Johnny Depp może stracić kolejną rolę
Przegrana w procesie, który Johnny Depp wytoczył angielskiemu brukowcowi "The Sun", sprawiła, że aktor stracił już rolę w trzeciej części "Fantastycznych zwierząt". Ale to nie koniec jego kłopotów. Przez to, że nie potrafił udowodnić przed sądem, że nie jest "żonobijcą", gwiazdor może niebawem pożegnać się z kolejną rolę. Według informacji podanych przez portal "The Hollywood Reporter", Depp może stracić szansę zagrania Harry'ego Houdiniego w serialu produkowanym przez Jerry'ego Bruckheimera ("Gliniarz z Beverly Hills", "Top Gun", "Twierdza", "Piraci z Karaibów").
Z powodu przegranej Deppa zagrożony jest nie tylko jego udział w tym serialu, ale powstanie tej produkcji. Po procesie w sprawie związanej z oskarżeniami byłej żony aktora Amber Heard o znęcanie się nad nią, i braku przekonujących dowodów, że było inaczej, Depp staje się powoli w Hollywood persona non grata. Wyrok sądu sprawił, że pomysł serialu o Houdinim został na razie odłożony na półkę.
"Po prostu nie można z nim teraz pracować. Jest radioaktywny" - mówi anonimowo jeden z prezesów studia filmowego w rozmowie z "The Hollywood Reporter". Jednoznacznie pokazuje to, że Depp nie ma co liczyć na powrót do widowisk zarabiających miliardy dolarów, jakimi była np. seria "Piraci z Karaibów". Rola największego iluzjonisty wszech czasów mogłaby poprawić nadszarpniętą reputację aktora. Nadszarpniętą nie tylko przez proces, ale i przez role w kilku filmach, które nie odniosły sukcesu kasowego.
Johnny Depp może liczyć na wsparcie wielu fanów, którzy stoją za nim murem. Nie wierzą w oskarżenia Amber Heard i uważają, że nie tylko wyssała je z palca, ale to ona była sprawczynią przemocy domowej. Wskazywał na to sam Depp w swoich zeznaniach przed londyńskim sądem. Trudno wyrokować, jaką opinię na temat tej sprawy mają szefowie amerykańskich studiów filmowych, ale nawet jeśli wierzą w niewinność Deppa, to nie ma to wielkiego znaczenia. Nie zaryzykują obsadzenia aktora uwikłanego w głośną sprawę, która stawia go w złym świetle. Nawet jeśli jest to wielka gwiazda.
Przekonał się o tym już wcześniej Mel Gibson, którego karierę nadszarpnęły jego antysemickie wypowiedzi. Za wygłaszanie kontrowersyjnych opinii gwiazdor najbardziej kasowych hitów na całą dekadę trafił na czarną listę Hollywood. Reputację udało mu się częściowo odbudować dopiero w 2016 roku, kiedy to do kin trafił wyreżyserowany przez niego film "Przełęcz ocalonych".