Reklama

Józef Nowak i "Wiosna, panie sierżancie": Za kulisami filmu

Po sukcesie filmu "Ewa chce spać" Tadeusz Chmielewski zamierzał nakręcić kolejną komedię o podobnym charakterze. Bohaterem miał być sierżant MO. Na realizację czekał jednak aż 15 lat. Trochę zmienił scenariusz, bohatera uczynił bardziej sympatycznym i ludzkim. Zagrał go Józef Nowak. Widzowie pokochali tę postać. 28 czerwca 2019 roku minęło 45 lat od premiery filmu.

Po sukcesie filmu "Ewa chce spać" Tadeusz Chmielewski zamierzał nakręcić kolejną komedię o podobnym charakterze. Bohaterem miał być sierżant MO. Na realizację czekał jednak aż 15 lat. Trochę zmienił scenariusz, bohatera uczynił bardziej sympatycznym i ludzkim. Zagrał go Józef Nowak. Widzowie pokochali tę postać. 28 czerwca 2019 roku minęło 45 lat od premiery filmu.
Małgorzata Pritulak i Józef Nowak filmie "Wiosna panie sierżancie" /materiały prasowe

- Chlacie różne świństwa, karbid do bimbru wrzucacie, zajzajer dolewacie... Tfu! Świństwo takie, że gębę wykrzywia. Wstyd dla osady, jak Boga kocham! - wykrzykuje do zgromadzonych na antyalkoholowym wiecu mieszkańców filmowego Trzebiatowa stary Wyderko (w tej roli świetny Tadeusz Fijewski). - A przecież można uczciwie, po chrześcijańsku. Wystarczy wziąć 2 kilo cukru, kilogram gruszek bergamutek, zalać to wszystko 5  litrami wody... - Przegotowanej czy zwykłej? - pada fachowe pytanie z tłumu. - Przegotowanej, naturalnie. - A nie śmierdzi to przypadkiem? - docieka ktoś inny. - Ani trochę, w domu trzymałem. Nie ma mowy, żeby kto wykrył".

Reklama

Ujawniona w komedii Tadeusza Chmielewskiego z 1974 r. "Wiosna, panie sierżancie" receptura rozsławiła nie tylko sam film, ale także miasteczko Nieszawa (bo to w nim kręcono kręcono zdjęcia) oraz jej słynną, pędzoną pokątnie nocami "księżycówkę".

Niektórzy twierdzą, że praca ekipy filmowej była najbardziej pasjonującym momentem w dotychczasowej historii miasteczka, a na planie pojawiła się przynajmniej jedna trzecia nieszawian. Poza tym, wprawdzie po wielu latach, bo dopiero w marcu 2008 r., ów regionalny specjał trafił nawet na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Miała grać Czyżewska

Po sukcesie komedii "Ewa chce spać" z 1957 r. wydawało się, że Chmielewski dostanie zielone światło na kręcenie kolejnych. Okazało się jednak, że w kraju, w którym ostatnie słowo należało do partyjnych cenzorów, film o prowincjonalnym sierżancie milicji czekał na realizację aż 15 lat.

Scenariusz "Sierżanta", bo taki początkowo miał nosić tytuł film reżyser napisał z żoną Haliną w 1958 r. "Wymyśliłem historię sierżanta służbisty - wspominał  - który w małym miasteczku w czasach stalinowskich w prymitywny sposób gnębił ludzi za odstępstwa od przepisów. Ale gdy się zakochał, zobaczył, że świat jest piękny. Od tej pory wszystkich namawiał, żeby się zakochiwali".

Film "Wiosna, panie sierżancie" trafił na ekrany w 1974 r., w najlepszym okresie dekady rządów Gierka, odległej od siermiężnej Polski z epoki Gomułki, w której Chmielewski napisał scenariusz  "Sierżanta". Dlatego między początkowym projektem, a jego realizacją są duże różnice.

W pierwotnej wersji do głównej roli kobiecej reżyser chciał zaangażować Elżbietę Czyżewską, którą wypatrzył na jednym z przedstawień Studenckiego Teatru Satyryków. Byłby to debiut nieznanej jeszcze wtedy szerszej publiczności młodziutkiej aktorki (Chmielewski wcześniej odkrył dla filmu piękną Barbarę Kwiatkowską, której powierzył główną rolę w "Ewa chce spać"). Ale pamiętał o niej, i po kilku latach obsadził w głównej roli w "Gdzie jest generał".

Tytułowego milicjanta miał zagrać Stefan Bartik, który też był odkryciem reżysera. Trafił na plan praktycznie z ulicy, nie miał wykształcenia, a maturę zrobił, mając 40 lat. To o tyle istotne, że ważnym wątkiem w filmie jest późna matura głównego bohatera.

Kłopoty z... kozłem

Już w czasie zabiegów o prawo do realizacji "Ewa chce spać" reżyser przekonał się, że w PRL-u robienie komedii to ciężki kawałek chleba. Trzeba było wiele sprytu i talentu, by nie tracąc nic ze swojej wizji przedstawić decydentom taką wersję scenariusza, która nie wzbudzi nieufności. Dlatego Chmielewski kilka razy przerabiał "Sierżanta". Wszystko na nic.

"Niestety, atmosfera popaździernikowej odwilży szybko się skończyła - wspominał. - Mnie zarzucano, że mam obsesję na punkcie milicji, że za wszelką cenę chcę ją ośmieszyć. Tymczasem w rzeczywistości mój sierżant w miarę rozwoju fabuły miał się okazać sympatycznym facetem".

Nie tylko przedstawienie postaci milicjanta budziło nieufność decydentów.

"Najbardziej dziwiłem się, słysząc dyskusje o jeszcze jednym motywie - opowiadał  Chmielewski. - Jedna z drugoplanowych bohaterek, stara Gibczakowa, jako jedyna w okolicy miała kozła. Wszyscy, którzy chcieli hodować kozy, byli więc od niej zależni. To nie był mój wymysł, takie sytuacje naprawdę istnieją na prowincji. W 'Sierżancie' to miał być bzdet, epizodyczny obrazek. Wywołał jednak u wszystkich podenerwowanie. Czy oni myśleli, że mam zamiar pokazać jakieś ekscesy z kozami?".

Mimo że reżyser wyrzucił ze scenariusza kontrowersyjny wątek, miał już wybraną obsadę i upatrzone plenery plenery w Szydłowcu, nie dostał zgody. "Strasznie żałowałem 'Sierżanta' - przyznawał. - Do tego stopnia, że 15 lat później coś mnie podkusiło i wróciłem do tego projektu. Ale jedno jest pewne - to już nie było to".

Rola dla Józefa Nowaka

W nowej wersji akcja filmu rozgrywa się w Trzebiatowie, małym miasteczku nad Wisłą (w tej roli "wystąpiła" wspomniana już Nieszawa), z którego wszyscy młodzi mieszkańcy starają się uciec do lepszego życia w wielkim mieście. Poza tym całe miasteczko przeżywa przygotowania do matury funkcjonariusza miejscowej milicji  (w tej roli Józef Nowak).

Z powodu jego "naukowych" zajęć w Trzebiatowie obowiązuje cisza i zakaz nadużywania alkoholu (w tutejszej knajpie każdemu wolno wypić tylko kieliszek). Milicjantem zaczyna się interesować młoda pracownica poczty Hela (Małgorzata Pritulak). A poza tym, jak to w małym miasteczku: ktoś pędzi bimber, jakaś kłótnia kończy się bójką, a na okolicznych polach stonka, zrzucana z amerykańskich samolotów, niszczy ziemniaki...

Na pewno najjaśniejszym punktem filmu jest Józef Nowak w roli starszego sierżanta MO Władysława Lichniaka. Aktor przez kilka dekad cieszył się dużą sympatią wśród widzów. Jego warunki zewnętrzne sprawiały, że reżyserzy najchętniej obsadzali go w rolach robotników, milicjantów i wojskowych.

Józef Nowak popularność zdobywał zresztą nie tylko rolami w teatrze i filmach, m.in. "Hydrozagadka", "Prawo i pięść", "Westerplatte", "Wojna domowa". W 1972 r. na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu zaśpiewał utwór "Takiemu to dobrze", który zyskał rangę ogólnopolskiego przeboju. A pod koniec życia (zmarł w 1984 r.) zapisał się w pamięci telewidzów w serialu "Dom", w którym zagrał Kajetana Talara, ojca głównego bohatera.

"Gdy wykombinowałem, że tę rolę zagra Józef Nowak, nową sylwetkę sierżanta zacząłem pisać właśnie pod niego - wspominał Tadeusz Chmielewski. - W Nowaku była taka krwista ludowość, rubaszność. Jego wybór zdeterminował także duże zmiany wśród postaci drugoplanowych".

Film ma wiele smaczków obyczajowych i po latach ogląda się go z przyjemnością. Jednak dużym rozczarowaniem dla widzów było jego zakończenie - bo Hela porzuca bohatera i z młodszym mężczyzną opuszcza miasteczko.

PKP


Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy