Kolejna ofiara "oszustwa" Borata
Amerykańska bizneswoman Cindy Streit, która pojawia się w filmie "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" twierdzi, że została wprowadzona w błąd co do swojej roli. Pani Streit twierdzi, że poinformowano ją, że bierze udział w nagraniach do filmu dokumentalnego, który pokazany zostanie jedynie na... Białorusi.
Pani Streit, która prowadzi własną firmę, zajmująca się doradztwem dotyczącym savoir-vivre'u, pojawiła się w tej roli w filmie Borata, instruując przybysza z Kazachstanu, jak poprawnie zachować się przy amerykańskim stole.
O fiasku swych porad miała się przekonać dopiero podczas zaaranżowanej kolacji ze specjalnie zaproszonymi, by sprawdzić etykietę Borata gośćmi, gdy kazachski reporter wrócił z ubikacji z reklamówką wypełnioną swymi... fekaliami.
"Nie wiem co z tym zrobić" - szepnął do ucha gospodyni wieczoru, ku zniesmaczeniu zebranych biesiadników.
Wytwórnia 20th Century Fox, która wyprodukowała "Borata" nazwała pretensje pani Streit "nonsensem". Według producentów podpisała ona umowę, w której wyraża zgodę na udział w kręconym filmie.
59-letnia bizneswoman poprosiła prokuratora generalnego Kalifornii o zbadanie całej sprawy.
"Mój horror polegał na tym, że on [Borat] przyniósł mi do stołu reklamówkę pełną ekskrementów" - Cindy Streit nie kryła obrzydzenia.
Według rzecznika 20th Century Fox Gregga Brillianta, po skończeniu zdjęć do filmu, pani Streit poprosiła o dodatkowe wynagrodzenie, które otrzymała podpisując nową umowę.
Oprócz niej, wytwórnię oskarżają również dwaj studenci, którzy mieli zostać wmanewrowani w występ w "Boracie". A co na to wszystko Pamela Anderson?