Kraków: "Larry Flynt" wraca do sądu
Proces o obrazę uczuć religijnych poprzez plakat do filmu "Skandalista Larry Flint" Milosa Formana wraca na wokandę Sądu Okręgowego w Krakowie - poinformowano w środę, 6 kwietnia. Powodem tej decyzji jest fakt, że krakowski sąd apelacyjny uchylił decyzję sądu okręgowego o umorzeniu postępowania w tej sprawie.
Oskarżonymi są: prezes spółki zajmującej się dystrybucją filmu Syrena Entertainment Group - Jerzy J. i specjalistka ds. reklamy tej firmy Anetta S. jako osoby mające decydujący głos w wyborze plakatu promującego film.
Zdaniem prokuratury, w 1997 roku doprowadzili oni do rozpowszechniania na terenie całego kraju plakatu znieważającego publicznie przedmiot czci religijnej chrześcijan.
Plakat przedstawiał głównego bohatera filmu Larry'ego Flinta w pozie ukrzyżowanego, ale bez krzyża, na tle skąpo osłoniętego kobiecego krocza.
Ścigania odpowiedzialnych za rozpowszechnianie plakatu domagały się 64 osoby, wśród nich osoby prywatne, stowarzyszenia, organizacje społeczne i katolickie oraz przedstawiciele władz kościelnych, w tym metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski.
Początkowo śledztwo w tej sprawie zostało umorzone, ale podjęto je na skutek zażaleń zainteresowanych. Akt oskarżenia krakowska prokuratura sporządziła we wrześniu 1999 roku i skierowała go do Sądu Rejonowego dla Warszawy. Po czterech latach, w grudniu 2003 roku, Sąd Okręgowy w Warszawie, ze względu na tzw. ekonomikę procesową, sprawę skierował do sądu w Krakowie. Chodziło o to, że większość osób podlegających wezwaniu, mieszka w Krakowie lub okolicach. We wrześniu 2004 roku sąd postanowił umorzyć sprawę.
Podstawą umorzenia było przyjęcie, że oskarżeni nie kierowali się chęcią obrazy uczuć religijnych, a jedynie komercyjną chęcią zysku, oraz że szkodliwość ich działania była znikoma. Sąd kierował się także tym, że gdyby oskarżeni zostali skazani bezpośrednio po zdarzeniu, to kary byłyby już wykonane, a nawet zatarte. Uznał również, że "cele wychowawcze i zapobiegające tego postępowania zostały spełnione, niezależnie od przeprowadzenia procesu".
Na skutek zażalenia prokuratury sąd apelacyjny uznał, że w sprawie nie można mówić o znikomej szkodliwości działania; nie można też twierdzić, że oskarżeni nie działali świadomie. Mieli bowiem do wyboru różne plakaty, wiedzieli, że wybrany przez nich spotkał się już z protestami w USA. Ponadto - "komercyjna chęć zysku" nie zwalnia od odpowiedzialności prawnej.
Termin procesu nie został jeszcze wyznaczony.