Reklama

Kolejny fatalny weekend w amerykańskich kinach

Do niedawna Stany Zjednoczony były największym rynkiem filmowym na świecie. Pod koniec ubiegłego roku tamtejszy box-office został jednak wyprzedzony przez chiński. Z każdym tygodniem ta przewaga rośnie i nie wygląda na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała się zmienić. Wszystkie filmy wyświetlane w północnoamerykańskich kinach w ubiegły weekend przyniosły w sumie zaledwie 9,5 miliona dolarów zysku.

Do niedawna Stany Zjednoczony były największym rynkiem filmowym na świecie. Pod koniec ubiegłego roku tamtejszy box-office został jednak wyprzedzony przez chiński. Z każdym tygodniem ta przewaga rośnie i nie wygląda na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała się zmienić. Wszystkie filmy wyświetlane w północnoamerykańskich kinach w ubiegły weekend przyniosły w sumie zaledwie 9,5 miliona dolarów zysku.
Najchętniej oglądanym filmem w kinach w USA jest obecnie "The Marksman" /materiały prasowe

Żeby ten niekorzystny dla amerykańskiej branży kinowej trend się odwrócił, musiałyby się pojawić nowe filmy dostępne tylko w kinach. Na to jednak nie ma co liczyć, bo większość dużych premier pierwszej połowy 2021 roku została już przełożona na jesień. W harmonogramie dystrybucji zostało jeszcze kilka ciekawych tytułów, ale i te pewnie zostaną przesunięte na czas późniejszy.

Bez gorących premier filmowych kina nie mają szans na odbicie się od dna. Pokazuje to miniony weekend, w którym w północnoamerykańskich kinach nie zadebiutowała żadna nowość. Choć według szacunków Warner Bros. w Ameryce Północnej otwartych jest obecnie 43 proc. dostępnych sal kinowych leżących na obszarach o łącznym zaludnieniu 2/3 całkowitej populacji, żadnej poprawy nie widać.

Reklama

Na tę sytuację, oprócz braku premier, ma wpływ również obawa widzów przed wizytą w kinie, a także fakt, że większość filmów dostępnych w kinach można też obejrzeć na serwisach streamingowych. Dostępnych jest tam siedem z dziesięciu tytułów, które przyniosły w miniony weekend największe zyski.

W stosunku do poprzedniego weekendu zanotowano blisko dwudziestopięcioprocentowy spadek wpływów. Do analogicznego weekendu w roku ubiegłym nie ma nawet co porównywać - w 2020 roku filmy wyświetlane w tym samym terminie zarobiły blisko 120 milionów dolarów.

Trudno w tej chwili szacować, jak wyglądać będzie sytuacja po zakończeniu pandemii COVID-19. Wiele zależeć będzie od tego, czy dystrybutorzy powrócą do tzw. "okna", czyli okresu, w którym kina mają wyłączność na pokazywanie premier filmowych. Zwyczajowo wynosiło ono około 90 dni. W trakcie pandemii ten okres został zmniejszony, a w końcu całkowicie z niego zrezygnowano. Portalom streamingowym będzie zależeć na tym, aby "okno" w dawnej formie już nie powróciło. Jeśli dodać do tego przyzwyczajenie widzów do oglądania najnowszych filmów w domu, sytuacja kin nie rysuje się optymistycznie.

Najchętniej oglądanym filmem w północnoamerykańskich kinach pozostaje "The Marksman" z Liamem Neesonen.

Kolejne miejsca zajmują: "Krudowie 2: Nowa era", "Wonder Woman 1984", "Monster Hunter" oraz "Nowiny ze świata". W najbliższy piątek w kinach zadebiutuje film "The Little Things" z Denzelem Washingtonem, Ramim Malekiem i Jaredem Leto. Będzie miał jednoczesną premierę w kinach oraz na portalu streamingowym HBO Max.

Dla porównania, sam lider chińskiego box-office’u, komedia romantyczna "Big Red Envelopes", zarobiła w miejscowych kinach niecałe 8 milionów dolarów w pierwszy weekend jej wyświetlania. Warto jednak zauważyć, że to pierwszy taki przypadek od połowy listopada ubiegłego roku, w którym liderem chińskiego box-office'u jest film, który nie przekroczył 10 milionów dolarów zysku.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy