Reklama

"La Strada": Niecodzienna historia miłości

"Pokazuję świat bez miłości, ludzi wyzyskujących innych, ale jest w tych filmach zawsze jakaś drobna istota, która chciałaby dawać i żyć dla miłości" - mówił Federico Fellini. To zdanie może się również odnosić do jego słynnej "La Strady". 6 września mija 65 lat od premiery filmu.

"Pokazuję świat bez miłości, ludzi wyzyskujących innych, ale jest w tych filmach zawsze jakaś drobna istota, która chciałaby dawać i żyć dla miłości" - mówił Federico Fellini. To zdanie może się również odnosić do jego słynnej "La Strady". 6 września mija 65 lat od premiery filmu.
Giulietta Masina w scenie z "La Strady" /ullstein bild /Getty Images

Historia z filmu "La Strada" może poruszać i wzbudzać kontrowersje. Zampano, artysta-siłacz (Anthony Quinn) za 10 tysięcy lirów wykupuje Gelsominę od matki, niczym krowę. I tak też ją traktuje. Wędrują od miasteczka do miasteczka, pokazując za każdym razem ten sam, ograny numer: siłacz opasuje się łańcuchem i rozrywa go, napinając klatkę piersiową.

W tym czasie, Gelsomina stuka w bębenek, a po zakończonym występie zbiera datki od widzów. Gotuje Zampano posiłki, jest jego kobietą. W żadnej z tych zwykłych ról Gelsomina nie jest szczególnie uzdolniona. A to daje mężczyźnie dodatkowe prawo, by ją tresować, ośmieszać i poniżać. Okrutna love story, rozgrywająca się na dziurawych drogach i w biednych miasteczkach, wydaje się, że będzie trwać w nieskończoność...

Reklama

Wędrowni artyści przyłączą się do grupy cyrkowej, w której spotykają naturalnego wroga Zampano - trefnisia i linoskoczka. I to właśnie Il Matto (Richard Basehart) uosabia wszystko, co podziwia Gelsomina, a czego nienawidzi atleta. Finałowa rozgrywka będzie miała tragiczny koniec.

Postać Gelsominy zagrała Giulietta Masina, żona Felliniego. Pomysł na tę bohaterkę, wieśniaczkę, wykupioną przez wędrownego artystę, nabrał kształtu, gdy reżyser znalazł zdjęcie swojej żony z dzieciństwa. Masina miała na nim około 10 lat, a jej twarz wyrażała ciekawość i skupienie, niewinność i naiwność.

Fellini wykorzystał ten właśnie obraz i tak narodziła się Gelsomina, dojrzała kobieta o umyśle małego dziecka, krucha, kierująca się prostymi emocjami, silnie przywiązana do swojego opiekuna i oprawcy. Jej twarz, w scenicznym makijażu, blada od podkładu, z wąskimi ustami, jest zwierciadłem całego filmowego spektaklu.

Historia Zampato i Gelsominy to również niecodzienna historia miłości. Krytycy wskazywali, że w filmie bezgraniczne przywiązanie Gelsominy do Zampano, a później jego rozpacz po jej utracie, zdają się symbolizować uczucie, jakim każdy performer darzy swoją profesję. Bo gdy trudno dostrzec jej wartość, to bez niej - bez towarzyszącej dziełu fascynacji, euforii i inspiracji - artysta staje się w końcu nikim.

"Kicz o ładunku filozoficznym 'Hamleta'" - tak o "La Stradzie" Felliniego pisała przed laty Agnieszka Osiecka. Ale i w swoich czasach Fellini był mocno krytykowany za ten film. Krytycy starli się w jego ocenie, a gdy Fellini odbierał nagrodę na festiwalu w Wenecji, kosztem faworyzowanych "Zmysłów" Luchino Viscontiego, asystent tego ostatniego gwizdał, dając upust swym emocjom.

Jednak z pewnością wówczas Fellini trafił w czuły punkt. Namalował cierpki pejzaż powojennych Włoch - zrujnowanych, spragnionych odmiany i zabawy - przemierzanych przez showmana i jego pomocnicę. A jednocześnie przecież reżyser nakreślił metaforę przemysłu rozrywkowego i hermetycznego świata artystów...

Film Felliniego "La Strada" został nagrodzony w 1956 r. Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. W roku 1995, z okazji stulecia narodzin kina, film znalazł się na watykańskiej liście 45 filmów fabularnych, które propagują szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne.




PAP
Dowiedz się więcej na temat: La Strada
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy