Ikona zmysłowości i laureatka Oscara. Aktywistka walcząca o prawa zwierząt. Przeszła długą drogę, zanim z zahukanej dziewczyny stała się pewną siebie kobietą. "Jestem szczęśliwsza, odkąd nauczyłam się słuchać własnej intuicji" - mówi 66-letnia Kim Basinger.
Przez wiele lat Kim Basinger grała piękne, seksowne blondynki. Wystarczy przypomnieć sobie komedie "Randka w ciemno" (1987) czy "Moja macocha jest kosmitką" (1988). Zachwyciła także rolą w "9 i pół tygodnia" (1986). Potem jednak zaczęła się buntować.
"Przypięto mi łatkę bogini seksu. Mówiono, że mam zmysłowe ciało, a ja czułam się upokorzona. Byłam inteligentną kobietą, córką muzyka jazzowego, którą sprowadzono do roli zabawki" - mówiła Kim Basinger.
Jako dziecko chodziła do szkoły baletowej, potem została modelką, aby wreszcie zagrać dziewczynę Bonda w "Nigdy nie mów nigdy" (1983 rok).
"Wzięłam też udział w sesji dla Playboya. Z niektórych propozycji nie miałam odwagi się wycofać. Znacie ten typ kobiet, które boją się powiedzieć NIE? Byłam jedną z nich" - mówiła.
Na długie lata utkwiła w związku z Alekiem Baldwinem (1993-2002), który stosował wobec niej przemoc.
"Najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła, jest bycie matką" - powiedziała po narodzinach ich córki Ireland Eliesse (ur. 1995).
Wtedy jeszcze wszystkiego się bała. Miała ogromną tremę, gdy odbierała Oscara za rolę w "Tajemnicach Los Angeles" (1997).
Psychiczną równowagę odzyskała dopiero po rozwodzie. Z wdziękiem zagrała Pierwszą Damę w thrillerze "Strażnik" (2006) o zamachu na prezydenta USA. Zaczęła zajmować się prawami zwierząt, przeszła na weganizm.