Jude Law wymarzonym Bondem
"Total Film", jedno z brytyjskich czasopism filmowych, zorganizowało ankietę dla swoich czytelników. Zapytano w niej, kto byłby najlepszym kandydatem do roli Jamesa Bonda po tym, jak zrezygnuje z niej Pierce Brosnan ("Śmierć nadejdzie jutro"). Okazało się, że według fanów najlepszym agentem 007 byłby Jude Law, jeden z bohaterów filmu "Droga do zatracenia".
Pismo "Total Film" poinformowało o wynikach swojego sondażu kilka dni temu.
Pierce Brosnan oznajmił niedawno, iż po nakręceniu swojego piątego "Bonda" porzuci smoking agenta 007. Kwestia następcy staje się więc coraz bardziej interesująca.
W ankiecie zdecydowanie zwyciężył trzydziestoletni Jude Law (ponad 25% głosów), który, według słów wydawcy "Total Film", "ma nad konkurencją przewagę wyrafinowania charakterystycznego dla klas wyższych". "To cecha, jaką zwykło się kojarzyć z Bondem" - dodał Matt Mueller.
Drugie miejsce w sondażu przypadło ekranowemu Obi Wan Kenobiemu, czyli Ewanowi McGregorowi. Tak wysokie miejsce być może po części zawdzięcza on faktowi, iż jest Szkotem, podobnie jak Sean Connery, uznawany przez wielu fanów za najlepszego odtwórcę roli agenta 007. Trzeci był Christian Bale, dziecko z "Imperium słońca" Spielberga, potem morderca z "American Psycho". Czwarte miejsce zajął mroczny Anglik Clive Owen, który zabłysnął ubiegłego lata w "Tożsamości Bourne'a".
Czytelnicy "Total Film" uwzględnili również kandydatury Russella Crowe, zdobywcy Oscara za "Piękny umysł, piosenkarza Robbiego Williamsa (który do konstrukcji swego image'u scenicznego używa wielu "bondowskich" akcentów), komika Richarda Blackwooda (jako hołd dla nieco rewizjonistycznego pomysłu na "czarnego Bonda") oraz... Hugh Granta. Trzeba jednak przyznać, że bohater przeboju "Był sobie chłopiec" zdobył poparcie niezbyt oszałamiającej liczby głosujących - jako Jamesa Bonda chciałóby go oglądać zaledwie 2% głosujących.