"Kiler": Zabijać śmiechem
15 lat temu na ekranach polskich kin zadebiutowała komedia "Kiler" - jeden z największych hitów polskiego kina lat 90. Reżyser Juliusz Machulski udowodnił wtedy, że w Polsce także możemy kręcić filmy w amerykańskim stylu.
Bohaterem kryminalnej komedii Machulskiego jest sympatyczny trzydziestoletni taksówkarz Jurek K. - człowiek pod wieloma względami przeciętny, mający jedynie nieprzeciętnego pecha. Zdarza się jednak coś, co zmienia całe jego życie - pewnego ranka Jurek zostaje aresztowany jako bezwzględny, profesjonalny zabójca o pseudonimie Kiler.
Nieśmiały, zagubiony, niekiedy zabawny nieudacznik nagle zaczyna być uważany za zabójcę o międzynarodowej sławie. Zostaje otoczony podziwem i szacunkiem nie tylko ludzi, z którymi przychodzi mu dzielić celę, ale także policjantów i więziennej służby. Nareszcie spotyka się też z żywym zainteresowaniem płci pięknej...
Kiedy bohater zostaje uwolniony przez gangsterów, kiedy poznaje ich z bliska, kiedy wreszcie dowiaduje się, dlaczego go uwolnili, zmienia zdanie na temat swojego "gwiazdorstwa". Postanawia działać. Wyprowadza w pole prawdziwe grube ryby i wychodzi z tego obronną ręką. Gdy po wielu perypetiach, pościgach, nieoczekiwanych zwrotach akcji i schwytaniu przez policję prawdziwego Kilera może znowu stać się sobą, okazuje się, że dla milionów ludzi wciąż jest groźnym przestępcą - zabójcą (prawie) doskonałym.
Przystępując do realizacji "Kilera" Juliusz Machulski mówił: "Jest to mój dziewiąty film fabularny i kolejna komedia kryminalna, czyli 'powrót do korzeni' (...) Mam bardzo dobry scenariusz, świetnych aktorów i profesjonalną ekipę. Mam nadzieję, że wspólnym wysiłkiem ściągniemy do kin wielu widzów".
Udało się. "Kiler" stał się wielkim hitem komercyjnym drugiej połowy lat 90. Film obejrzało w kinach tylko w 1997 roku, ponad milion widzów a twórcom przyniósł m.in. Nagrodę Publiczności na festiwalu w Gdyni. Te sukcesy zaowocowały drugą częścią przygód Jurka K. - nakręconym dwa lata później filmem "Kiler-ów 2-óch".
"Kiler" był jednak dla Machulskiego wyjątkowym projektem. Reżyser, który jest również scenarzystą wszystkich swoich obrazów, po raz pierwszy sięgnął bowiem po tekst innego autora - początkującego wówczas scenarzysty Piotra Wereśniaka (późniejszego autora "Zakochanych" i "Stacji"). Wspólnie z Ryszardem Zatorskim dokonał jednak adaptacji tekstu młodego autora - jak sam powiedział w jednym z wywiadów - zawsze musi dany scenariusz "przepuścić przez siebie".
Tytułową rolę zagrał Cezary Pazura - aktor był wtedy u szczytu popularności, głównie dzięki sukcesowi filmów Władysława Pasikowskiego ("Kroll", "Psy"). Partnerowali mu: Małgorzata Kożuchowska - w roli telewizyjnej dziennikarki Ewy, Jerzy Stuhr jako tropiący głównego bohatera komisarz Ryba oraz Janusz Rewiński w kreacji "Siary" - polskiego odpowiednika "Ojca chrzestnego". W pamięci widzów zapisali się także odtwórcy drugoplanowych kreacji - Katarzyna Figura ugruntowała pozycję seksbomby polskiego kina rolą żony "Siary", z kolei filmowy pseudonim Krzysztofa Kiersznowskiego - "Wąski" - na długo przylgnął do aktora. Nie wszyscy pamiętają jednak występ Szymona Majewskiego, który w roli aspiranta Mioducha chichrał się z dowcipów swego przełożonego - Ryby.
Nie mniejszą furorę od samego filmu zrobiła muzyka autorstwa Kuby Sienkiewicza, wokalisty popularnego zespołu Elektryczne Gitary. Tytułowa piosenka "Kiler" z miejsca podbiła listę przebojów, towarzyszyły jej inne potencjalne hity, jak "Ona jest pedałem", czy "Co ty tutaj robisz", jednak wisienką na torcie okazała się interpretacja przeboju Varius Manx" "Orła cień" w wykonaniu komisarza Ryby (Jerzy Stuhr ponownie wcielający w życie maksymę "śpiewać każdy może").
Juliusz Machulski tłumaczył w rozmowie z Iloną Łepkowską (wówczas dziennikarka "Filmu") jakie stawia sobie cele jako reżyserowi. "Moim zadaniem jest sprawić, żeby ludzie przyszli do kina i spowodować, żeby wyszli z niego wstrząśnięci, wzruszeni, lub przynajmniej rozbawieni. To wszystko" - skromnie wyjaśniał reżyser "Kilera".
Film okazał się jednak na tyle dużym sukcesem, że zainteresowało się nim samo Hollywood. Co innego sprzedać prawa do remake'u, co innego doczekać się gotowego filmu. Zamiast więc "Kilera" po amerykańsku otrzymaliśmy polski sequel, w którym tytułowy Kiler stał się - jak byśmy to dzisiaj powiedzieli - celebrytą.
Pisarz Łukasz Orbitowski puścił jednak wodze fantazji i spróbował wyobrazić sobie, jak wyglądałaby amerykańska wersja "Kilera".
"Jurek w tej wersji nazywa się George'a, nazwisko bez zmian, i też jeździ nocami na dryndzie. W roli George'a Will Smith. Zawiązanie akcji przebiega identycznie. Komisarza Rybę (tu Fish) gra Paul Giamatti albo Philip Seymour Hoffman, demoniczny duet senatora i bandziora (odpowiednio Al Pacino i Denzel Washington) przehandlowuje Statuę Wolności. Will Smith zostaje uwolniony z więzienia w wyniku jakiejś spektakularnej akcji, a nie spokojnego przejęcia, finał też jest ogromnie widowiskowy, najlepiej by było, gdyby rozgrywał się w wysokim budynku. Stawka okazuje się dwadzieścia razy większa. Obsadę sympatycznych łotrów, pomagających Kilerowi w jego krucjacie, szybko i łatwo sobie dopowiadamy. Anna Paquin gra poszukującą sensacji dziennikarkę Evę. Prosta podmiana twarzy, scenerii oraz języka na angielski pozostawia strukturę filmu nienaruszoną" - tak amerykański remake wyobraził sobie Orbitowski.
Nie ma jednak co rozpaczać. O tym, że "Kiler" był sam w sobie w pewnym sensie remakiem wielu amerykańskich (i nie tylko) obrazów, najlepiej świadczy poniższa scena:
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!