Jim Carrey: Zasłużona emerytura?
Jim Carrey przez wielu uznawany jest za najlepszego aktora komediowego w Hollywood. Jego szalone kreacje przez dekady bawiły widzów na całym świecie. Ostatnio szereg z nich zszokowała informacja, że być może gwiazdor nie wróci już na ekrany. Czy faktycznie tak się stanie?
Kanadyjski aktor Jim Carrey powiedział podczas wizyty w programie "Access Hollywood", że występ w filmie "Sonic 2. Szybki jak błyskawica" może być jego ostatnią rolą. "Przechodzę na emeryturę. Prawdopodobnie. Mówię poważnie" - przyznał Carrey. Aktor nie wykluczył jednak, że kiedyś wróci do aktorstwa.
"To zależy. Jeśli anioły ześlą mi scenariusz napisany złotym atramentem, który sprawi, że uwierzę, iż dzięki niemu może powstać ważny film, być może będę kontynuował swoją przygodę [z aktorstwem]. Teraz robię sobie jednak przerwę" - podkreślił Carrey, dodając, że lubi swoje obecne życie z dala od zgiełku Hollywood. "Mam dość. Zrobiłem, co zrobiłem. Wystarczy" - zakończył.
Ostatnio aktor nie szczędził zresztą słów krytyki całemu środowisku filmowemu. Po tym, jak Will Smith spoliczkował Chrisa Rocka w trakcie oscarowej gali, gwiazdor "Maski" skrytykował nie tylko inicjatora całego zajścia, ale także zgromadzonych w Dolby Theatre gości, którzy nagrodzili Smitha gromkimi brawami, gdy ten został ogłoszony jednym z oscarowych laureatów. "Widząc owacje na stojąco, czułem obrzydzenie. Doszedłem do wniosku, że Hollywood jest pozbawione kręgosłupa moralnego. Możesz wyrażać dezaprobatę na wiele sposobów - możesz krzyczeć z widowni albo napisać o tym na Twitterze. Ale nie masz prawa wchodzić na scenę i bić ludzi po twarzy, bo powiedzieli coś, co ci się nie spodobało" - wyznał aktor w programie "CBS Mornings".
Jim Carrey od dziecka marzył o byciu komikiem. Pierwsze kroki na scenie stawiał, mając 15 lat, w komediowych klubach w Toronto. Jego pierwszy występ był jednak katastrofą - został wygwizdany przez publiczność. Nie poddał się jednak i już wkrótce został nazwany "najlepszym młodym komikiem Toronto". "Kino to ucieczka w krainę wyobraźni. Kino to nasze sny przeniesione na ekran" - powtarzał i w 1981 postanowił przeprowadzić się do Los Angeles, aby podbić Fabrykę Snów.
W kinie zaczynał na początku lat osiemdziesiątych od niewielkich ról. Można go zobaczyć na przykład w filmie Francisa Forda Coppoli "Peggy Sue wyszła za mąż" (1986). W 1990 roku wystąpił w bardzo popularnym programie rozrywkowym "In Living Color".
Przełomem okazał się występ w komedii "Ace Ventura: Psi detektyw" (1994). Film zarobił ponad 100 mln dolarów w pierwszym miesiącu wyświetlania. Carrey otrzymał nagrodę Blockbuster Entertainment Award. W tym samym roku otrzymał nominację do Złotego Globu za rolę w "Masce" (1994). W 1995 powstał sequel "Ace Ventura: Zew natury" (1995). MTV uhonorowała aktora swoją filmową nagrodą za występ w filmie "Głupi i głupszy". Za drugoplanową rolę Riddlera w "Batman Forever" Carrey zażądał już 5 mln dolarów.
Jego kariera rozwijała się w zawrotnym tempie. Za rolę w "Telemaniaku" (1996) otrzymał już 20 mln dolarów - była to najwyższa gaża, jaką kiedykolwiek komik otrzymał za udział w filmie. W 1998 roku otrzymał kolejną nominację do Złotego Globu, za film "Kłamca, kłamca" (1997).
W 1997 magazyn "People" nazwał go jednym z 50 najprzystojniejszych mężczyzn świata, a angielski magazyn "Empire" umieścił go na 54. pozycji wśród 100 najwspanialszych gwiazd kina.
Widzowie go uwielbiali, ale Carrey pragnął czegoś więcej... Chciał, by krytycy dostrzegli w nim prawdziwego aktora, a nie tylko strojącego miny błazna. Postanowił wówczas spróbować sił w nieco poważniejszym repertuarze.
W 1998 roku Jim Carrey wystąpił w filmie Petera Weira "Truman Show" - za tę rolę otrzymał Złoty Glob. Rok później aktor zagrał w biograficznym filmie Milosa Formana "Człowiek z księżyca", w którym wcielił się w rolę ekscentrycznego amerykańskiego komika Andy'ego Kaufmana. Stowarzyszenie Krytyków Zagranicznych w Hollywood znowu doceniło jego talent, przyznając mu drugi Złoty Glob. Jednak filmy nie odniosły sukcesu komercyjnego, nie posypały kolejne propozycje na miarę talentu aktora, a widzowie wciąż chcieli oglądać jego ekstremalnie głupie miny i Carrey wrócił do komedii.
W 2000 roku zagrał w filmie "Ja, Irena i ja" oraz świątecznym przeboju "Grinch. Świąt nie będzie". Trzy lata później wystąpił w komedii "Bruce Wszechmogący" (2003), za którą zainkasował 25 mln dolarów. Jednak ta produkcja została nisko oceniona zarówno przez widzów, jak i krytyków. Pisano, że aktor "wypalił się całkowicie, a jego miny przestają śmieszyć i zaczynają żenować".
W 2004 roku Carrey postanowił raz jeszcze spróbować "innego" repertuaru. Wystąpił w znakomitym filmie Michela Gondry'ego "Zakochany bez pamięci". Ten komediodramat nie przypominał dotychczasowych produkcji aktora. Krytycy prześcigali się w komplementach. "Genialny film na podstawie genialnego scenariusza. Prawdziwy labirynt ludzkich myśli i emocji. Obsada to strzał w dziesiątkę" - pisał "Los Angeles Times".
Jednak publiczność ponownie nie zaakceptowała nowego wcielenia aktora, który powoli stał się więźniem swego wizerunku. Sam Carrey twierdził: "Cały czas grozi mi utrata sympatii widzów. Nigdy przyjmując rolę nie myślę: ten film spodoba się tej czy innej grupie widzów. Po prostu robię swoje".
22 kwietnia Jim Carrey powróci w drugiej części filmu "Sonic. Szybki jak błyskawica" do roli doktora Robotnika. Ten złoczyńca, który bezskutecznie próbował schwytać i wykorzystać umiejętności tytułowego jeża, na zakończenie pierwszej części filmu został wydalony z Ziemi. Poprzysiągł jednak powrót i słodką zemstę.
"Sonic. Szybki jak błyskawica" debiutował w kinach w lutym ubiegłego roku, tuż przed wybuchem pandemii COVID-19. W związku z tym był jednym z pierwszych filmów, jakie po premierze kinowej trafiły do dystrybucji domowej. Pojawił się w niej jako rekordzista wszech czasów pod względem liczby sprzedanych biletów w pierwszym weekendzie wyświetlania filmów opartych na motywach gry wideo. Finalnie zarobił w kinach blisko 320 milionów dolarów i został szóstym najbardziej dochodowym filmem 2020 roku.
"Lubię robić takie rzeczy, których nikt się po mnie nie spodziewa. To wspaniałe uczucie, kiedy mogę udowodnić samemu sobie, że jestem w stanie pokazać się widzom od zupełnie nieznanej strony" - powiedział w jednym z wywiadów Jim Carrey.
Jednak coś sprawia, że aktor od lat nie potrafi uciec od swego wizerunku. Pomimo, że zagrał kilka dramatycznych ról i udowodnił, że potrafi zmierzyć się z czymś więcej niż tylko komedia ("Truman Show", "Człowiek z księżyca", "Zakochany bez pamięci"), dla milionów kinomanów na całym świecie na zawsze pozostanie "maską", połową duetu "głupi i głupszy" - po prostu mistrzem głupich min.
Zobacz również:
Jim Carrey podarował samochód członkowi ekipy filmowej
Jim Carrey: Człowiek-Zagadka Paula Dano może być groźny społecznie
Oscary 2022: Jim Carrey namawia Chrisa Rocka, by pozwał Willa Smitha
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.