Reklama

Jeremy Renner tuż po wypadku. Nagranie wyciekło do sieci

We wtorek Jeremy Renner opuścił szpital, w którym przebywał od 1 stycznia po tym, jak został "kompletnie zmiażdżony" przez pług śnieżny. Gwiazdor poinformował na Twitterze, że jest już w domu. Tymczasem w sieci pojawiło się nagranie połączenia z numerem alarmowym po tragicznym wypadku aktora. Służby zawiadomił sąsiad artysty, a w trakcie rozmowy mężczyzny z operatorką numeru alarmowego, w tle słychać jęki rannego Rennera.

Jeremy Renner: Dramatyczny wypadek

1 stycznia Jeremy Renner miał wypadek, po którym wciąż dochodzi do siebie. Aktor noworoczny poranek spędzał na odśnieżaniu drogi w pobliżu swojego domu w stanie Nevada, która z powodu śnieżycy stała się nieprzejezdna. Lokalna policja opowiedziała później o szczegółach na temat okoliczności zdarzenia. Okazało się, że gdy aktor próbował pomóc innemu uwięzionemu w zaspach kierowcy, należący do niego pług zaczął samoistnie się toczyć, a finalnie przejechał po nodze gwiazdora. Renner został natychmiast przetransportowany do szpitala, gdzie lekarze podjęli walkę o jego życie.

Reklama

Przez kolejne dwa tygodnie media śledziły doniesienia o stanie zdrowia aktora. Rzecznik podał, że stan zdrowia mężczyzny jest "krytyczny, ale stabilny". Teraz światło dzienne ujrzały nowe fakty.

Jak podają amerykańskie media, Jeremy Renner był w znacznie poważniejszym stanie, niż wcześniej przypuszczano. Siostra aktora w jednym z wywiadów powiedziała, że jej brat był na początku w stanie krytycznym, ale jego stan uległ dużej poprawie. Portal Radar Online powołał się na osobę z bliskiego otoczenia Rennera, która powiedział, że stan aktora na początku był "gorszy niż ujawniono". Podobno Jeremy miał być świadomy, że wypadek niemal skończył się dla niego śmiertelnie.

Portal TMZ przekazał informacje, że Jeremy Renner miał mieć poważne problemy z oddychaniem po wypadku. Podobno doznał też silnego urazu głowy powiązanego z krwawieniem. Rzecznik aktora podał, że musiał on przejść do tej pory dwie operacje. Radar Online twierdzi, że w czasie jednej z nich konieczna była rekonstrukcja części klatki piersiowej, która na skutek wypadku zapadła się. Co ciekawe, sam Jeremy opowiedział o swoich zmaganiach z tzw. mgłą mózgową. Kiedy dochodził do siebie po operacjach, miał zaburzenia koncentracji i zmysłów. Media podają, że aktora może czekać bardzo długa rehabilitacja.

Jeremy Renner: Jest nagranie o pomoc po wypadku

Tymczasem do sieci wyciekło powypadkowe nagranie dzwoniącego pod numer alarmowy sąsiada aktora. Dzwoniący wielokrotnie powtarza Rennerowi, aby ten "leżał nieruchomo". "Natychmiast. Ktoś został przejechany przez Snowcata (pojazd do odśnieżania - przyp. red.). Pośpieszcie się" - mówi wzywający pomoc.

Operatorka numeru alarmowego dopytuje, co się dokładnie stało. "Nie wiem. Ktoś jest przed moim domem. Został zmiażdżony. Tu jest dużo krwi" - opowiada sąsiad aktora.

W tle nagrania słychać "bulgoczące jęki" Rennera. Sąsiad w tym czasie wyjaśnia, że aktor ma zmiażdżoną prawą stronę ciała i "może mieć zmiażdżone żebra". "Ma też ranę głowy" - mówi. Dzwoniący pyta, jak szybko może przyjechać pomoc. "Trudno powiedzieć przez śnieg w górach. Nie wiem, jak szybko są w stanie dojechać" - odpowiada operatorka.

Wówczas stan zdrowia Rennera się pogarsza. Sąsiad alarmuje, że aktor "ma płytki oddech, odczuwa silny ból, ale jest świadomy". Dzwoniący dodaje, że ranny zaczyna "odpływać".

Jak wynika z nagrania, 52-letni aktor cierpiał z bólu w trakcie trwającej około 20 minut rozmowy. Sąsiad, który zawiadomił pomoc, powtarzał Rennerowi: "Wszystko będzie dobrze. Wyciągniemy cię z tego". Ranny gwiazdor został ostatecznie przetransportowany do szpitala helikopterem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jeremy Renner
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy