu 2019 roku i trwały, z przerwami, do czerwca 2020 roku. Wosiewicz zdołał zrealizować około 70 procent materiału.

W głównej roli zobaczymy Przemysława Wyszyńskiego, któremu na ekranie partnerować będą: Paulina Chapko, Wojciech Dmochowski i Olgierd Blecharz.

Historia Witolda Pileckiego to gotowy materiał na film. W trakcie II wojny światowej zgłosił się na ochotnika do Auschwitz, by na własne oczy przekonać się, co dzieje się w tym niemieckim obozie zagłady. Jego raport na temat zbrodni trafił na Zachód, ale alianci początkowo nie wierzyli w te informacje na temat Holocaustu. Po ucieczce z obozu Pilecki wrócił do Warszawy i pracował w konspiracji. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie walczył z komunistycznym reżimem. W 1948 roku został skazany w pokazowym procesie i stracony. Fabularny film o rotmistrzu Pileckim powstaje też poza granicami Polski. Realizuje go austriacka reżyserka Feo Aladag na podstawie własnego scenariusza. Roboczy tytuł brzmi "The Inconvenient Truth" (Niewygodna prawda).

"Historia rotmistrza Pileckiego jest szczególnie ważna i uniwersalna w aktualnej sytuacji politycznej" - powiedziała reżyserka portalowi "The Hollywood Reporter". "Opowiada o tym, że są zbrodnie, których nie można zapomnieć i od których nie wolno odwracać wzroku, nawet kosztem własnego życia. I że nie wystarczy obserwować, trzeba też działać".

Przypomnijmy, że w 2015 roku powstał fabularyzowany dokument w reżyserii Mirosława Krzyszkowskiego, przedstawiający historię rotmistrza Witolda Pileckiego od czasów jego młodości, poprzez działania w czasie II wojny światowej, aż do uwięzienia i śmierci w maju 1948 roku. Tytułową rolę w "Pileckim" zagrał Marcin Kwaśny.

Film powstał dzięki zorganizowanej przez Stowarzyszenie Auschwitz Memento zbiórce publicznej, bez udziału i wsparcia instytucji państwowych. Na budżet - ok. 250 tys. zł - złożyły się darowizny ponad 2 tys. osób oraz dotacja nowojorskiego okręgu Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce i wkład Auschwitz Memento.

"Pilecki" nie miał jednak dobrych recenzji.

Trudno określić zawartość "Pileckiego" jako kicz, bo w kiczu można odnaleźć pewną wartość, karkołomne połączenie prostoty i przesady, intensywne kolory i wielkie emocje. Film Krzyszkowskiego jest zrealizowany tak zgrzebnie, że trudno czerpać z niego jakąkolwiek satysfakcję, naiwną lub przewrotną. Niechlujna praca kamery, toporny montaż, umowna scenografia, napisane na kolanie kwestie, muzyka rodem z darmowego archiwum dźwiękowego, aktorstwo jak z kółka teatralnego - to wszystko wywołuje wrażenie obcowania z czymś do bólu amatorskim. Widoczne są tu dziury w budżecie, ale jeszcze wyraźniejszy jest brak jakiegokolwiek rzemiosła. Trzeba było fanatyzmu lub cynizmu, aby zdecydować się na kinową dystrybucję tego ćwierćproduktu - Piotr Mirski pisał dla Interii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Leszek Wosiewicz | Witold Pilecki | Raport Pileckiego (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy