Jerzy Stuhr: Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia
Jerzy Stuhr w najnowszym wywiadzie odniósł się do ubiegłorocznej kolizji samochodowej, którą spowodował pod wpływem alkoholu. "Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia, a obrażenia tego pana wymagały zwolnienia lekarskiego krótszego niż siedem dni. Widać więc, że wszystko mogło zostać spreparowane, być może jako element nagonki na mnie" - podkreślił aktor i reżyser.
Jerzy Stuhr17 października 2022 r. prowadząc samochód marki Lexus miał doprowadzić do kolizji z 44-letnim motocyklistą. Jak się okazało, miał ok. 0,7 promila alkoholu w organizmie.
Wyjaśniając sprawę aktor wskazywał m.in., że 17 października 2022 r. wypił trzy, cztery lampki wina do obiadu. Zapomniał o umówionym na ten dzień wywiadzie z dziennikarzem. Czując się dobrze i w przekonaniu, że alkoholu nie ma w organizmie, wyjechał bocznymi drogami - z powodu remontu ul. Królowej Jadwigi - na spotkanie z dziennikarzem. Aktor tłumaczył, że najpierw odjechał z miejsca zdarzenia, ponieważ nie poczuł, aby spowodował kolizję i by zranił motocyklistę, który - jak wspominał - krzyczał i nie wyglądał na poszkodowanego. Jak podkreślił, miał wrażenie, że krzyczący obcy mężczyzna może go zaatakować.
Jerzy Stuhr zaznaczył, że żałuje tamtego zdarzenia i nigdy wcześniej nie prowadził pod wpływem alkoholu. Zauważył też, że miał rozładowany aparat słuchowy w prawym uchu, co dodatkowo sprawiło, że nie widział, o co dokładnie chodziło na początku po zdarzeniu 17 października. Także po kolizji aktor wydał publiczne oświadczenie, w którym przepraszał.
W rozmowie z Angeliką Swobodą (Gazeta.pl) Stuhr zaznaczył, że odwołał się od wyroku sądu, który orzekł wobec aktora karę zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata, grzywny w wysokości 12 tys. zł oraz 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
"Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia, a obrażenia tego pana wymagały zwolnienia lekarskiego krótszego niż siedem dni. Widać więc, że wszystko mogło zostać spreparowane, być może jako element nagonki na mnie" - podkreślił aktor i reżyser.
"Okazało się, że wszystko to była jakaś kompletna błahostka. Nikomu nic poważnego się nie stało" - dodał Stuhr.
Podkreśli też, nawiązując do wydanej właśnie książki "Bieg po linie" - rozmowy z Marią Malatyńską - "Moim celem było (...) zawsze to, żeby przebiec przez to życie uczciwie. Mieć satysfakcję, że nikogo nie skrzywdziłem" - podkreślił Stuhr.
Wyznał też Swobodzie, że najtrudniejszym okresem w życiu była walka z chorobami nowotworowymi.
"Trzeba było się ich nauczyć, trzeba było żyć w cierpliwości i bólu. A najbardziej przeczekać. Okazało się, że to nie jest tak, że jutro wychodzę ze szpitala i od razu idę sobie popływać na basen. W chorobach onkologicznych człowiek nie ma świadomości, czym się to może skończyć. Podejmuje walkę, ale nie ma pojęcia, jaki będzie efekt"- przyznał Stuhr.
I ujawnił, że po przebyciu trudnej operacji usunięcia raka krtani w maju 2023 nie wrócił wciąż do pełni formy fizycznej. "Przez 24 godziny urządzenie Holtera monitoruje pracę mojego serca, potem lekarze robią odczyt i analizują, czy wszystko jest dobrze. I tak co parę miesięcy" - powiedział Stuhr.
I zdradził swoje najbliższe plany zawodowe.
"Mam nadzieję, że do końca wakacji się zregeneruję i poczuję się silniejszy. To czas, który przeznaczam sobie na odpoczynek. Najpierw jedziemy z żoną do Włoch, a potem będziemy odpoczywać u siebie na wsi. W listopadzie chciałbym skończyć pamiętnik, a 1 grudnia zacząć próby w Teatrze Polonia" - podsumował aktor.