Reklama

"Lalka" Hasa: Ambitna i kosztowna ekranizacja. Ten film kosztował 35 mln zł

We wtorek mija dokładnie 55 lat od premiery "Lalki" Wojciecha Jerzego Hasa. Pierwsza filmowa adaptacja powieści Bolesława Prusa była wielkim wydarzeniem artystycznym, twórcy nie szczędzono jednak krytycznych uwag.

We wtorek mija dokładnie 55 lat od premiery "Lalki" Wojciecha Jerzego Hasa. Pierwsza filmowa adaptacja powieści Bolesława Prusa była wielkim wydarzeniem artystycznym, twórcy nie szczędzono jednak krytycznych uwag.
Mariusz Dmochowski (Wokulski) i Beata Tyszkiewicz (Łęcka) w filmie "Lalka" /COLLECTION CHRISTOPHEL © Zespol Filmowy "Kamera" /East News

W powieści "Lalka" Bolesław Prus zamierzał "przedstawić naszych polskich idealistów na tle społecznego rozkładu". Do tego celu posłużyć miała mu historia zamożnego kupca warszawskiego Stanisława Wokulskiego i jego miłości do pięknej, lecz zubożałej arystokratki Izabeli Łęckiej. Temu niszczącemu uczuciu Wokulski podporządkowuje swoje interesy, wchodzi w niekorzystne dla siebie układy z rodzinami arystokratycznymi, chcąc w pośredni sposób pomóc ukochanej. Lekceważy uwagi i rady swego przyjaciela i współpracownika Ignacego Rzeckiego, daje się zwodzić Izabeli flirtującej po cichu z przystojnym kuzynem Starskim.

Reklama

"Prus był nie tylko poszukiwaczem wielkich syntez społecznych; tkwił w nim również bystry i ciekawy obserwator szczegółów obyczajowych (...) 'Lalka' stała się po jego piórem nie tylko powieścią o polskim wieku XIX, ale - jak ją nazywano - 'kroniką dnia powszedniego Warszawy roku 1878 i 1879'" - pisał o książce Prusa profesor Henryk Markiewicz.

"Lalka" w każdym polskim domu

"Nie zapominam, że w każdym domu polskim znajduje się tekst tej powieści" - mówił w trakcie realizacji filmu Wojciech Jerzy Has, autor zrealizowanego 4 lata wcześniej "Rękopisu znalezionego w Saragossie".

"Trzeba ujawnić związki łączące współczesnego człowieka z bohaterami prusowskiej epoki (...) należy szukać pomostu pomiędzy epoką Prusa a dniem dzisiejszym" - postulował Has i zapowiadał, że skoncentruje się "na głównej postaci, na Wokluskim i jego dramacie człowieka osamotnionego".

Była to ekranizacja na ówczesne realia ambitna i kosztowna. Reżyser zaplanował 87 ról głównych oraz 500 epizodycznych. Na potrzeby filmu kostiumolodzy stworzyli 500 kostiumów oraz dwa tysiące dekoracji i rekwizytów. Budżet filmu wyniósł 35 milionów złotych.

Akcja filmowej "Lalki" rozgrywa się w Warszawie w 1878 roku . Do miasta wraca Stanisław Wokulski (Mariusz Dmochowski), dawniej subiekt w sklepie Minzla, a obecnie bogaty kupiec, właściciel odziedziczonego po zmarłej żonie magazynu galanteryjnego, którym pod jego nieobecność zajmował się wieloletni i oddany przyjaciel Ignacy Rzecki (Tadeusz Fijewski).

Ogromny majątek, jakiego Wokulski dorobił się w Rosji na dostawach dla wojska, ma mu otworzyć najlepsze salony stolicy, zyskać przyjaźń warszawskiej arystokracji oraz zdobyć względy pięknej i dumnej hrabianki Izabeli Łęckiej (Beata Tyszkiewicz). Dla jej ojca, Tomasza Łęckiego (Jan Kreczmar), jedynym ratunkiem przed bankructwem jest ślub córki z majętnym człowiekiem. Wyrachowana panna Łęcka, która flirtuje po cichu z przystojnym kuzynem Kazimierzem Starskim (Andrzej Łapicki), zwodzi zamożnego kupca, nie szczędzi mu upokorzeń, traktuje wyniośle i z pogardą. Zakochany Wokulski, chcąc w pośredni sposób pomóc ukochanej i jej rodzinie, wchodzi w niekorzystne dla siebie interesy. Lekceważy też uwagi i rady Rzeckiego.

Niespełniona miłość Wokulskiego

Premiera "Lalki" w 1968 roku była wielkim wydarzeniem artystycznym. Zrealizowane z dużym rozmachem, ogromną dbałością o szczegóły, choć z konieczności okrojone o kilka wątków dzieło Hasa nie jest jednak romansem salonowym, jak by można wnosić z krótkiego streszczenia i jak oczekiwała tego, być może, część widzów. Jest przede wszystkim historią kariery człowieka, który wydobywa się z dołów społecznych i który, blisko kresu swej wspinaczki, napotyka przeszkodę nie do pokonania - bariery konwenansu, snobizmu i przesądów.

"Ale podczas gdy u Prusa główny akcent pada na dramat nieprzeciętnie utalentowanej, ambitnej jednostki walczącej o realizację własnej osobowości, talentów i potencjalnych możliwości, to w filmie Hasa Wokulski, mimo podkreślonych atrybutów siły i energii, jawi się przede wszystkim jako romantyczny marzyciel goniący za chimerami. Izabela jest właśnie jedną z takich chimer. Ta niespełniona miłość stanie się dla Wokulskiego tylko katalizatorem konfliktu, który istniał już wcześniej i który prawdopodobnie istniałby nadal, nawet po wejściu bohatera na niedosiężne salony: konfliktu Wokulskiego ze światem, ze swoim stanem społecznym, powołaniem, temperamentem, sytuacją historyczną kraju. Pogłębi też jego już wcześniej silne poczucie wyobcowania" - czytamy w Internetowej Bazie Filmu Polskiego.

W postać Izabeli Łęckiej wcieliła się Beata Tyszkiewicz.

"Na początku oświadczy­łam, że nie chcę grać Izabelli Łęckiej, uważam ją za postać wysoce niesympatyczną. Dlacze­go ja mam grać kogoś, kogo nie lubię! Nie, to naprawdę nie ma nic wspólnego ze mną. Róż­nych argumentów używano, że grać to jest jednak więcej, niż nie grać, że jak nie zagram, to nie zagram. A jak zagram, to będę miała na swym koncie kolejną rolę... W końcu zgodzi­łam się" - aktorka mówiła w rozmowie z "Kinem".

I dodawała, że starała się bronić swojej bohaterki. "Grałam nie tylko to, co zostało napisane, ale starałam się zrozumieć, dlaczego ta osoba jest właśnie taka. Bo tylko wtedy może się ona wydać prawdopodobniej­sza. A przecież Izabellę nie bez powodu draż­niło zachowanie Wokulskiego. Izabellę drażnił fakt, że za pieniądze nabywa on do niej jakieś prawa. I jej zachowanie jest tego wynikiem. Czyli, że jeżeli ja się w tym stopniu poczuję Izabellą Łęcką, że mogę podjąć walkę z Wokulskim - to znaczy, że mogę zagrać tę rolę" - wyjaśniała Tyszkiewicz.

Końskie łby zamiast powieściowego humoru

Obraz Hasa spotkał się jednak z dość chłodnym przyjęciem krytyki. Mimo iż niektórzy recenzenci chwalili "malarskość ekranizacji, wierne oddanie klimatu epoki, jej rodzajowości, typów ludzkich, specyficznego kolorytu i wdzięku", nie brakło również głosów niezadowolenia.

"Has nie miał bynajmniej zamiaru przedstawić intelektualnej analizy społeczeństwa w Polsce z epoki Prusa. Nie zrobił też filmu o wielkiej karierze kupca. Nie wyeksponował Prusowskiej satyry społecznej, lekceważąc np. jeden z najdowcipniejszych i najbardziej zarazem dramatycznych wątków 'Lalki': studentów od baronowej Krzeszowskiej" - utyskiwała na łamach "Filmu" Anna Lisiecka.

"Zamiast tak istotnego dla epoki i dla książki motywu, Has zaserwował nam sentymentalny, ale do niczego w filmie niepotrzebny wątek ocalonej prostytutki. Zamiast świetnego humoru Prusa - ofiarował widzom podpatrzone u Wajdy końskie łby i dziwną kolekcję zwierzęcych trupów. Zamiast parweniusza zdobywającego arystokratyczny salon, pokazał powszechnie szanowanego Onassisa. I wreszcie, zamiast porachunku z dziewiętnastym wiekiem zaprezentował nudną gadaninę na ekranie o tematach niezbyt zrozumiałych nawet dla widza, który przeczytał 'Lalkę' parę lat temu" - denerwowała się recenzentka.

Komentując krytykę pod adresem Kaliny Jędrusik, Lisiecka bierze jednak w obronę odtwórczynię roli Wąsowskiej. "Nie wiem, czy aktorka może 'wygrać się' w trzech zdaniach i jednym epizodzie. (..) Has wyznaczył jej tyleż miejsca, co statystce - i rozważania o dobrych czy złych manierach, dykcji, czy inteligencji są tu akurat tak na miejscu jak pretensje do Tyszkiewiczówny, że nie jest podobna do Poli Raksy lub pretensje do Dmochowskiego, że powinien przypominać np. Holoubka" - zakończyła recenzentka.

Mimo chłodnego przyjęcia w Polsce ekranizacja powieści Prusa odniosła zagraniczny sukces. Wojciech Jerzy Has otrzymał za "Lalkę" na festiwalu w Panamie Wielką Nagrodę za reżyserię, nagrodą za zdjęcia został uhonorowany Stefan Matyjaszkiewicz, a nagrody aktorskie otrzymali Mariusz Dmochowski i Tadeusz Fijewski.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama