Reklama

"Kokainowy miś": Szokująca historia. To wydarzyło się naprawdę

"Kokainowy miś" to film zainspirowany prawdziwą historią, w którą początkowo ciężko uwierzyć. Obraz wszedł właśnie na ekrany kin w USA i z miejsca stał się hitem. Podoba się zarówno widzom, jak i krytykom. W Polsce będzie można go zobaczyć już 10 marca.

"Kokainowy miś" to film zainspirowany prawdziwą historią, w którą początkowo ciężko uwierzyć. Obraz wszedł właśnie na ekrany kin w USA i z miejsca stał się hitem. Podoba się zarówno widzom, jak i krytykom. W Polsce będzie można go zobaczyć już 10 marca.
Kadr z filmu "Kokainowy miś" /materiały prasowe

Andrew Carter Thornton był spadochroniarzem, policjantem i prawnikiem, zanim zajął się przemytem narkotyków, przewożąc ładunki kokainy do USA z Kolumbii w swojej Cessnie 404. 11 września 1985 roku policja odkryła martwe ciało Thorntona w Knoxville w stanie Tennessee. Był uzbrojony, miał na sobie kamizelkę kuloodporną i tysiące dolarów w gotówce oraz kokainę wartą 15 milionów dolarów w torbie przewiązanej wokół pasa. Zginął, gdy jego spadochron nie otworzył się po wyskoczeniu z Cessny, którą władze odkryły kilkanaście kilometrów dalej. Thornton skierował samolot w stronę Oceanu Atlantyckiego i ustawił go na autopilota, zanim wykonał swój nieszczęsny skok.

Reklama

Jak się jednak okazało, Thornton nie był jedyną ofiarą swojego ostatniego przemytu. W listopadzie myśliwy odkrył w Chattahoochee National Forest martwego niedźwiedzia. W pobliżu znajdowała się torba, która zawierała 34 kilogramy kokainy. Nieszczęsne zwierzę najwyraźniej otworzyło torbę i przedawkowało. Jak później wywnioskowały władze, torba leżała bezpośrednio na trasie lotu Cessny.

"Żołądek niedźwiedzia był wypełniony po brzegi kokainą. Żaden ssak na Ziemi nie byłby w stanie tego przeżyć" - ocenił przeprowadzający autopsję lekarz.

Ta historia zainspirowała twórców "Kokainowego misia". W filmie niedźwiedź jednak nie ginie, ale po spożyciu ogromnej ilości narkotyków zyskuje supermoce. Staje się niesamowicie silny, szybki i sprawny. Ogromnej bestii musi stawić czoła grupka osób, która trafiła do tego samego lasu w Georgii.

Całość na szczęście zrobiona jest w pastiszowej konwencji, w której horror przenika się z komedią. To spowodowało, że film zyskał uznanie widzów i krytyków. Na portalu Rotten Tomatoes aż 70 proc. recenzji tych pierwszych jest pozytywna. Oceny zwykłych odbiorców są jeszcze wyższe.

Za kamerą "Kokainowego misia" stanęła Elizabeth Banks. To dla niej drugi film w karierze wyreżyserowany dla studia Universal. Wcześniej znana aktorka zrealizowała dla tej wytwórni sequel muzycznej komedii "Pitch Perfect". Później dla studia Sony wyreżyserowała także pełnometrażową wersję "Aniołków Charliego", która nie została zbyt dobrze przyjęta przez widzów. Nie przeszkodziło to jednak Banks w kontynuowaniu kariery reżyserskiej.

Teraz artystka przenosi na ekran scenariusz autorstwa Jimmy'ego Wardena ("Opiekunka: Demoniczna królowa"). Jest on inspirowany wspomnianymi wydarzeniami, które rozegrały się w 1985 roku. Producentami filmu są Phil LordChris Miller ("21 Jump Street", "LEGO: Przygoda").

W obsadzie "Kokainowego misia" nie brakuje gwiazd. W główne role wcielili się m.in. Keri Russell, Alden Ehrenreich, Margo Martindale i zmarły niedawno Ray Liotta.

Podczas premierowego weekendu film zarobił w amerykańskich kinach aż 23,1 mln dolarów. To znakomity wynik, jak na produkcję, która nie miała zbyt wysokiego budżetu. Dodatkowo jeszcze jeszcze kilka miesięcy temu wróżono filmowi spektakularną klęskę w box-office. W polskich kinach "Kokainowy miś" pojawi się 10 marca.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kokainowy miś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy