Reklama

Kristen Stewart: Romanse i skandale

Mało kto może pochwalić się tak imponującym bilansem dokonań w ciągu jednego roku. Poczynając od listopada 2011, Kristen Stewart zagrała w filmie, który okazał się ogromnym kasowym sukcesem; przestała ukrywać swój wieloletni związek z ekranowym partnerem; zagrała w kolejnym kinowym przeboju; wdała się w skandalizujący romans; zerwała ze swoim chłopakiem, a następnie do niego wróciła.

Obecnie na ekrany wchodzi już trzeci z rzędu hit z jej udziałem - a młoda aktorka żegna się z rolą, która uczyniła ją gwiazdą.

W tym wszystkim najbardziej niezwykłe jest jednak to, iż Stewart właściwie wyszła ze wszystkich tych zawirowań obronną ręką.

To już koniec?

Kiedy wraz z Robertem Pattinsonem zjawiła się na spotkaniu z dziennikarzami, sprawiała wrażenie wesołej i beztroskiej. Stewart i Pattinson na chwilę złączyli dłonie, zanim każde z nich udało się do osobnego apartamentu w jednym z hoteli w Beverly Hills, wynajętych na potrzeby wywiadów prasowych na temat ostatniej części Sagi "Zmierzch". Kristen, ubrana w czarne, obcisłe dżinsy i jaskrawoniebieski sweter, z rozpuszczonymi ciemnymi puklami opadającymi jej swobodnie na plecy, pochyliła się, żeby wyszeptać coś do ucha swojemu chłopakowi. Robert zaśmiał się cicho, wstrząsając bujną grzywą niesfornych włosów. Ten żart zrozumieli tylko oni.

Reklama

Chwilę później siedzę naprzeciwko Stewart w przeznaczonym dla niej apartamencie. Nasza rozmowa będzie dotyczyć przede wszystkim filmu i ubiegłorocznych osiągnięć aktorki, ale z pewnością nie obejdzie się bez mniej lub bardziej zawoalowanych komentarzy na temat skandalu, jaki wywołała informacja, że gwiazda "Zmierzchu" ma romans z żonatym reżyserem "Królewny Śnieżki i Łowcy", Rupertem Sandersem.

- Myślę, że trochę wydoroślałam - zaczyna 22-letnia odtwórczyni roli Belli Swan. - Wiem już, co jest dla mnie ważne.

Premiera Sagi "Zmierzch": Przed świtem. Części 2 to swoisty kamień milowy w jej karierze. Stewart, czy tego chce, czy nie, wkracza w nowy etap swojego życia i kariery: etap po "Zmierzchu". Po sześciu latach przygody z Bellą Swan i pięciu filmach brzmi to dość poważnie - ale Kristen wydaje się być spokojna.

- Cały czas słyszę pytania w stylu: "Jak się czujesz, rozstając się ze "Zmierzchem""? Tymczasem ja nie mam poczucia, że muszę się z czymkolwiek rozstawać. Nie wykreślasz przecież ze swojego życia tego, co jest ci drogie. Bella Swan zawsze będzie ze mną. Mam do niej dokładnie taki sam stosunek, jak wielu fanów Sagi - wyjaśnia.


Ostatnie dni Stewart i Pattinsona na planie były wyjątkowo spokojne. O żadnej walce z ich filmowymi przeciwnikami nie było nawet mowy.

"Moje ostatnie spotkanie z Edwardem Cullenem mogę właściwie nazwać... uroczym" - mówił Pattinson w jednym z wywiadów. "Wraz z ekipą polecieliśmy kręcić sceny na wyspie St. Thomas w archipelagu Wysp Dziewiczych. Kąpaliśmy się w błękitnej wodzie, świeciło słońce... To było idealne zakończenie: relaksujące i piękne".

Nie oznacza to, że w ostatniej odsłonie Sagi "Zmierzch" zabraknie akcji. Bella i Edward, połączeni już węzłem małżeńskim, muszą chronić swoją córeczkę Renesmee (Mackenzie Foy) przed wrogo nastawionymi do nich wampirami z rodu Volturi, których gniew wzbudziło pogwałcenie odwiecznych praw i poczęcie dziecka przez śmiertelną matkę i ojca-wampira. Bella staje do walki u boku swojego męża i licznych sojuszników Cullenów - już jako wampir (jeszcze w poprzedniej części Sagi Edward przemienił ukochaną w wampira, by ratować ją od śmierci podczas porodu ich obdarzonego nadprzyrodzonymi siłami dziecka).

Stewart była zachwycona nową siłą swojej bohaterki, jej szybkością i innymi ponadnaturalnymi zdolnościami. - Testowałam ją tak, jak testuje się nowo kupiony samochód - wspomina. - Chciałam sprawdzić jej możliwości; przekonać się, jak daleko może się posunąć. Najbardziej podobała mi się scena, w której biegnę przez las i powalam górskiego lwa. To było szaleństwo!

Szaleństwo, które jednak obarczone było pewną dozą ryzyka...

- Pierwszego dnia kręcenia scen, w których Bella występuje już jako wampirzyca, złamałam sobie kciuk - wyznaje aktorka. - Pamiętam, że była to bardzo wymagająca scena akcji, a ja zwyczajnie przeszarżowałam. Mimo całej frustracji, jaką wówczas odczuwałam, byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. Bella tak długo trzymała się na uboczu!

Granie Belli-wampirzycy pociągało za sobą konieczność zmiany koloru oczu, z czego Kristen była bardzo zadowolona. - Przez te wszystkie lata myślałam tylko o tym, jak fajnie będę wyglądać w tych czerwonych szkłach kontaktowych. Nie mogłam się już doczekać.

Szaleństwo obarczone dozą ryzyka

Jej interpretacja postaci Belli zyskała aprobatę samej Stephenie Meyer, autorki bestsellerowego cyklu "Zmierzch", na podstawie którego nakręcono filmową Sagę.

"Od momentu, w którym po raz pierwszy założyła te czerwone szkła kontaktowe, grała po prostu rewelacyjnie" - mówiła Meyer o Stewart. "Muszę przyznać, że wcześniej trochę się denerwowałam. Zastanawiałam się, czy Bella jako wampir będzie inna - a o to przecież chodziło. Widz musiał mieć poczucie, że obcuje z odmienioną bohaterką. Byłam pod ogromnym wrażeniem aktorstwa Kristen. Wręcz tańczyłam ze szczęścia, oglądając nakręcone ujęcia!".

- Dobrze, że przez tak długi okres czasu grałam Bellę-człowieka - mówi Stewart. - Najlepszą strategią, jeśli chodzi o granie wampira, jest stworzenie nowej wersji osoby, którą się było, ze wszystkimi ludzkimi cechami spotęgowanymi i podniesionymi do kwadratu. Moja wampirzyca była naprawdę bardzo dobrze dopracowana, bo dochodziłam do tego etapu małymi krokami.

- Jeśliby nawet pominąć fakt przemiany Belli, to i tak w tym filmie oglądamy zupełnie nowe jej wcielenie, pełniejsze i bardziej świadome. Wciąż jednak jest to ta sama Bella. To właśnie jej "normalna" strona, z wszystkimi jej obawami, lękami i poczuciem niepewności, tak bardzo porusza tyle osób.

Z Bellą identyfikują się szczególnie nastolatki. Jej historia to przecież klasyczna opowieść o dziewczynie zakochanej w chłopaku, który może zrujnować jej życie - a w tym przypadku wręcz pozbawić ją życia takiego, jakie znała wcześniej.

- Bella ma na tyle wiary w siebie, że nie ignoruje tego, co czuje. Z czasem zrozumie, skąd biorą się kłębiące się w niej emocje - mówi Stewart. - Ktoś powie, że jest szalona i że przegrywa życie, wybierając miłość do wampira. Jej decyzje są jednak w pełni świadome i poparte uczuciami. Ostatnia część Sagi wyjaśnia wszystko.

