Reklama

Kontrowersyjny dokument na festiwalu w Sundance

Jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń odbywającego się właśnie festiwalu filmowego w Sundance jest bez wątpienia premiera dokumentalnego filmu "On the Record". Produkcja pojawiła się tam w atmosferze skandalu i kontrowersji. Autorzy filmu oskarżają o przestępstwa na tle seksualnym legendarnego producenta hip-hopowego Russella Simmonsa.

Jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń odbywającego się właśnie festiwalu filmowego w Sundance jest bez wątpienia premiera dokumentalnego filmu "On the Record". Produkcja pojawiła się tam w atmosferze skandalu i kontrowersji. Autorzy filmu oskarżają o przestępstwa na tle seksualnym legendarnego producenta hip-hopowego Russella Simmonsa.
Kadr z filmu dokumentalnego "On the Record" /materiały prasowe

Tuż przed kinem, w którym wyświetlany był film "On the Record", dostrzec można było ciężarówkę z migającym neonem wyrażającym wsparcie dla ofiar Simmonsa. "Pociągnijcie do odpowiedzialności seksualnych drapieżników" - głosiło neonowe hasło. Tymczasem na sali kinowej autorzy filmu dziękowali za wsparcie organizatorom festiwalu. Podkreślali, że nie wycofali się oni z seansu nawet wtedy, gdy z roli producenta wykonawczego filmu "On the Record" zrezygnowała Oprah Winfrey. Sprawę opisuje "The New York Times".

"Dziękujemy festiwalowi w Sundance za to, że stoją za nami murem i nawet nie mrugnęli okiem. To ciężkie czasy. Najważniejsze jest to, by trwać przy prawdzie, sprawiedliwości i moralności" - mówili reżyserzy dokumentu "On the Record" Amy Ziering i Kirby Dick. Opowiada on historie kobiet oskarżających Simmonsa o to, że wykorzystał je seksualnie. Hip-hopowy producent zaprzecza tym oskarżeniom. Za sprawą jego nacisków z projektu wycofała się Winfrey, która motywowała swoją decyzję różnicami na tle twórczym pomiędzy nią, a reżyserami filmu.

Reklama

Na widowni kina zasiadł między innymi prezes Netfliksa Reed Hastings, prezes CNN Jeff Zucker oraz aktorki Rosanna Arquette i Frances Fisher. Według relacji, seans upływał w milczeniu. Widownia ożywiła się wraz ze słowami Drew Dixon. "Czas zacząć traktować poważnie gwałty na czarnoskórych kobietach" - powiedziała. 48-letnia była producentka muzyczna twierdzi, że Simmons zgwałcił ją w 1995 roku, gdy pracowała dla niego na stanowisku niższego szczebla. Simmons zaprzecza, by uprawiał z nią seks bez uprzedniej zgody.

Widzowie zareagowali oklaskami, gdy w filmie pojawiła się grupa DJ-ów wspierających oskarżające Simmonsa kobiety. Po seansie z widownią spotkali się Ziering, Dick, Dixon oraz dwie pozostałe oskarżycielki Simmonsa: Sil Lai Abrams i Sherri Hines.

Kontrowersje budzi nie tylko tematyka filmu, ale i skrajne reakcje czarnoskórej społeczności na oskarżenia kierowane przeciwko swoim członkom. "Czarnoskóra społeczność mnie znienawidzi" - mówi w filmie Dixon.

Nie jest to pierwszy film duetu Ziering i Dick poświęcony przemocy seksualnej przeciwko kobietom. Wcześniej wyreżyserowali dokumenty "Niewidzialna wojna" oraz "Pole walki". Pierwszy dotyczył przestępstw seksualnych dokonywanych w wojsku, drugi w kampusach uniwersyteckich. Autorzy zainteresowali się sprawą Dixon przy okazji oskarżeń Simmonsa ze strony scenarzystki Jenny Lumet, które pojawiły się w 2017 roku. Jej historia była bardzo podobna do tej opowiedzianej przez Dixon.

Na przestrzeni ostatnich lat o napaść na tle seksualnym oskarżało Simmonsa w sumie siedem kobiet. Sześć innych oskarżyło go o gwałt. W 2018 roku Simmons przeniósł się na Bali. Indonezja nie ma podpisanego traktatu ekstradycyjnego ze Stanami Zjednoczonymi.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Sundance Film Festival
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy