Leonardo DiCaprio: Bohater nowej ery
Pomijając takie czynniki, jak wygląd, urok osobisty i najwyższej klasy talent, potrzeba nieco więcej niż trochę ambicji, by dojść tam, gdzie doszedł Leonardo DiCaprio. Trzykrotnie nominowany do Oscara gwiazdor jest nie tylko jednym z najpopularniejszych artystów filmowych na świecie, ale także stale plasuje się w czołówkach rankingów najlepszych aktorów w Hollywood.
- Chyba każdy z nas odnajduje w sobie coś z marzyciela, jakim był Gatsby - mówi aktor. - Bohater obdarzony taką ambicją musi budzić emocje. Identyfikujemy się z nim.
DiCaprio wie, co mówi.
Aktor, z którym umówiłam się na rozmowę w słynnym nowojorskim hotelu Plaza, prezentuje się imponująco w perfekcyjnie wyprasowanym niebieskim garniturze i błękitnej koszuli rozpiętej pod szyją. Zaczesane do tyłu włosy odsłaniają jego śmiertelnie poważne oczy - i czoło, na którym rysują się nieliczne, delikatne zmarszczki.
- Kiedy jako dziecko zaczynałem swoją przygodę z Hollywood, nie miałem wystarczającej ilości fajnych ubrań. Nie miałem też modnej fryzury. Czułem, że zwyczajnie nie jestem częścią Hollywood, gdzie każdy był doskonały - wyznaje. - Ale to właśnie mnie napędzało i motywowało do większego wysiłku.
O bohaterze, z powodu którego spotkaliśmy się tego ranka, można powiedzieć to samo. To Jay Gatsby, który mógł mieć wszystko, co tylko chciał, ale mu się nie udało - niezapomniana postać stworzona przez Francisa Scotta Fitzgeralda. W 1974 r. grał go sam Robert Redford - a teraz, w pełnym przepychu filmie Baza Luhrmanna, w rolę tę wciela się nie kto inny, jak właśnie DiCaprio.
- Dla mnie ta literatura to amerykański Szekspir - mówi Leo. - To przecież jedna z najbardziej uwielbianych powieści wszech czasów. Świadomość tego jest ekscytująca - i przerażająca zarazem.
W filmie Luhrmanna gra również Tobey Maguire, któremu powierzona została rola Nicka Carrawaya. Nick chce zostać pisarzem - i w tym celu przeprowadza się z prowincji do Nowego Jorku. Jest rok 1922. Młodego mężczyznę pochłania atmosfera pulsujących życiem lat 20. - epoki obyczajowej swobody, potężnych przemytników alkoholu, wystawnych bankietów i rodzących się giełdowych fortun; epoki, która jednym Amerykanom przyniosła niewyobrażalne bogactwo, a innym wstydliwą nędzę.
Nick wynajmuje mieszkanie na Long Island, z którego co wieczór obserwuje światła rozjaśniające posiadłość tajemniczego milionera Jaya Gatsby'ego, organizującego w niej pełne przepychu przyjęcia. Gatsby skrycie kocha się w kuzynce Nicka, Daisy (Carey Mulligan), mimo iż jest ona żoną niepoprawnego kobieciarza o arystokratycznych korzeniach, Toma Buchanana (Joel Edgerton). Wkrótce Nick mimowolnie zaczyna uczestniczyć w życiu Gatsby'ego, bezradnie obserwując, jak ten uroczy i nierozważny zarazem człowiek zmierza ku nieuchronnej katastrofie, która nie oszczędzi również Daisy i Toma...
W osobnym wywiadzie Luhrmann - u którego DiCaprio zagrał już jedną główne rolę, w ekscentrycznej adaptacji "Romea i Julii" z 1996 r. - wyznał, że od samego początku chciał, aby to właśnie Leonardo zagrał jedną z najbardziej tajemniczych postaci w całej amerykańskiej literaturze.
"Bywały takie noce, kiedy ja, Tobey i Leo siedzieliśmy o drugiej nad ranem w pokoju na planie filmu w Australii i krążyliśmy niczym czujące w wodzie krew rekiny wokół tego jednego szczegółu, tego jednego akcentu, który tchnąłby w Gatsby'ego życie" - opowiadał. "Uwielbiam takie podejście u aktora. Leo szuka każdej możliwej furtki, by wniknąć w postać. Chwyta się każdej sugestii; każdego, nawet najmniejszego strzępu".
DiCaprio ze swej strony podkreśla, że jego bohater nieodparcie go pociągał.
- To było absolutnie wspaniałe aktorskie wyzwanie. Gatsby jest ucieleśnieniem amerykańskiego snu. Reprezentuje każdego człowieka, który snuje fantazje na temat tego, co może osiągnąć w życiu.
- Gatsby, którego zapamiętałem ze swojej pierwszej lektury tej powieści (przerabiałem ją w szkole jako piętnastolatek), różni się diametralnie od Gatsby'ego, którego poznałem jako dorosły mężczyzna - dodaje. - W mojej pamięci pozostał obraz nieuleczalnego romantyka, który zbudował swoją fortunę tylko po to, by móc potrzymać w swojej dłoni dłoń kobiety, którą kochał.
Widzowie, którzy wybiorą się do kina na film Luhrmanna, zobaczą tymczasem na ekranie zupełnie innego Gatsby'ego.
- Ponowna lektura książki Fitzgeralda okazała się jeszcze bardziej fascynująca - przyznaje DiCaprio. - To powieść pełna niuansów. Dziś w jej centrum dostrzegam przede wszystkim człowieka, który odczuwa niewyobrażalną wewnętrzną pustkę - i który chciałby nadać swojemu życiu jakiś sens. To dlatego kurczowo trzyma się relikwii, jaką jest dla niego Daisy Buchanan.
- Ta kobieta jest bowiem jego relikwią - i fatamorganą.
Bohater stworzony przez Fitzgeralda - człowiek cierpiący wewnętrznie pomimo swojego bogactwa - zafascynował aktora.
- Uderzył mnie smutek Gatsby'ego. Zobaczyłem człowieka podążającego za pewną wizją, która okazała się jego zgubą.
Od dnia, w którym powieść amerykańskiego klasyka po raz pierwszy pojawiła się w księgarniach, minęło 88 lat. Zdaniem DiCaprio, historia Gatsby'ego nie straciła jednak na aktualności.
- Jak już mówiłem, uważam, że każdy z nas może w pewien sposób identyfikować się z Gatsbym. To ktoś, kto wykreował swoją tożsamość w oparciu o swoją wyobraźnię i marzenia. Gatsby urodził się w biednej rodzinie, gdzieś na Środkowym Zachodzie. W swoim umyśle stworzył wizje samego siebie jako "Wielkiego Gatsby'ego". To historia amerykańska do szpiku kości. To amerykański sen.
- Oczywiście, należy pamiętać, że fortuna Gatsby'ego narodziła się w niejasnych okolicznościach, w sprzyjającym takim karierom fascynującym okresie w historii Stanów Zjednoczonych - dodaje.
Aktor inaczej postrzega dzisiaj także relację łączącą Gatsby'ego i Daisy Buchanan.
- Czy Gatsby naprawdę kocha tę kobietę? A może raczej kocha to, co ona sobą symbolizuje? Czy ona też jest tylko snem, marzeniem? - pyta.
- Mój bohater zbudował wspaniały pałac, by móc zwabić do niego swoją księżniczkę. Jedna z moich ulubionych scen w filmie to ta, w której Gatsby trzyma Daisy w ramionach. Tuli kobietę, którą kocha, ale jego oczy patrzą gdzieś w przestrzeń. Wciąż szuka tej jednej rzeczy, która go dopełni. To właśnie jest Gatsby, którego grałem z taką radością.
- W tej powieści niesamowite jest też to, że każdy na swój sposób interpretuje pojawiające się w niej postaci. Na tym właśnie polega trudność w przeniesieniu takiej prozy na ekran. Każdy czytelnik ma poczucie, że zna tych wszystkich bohaterów jak swoich dobrych znajomych.
To, że DiCaprio i Tobey Maguire też są dobrymi znajomymi, nie było bez znaczenia dla powodzenia całego przedsięwzięcia. Fakt ten podkreślał również Baz Luhrmann.
"Podczas pierwszego dnia zdjęć byliśmy wszyscy bardzo podenerwowani" - zdradził w jednym z wywiadów reżyser. "Ciążyła nam skala tego projektu i związana za tym wielka odpowiedzialność. Pierwszą sceną, jaką kręciliśmy, była scena, w której Gatsby i Nick oczekują na przybycie Daisy. Powiedziałem moim aktorom, żeby improwizowali... Leonardo zwrócił się do filmowego Nicka: "Jak sądzisz, czy te kwiaty są ładne? Czy nie za dużo tego wszystkiego?" - a Tobey po krótkiej chwili odpowiedział: "Chyba tego właśnie chcesz"... Ta scena jest jedną z najdoskonalszych i najbardziej spójnych w całym filmie. Jest efektem przyjaźni, która istniała na długo przed tym, zanim na planie padł pierwszy klaps".
Zdaniem DiCaprio, sercem filmowej opowieści jest relacja łącząca Nicka i Gatsby'ego.
- Fakt, że miałem u boku kogoś, kogo znam od dwudziestu lat, dawał mi ogromny komfort psychiczny - mówi. - Ja i Tobey zawsze jesteśmy wobec siebie szczerzy aż do bólu. Nie wiem, czy ten film w ogóle by powstał, gdyby nie ta przyjaźń. Potrzebowaliśmy tej zależności, w której wzajemnie się równoważyliśmy.
Kolejnym projektem w planach DiCaprio jest oparty na faktach "The Wolf of Wall Street", którego reżyserem jest Martin Scorsese. Będzie to już piąty wspólny film tego wybitnego filmowca i mojego rozmówcy. DiCaprio wciela się w nim w Jordana Belforta, pogubionego maklera giełdowego. Jednocześnie aktor cały czas poświęca się działalności charytatywnej i na rzecz środowiska naturalnego, z czego zresztą słynie: w 2010 r. przekazał ponad milion dolarów na pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi na Haiti, a w 2011 r. wpłacił taką samą kwotę na konto organizacji Wildlife Conservation Society, walczącej o przetrwanie dzikich gatunków.
Jak mówi, działania te nie są bez związku z jego aktywnością filmową. Echa problemów, którym stara się w ten sposób zaradzić, dostrzega także w "Wielkim Gatsbym".
- Pod wieloma względami powieść ta przewidziała wielki krach, jaki nastąpił na początku lat 30. mówi, kręcąc ze smutkiem głową. - Odnajdujemy w niej motyw ogromnego bogactwa i przepychu Ameryki sprzed czasów wielkiego kryzysu i przekonanie, że świetlana przyszłość nie ma końca.
- Tymczasem ludzkość nie może oddawać się nieograniczonej konsumpcji bez żadnych konsekwencji. Co trochę się o tym przekonujemy - ale czy wyciągamy z tego jakieś wnioski?
© 2013 Cindy Pearlman
Tłum. Katarzyna Kasińska
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!