- Bella odnajduje szczęście. Ma męża i dziecko, którzy darzą ją miłością. Znalazła to, czego szukała w życiu. Może teraz powiedzieć tym, którzy ją krytykowali: "A nie mówiłam? Walczyliśmy o tę miłość nie bez powodu".

Sama też chciałaby zostać mamą

Stewart była również zachwycona faktem, że jej bohaterka zostaje matką. Jak zapewnia, było to dla niej bardzo silne przeżycie.

- Wydaje mi się, że macierzyństwo to coś, z czym się po prostu rodzisz... U niektórych kobiet ten instynkt macierzyński jest naprawdę bardzo silny. Właśnie to tak bardzo spodobało mi się w tej historii, od samego początku. Mimo to liczba scen, w których Bella występuje jako matka, i tak nie była dla mnie wystarczająca!

- Ja sama też bardzo chciałabym zostać mamą - śmieje się - ale mogę jeszcze poczekać!

Kiedy Stewart debiutowała w roli Belli Swan, miała zaledwie 18 lat. Była już jednak doświadczoną aktorką. Po raz pierwszy zagrała znaczącą rolę w filmie jako jedenastolatka ("Witamy w naszej dzielnicy" z 2001 r.). Wcześniej pojawiła się przez chwilę na ekranie w "Metamorfozie" (1999) i "Flintstonach: Niech żyje Rock Vegas" (2000), jej nazwisko nie figurowało jednak w spisie obsady. Zanim pierwsza odsłona Sagi "Zmierzch" trafiła do kin, Kristen mogła pochwalić się dorobkiem obejmującym osiemnaście tytułów, w tym rolę u boku Jodie Foster w "Azylu" (2002).


Żadne z tych doświadczeń nie przygotowało ją jednak na to, co w jej życiu miał zmienić "Zmierzch".

- Właściwie to nie wiem, czy kiedykolwiek zdawałam sobie sprawę z tego, jaką rewolucję to wszystko oznacza - wspomina. - Chyba po raz pierwszy dotarło to do mnie na słynnym konwencie Comic-Con, gdzie spotkałam fanów Sagi. Ta fala ludzkiej energii dosłownie zwaliła mnie z nóg. Pamiętam, że zaczęłam myśleć: "To jednak nie jest zwykły film". Nie mogłam tego ogarnąć.

- Nie mam jednak zamiaru narzekać - dodaje pospiesznie - bo emocjonalne reakcje fanów są jednocześnie tym, co w tej pracy jest najwspanialsze. Świadomość, że twoje aktorstwo wpływa na życie tak wielu osób, jest czymś bardzo przyjemnym. Chyba słusznie byłoby powiedzieć, że jestem jednocześnie podekscytowana i przytłoczona tym wszystkim.

Pamiątki po Belli

Przygoda ze "Zmierzchem" dobiegła końca, ale Stewart zachowała kilka pamiątek, które będą przypominać jej o Belli.

- Zatrzymałam jej pierścionki. Są dla mnie bardzo ważne. To "księżycowy pierścionek" pochodzący od jej matki, a także pierścionek zaręczynowy od Edwarda.

Czy to źle, czy dobrze, udział Kristen w Sadze "Zmierzch" to już historia. I to, mówi aktorka, jest w tej chwili najistotniejsze.

- Cieszę się, że cała ta historia została już opowiedziana. Mieliśmy na to pięć lat. Przekazaliśmy ją widzom. Można powiedzieć, że ten ciężar nie spoczywa już na naszych barkach.

- Nie chcę przez to powiedzieć, że cieszę się, że to już koniec. Będzie mi brakowało "Zmierzchu", ale zachowam wspomnienia z ostatnich sześciu lat w moim sercu. Koniec jest zawsze smutny, ale przecież nic nie trwa wiecznie.


© 2012 Cindy Pearlman

Tłum. Katarzyna Kasińska

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Zmierzch | aktorka | Kristen Stewart
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy