Reklama

"Koty": Usuwał wstydliwe części kocich ciał

Do tej pory palma pierwszeństwa w kategorii "najdziwniejsze zastosowanie efektów wizualnych" należała do twórców filmu "Liga Sprawiedliwości", którzy komputerowo usunęli wąsy grającego Supermana Henry'ego Cavilla. Twórcy musicalu "Koty" poszli o krok dalej i z pierwszej wersji filmu usunęli... odbyty tytułowych bohaterów.

Do tej pory palma pierwszeństwa w kategorii "najdziwniejsze zastosowanie efektów wizualnych" należała do twórców filmu "Liga Sprawiedliwości", którzy komputerowo usunęli wąsy grającego Supermana Henry'ego Cavilla. Twórcy musicalu "Koty" poszli o krok dalej i z pierwszej wersji filmu usunęli... odbyty tytułowych bohaterów.
O kontrowersyjnych "Kotach" wciąż jest bardzo głośno /materiały prasowe

O tej sprawie mówiło się już od jakiegoś czasu, ale nie było na to dowodów. Według niepotwierdzonych wcześniej plotek, istniała tzw. "Butthole Cut", czyli montażowa wersja "Kotów", na której u kocich bohaterów filmu można było dostrzec te niezbyt reprezentacyjne części ciała. W Internecie została zorganizowana opatrzona hashtagiem #ReleaseTheButtholeCut akcja, mająca na celu nakłonienie autorów filmu do opublikowania tej wersji filmu.

Portal "The Daily Beast" dotarł do źródła, które potwierdziło prawdziwość tych plotek. Cała sprawa rozpoczęła się w momencie, gdy ekipa realizatorska była już w połowie prac nad ostateczną wersją filmu. Wtedy po raz pierwszy zwrócono uwagę na pewien mały detal. "Oglądaliśmy efekt końcowy i nagle spojrzeliśmy na siebie. 'Widzieliście to? Co do diabła?!'. Zatrzymaliśmy film. Pobiegliśmy po naszego przełożonego i mówimy: 'Tam są cholerne odbyty!'. Nie były aż tak widoczne, ale dało się je dostrzec. A wtedy nie dało się zapomnieć tego widoku. Nie rzucały się w oczy, ale gdy się dobrze przypatrzyłeś - widziałeś je" - wyznał anonimowo jeden z członków ekipy.

Reklama

Choć kocie odbyty nie były częścią artystycznej wizji twórców filmu, to nikt o nich wcześniej nie pomyślał. Nie było ani polecenia umieszczenia ich w filmie, ani braku zgody na ich pojawienie się w wiadomym miejscu. "To była jedna z tych rzeczy, które nam umknęły" - zdradza rozmówca "The Daily Beast". I dodaje, że do usunięcia feralnych kocich odbytów został zatrudniony spec od efektów wizualnych.

Wizualne efekty wykorzystane w filmie "Koty" od początku budziły kontrowersje. Decyzja o stworzeniu kociego futra za pomocą efektów komputerowych zaowocowała niepochlebnymi komentarzami widzów. Nie pomogły widoczne gołym okiem niedoróbki. W finalnej wersji filmu stopy bohaterów nie dotykały ziemi, a u postaci granej przez Judi Dench można było dostrzec ludzkie dłonie.

Pracujący przy "Kotach" specjaliści od efektów wizualnych nie ukrywają, że praca nad tym filmem była dla nich prawdziwą udręką. Głównie za sprawą reżysera Toma Hoopera, który - według ich słów - nie miał pojęcia o animacji, co nie przeszkodziło mu w zasypywaniu ekipy mailami, w których krytykował ich pracę. Mówi się o niemal niewolniczych warunkach panujących na planie i zmuszaniu do pracy trwającej 90 godzin tygodniowo przez kilka miesięcy. Polecenia Hoopera ocierały się o absurd. Reżyser zażyczył sobie między innymi pokazania mu nagrań z kotami, które wykonują te same ruchy, co później aktorzy w gotowym filmie. "Mieliśmy problem, bo wiadomo, koty nie tańczą" - zauważa jeden ze specjalistów pracujących nad filmem.

Filmowa ekranizacja słynnego musicalu pod tym samym tytułem zgodnie nazywana jest jednym z najgorszych filmów ubiegłego roku. "Koty" przyniosły też duże straty finansowe. Szacuje się, że wyniosły one nawet 100 milionów dolarów.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Koty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy