Jeremy Irons i Sinéad Cusack: Małżeństwo to ciężka praca
Ona jest Irlandką, on Anglikiem. Oboje są aktorami. "Nie rozmawiamy o pracy, bo nie chcemy, żeby głupia rywalizacja zniszczyła nasze małżeństwo" – mówią Jeremy Irons i Sinéad Cusack. Są razem już 42 lata.
"Moja żona? To dama z fantazją, z którą można konie kraść. Uwielbiamy się razem śmiać i płakać, żartować i kłócić, pić herbatę i whiskey, doglądać naszego zamku i rozpieszczać psy. Jest tylko jedna rzecz, której programowo unikamy: nie rozmawiamy o pracy" - mówi legenda brytyjskiego kina, Jeremy Irons.
Kobieta, którą tak wychwala, nazywa się Sinéad Moira Cusack. Pochodzi ze znakomitej irlandzkiej rodziny aktorskiej i od 42 lat robi wszystko, aby ekscentryczny mąż nie miał powodów do narzekania.
"Jerry jest typem marudy. Na szczęście poza tym to słodki facet" - śmieje się troskliwa małżonka. "Najbardziej denerwuje go polityka, więc nie ogląda telewizji" - dodaje. On zaś cieszy się, że dał się omotać "pannie Cusack".
Niewiele brakowało, a Irons zostałby samotnikiem z wyboru. Jego pierwsze małżeństwo zakończyło się fiaskiem. W 1968 roku poznał Julię Hallam.
"Spodobało mi się jej imię. Było takie szekspirowskie! No i miała boskie nogi" - wspomina.
Pobrali się w 1969 roku. Dostali etat w tym samym teatrze. Rano spotykali się na próbach, wieczorem grali w jednym spektaklu.
"Walczyliśmy jak lwy w klatce, aby udowodnić sobie, kto jest lepszy. Rywalizacja przez 24 godziny na dobę nas wykończyła" - mówi.
Małżeństwo szybko unieważniono, on zaś rzucił pracę i rozpoczął naukę w Bristol Old Vic School. W 1971 roku zamieszkał w Londynie. Mniej więcej w tym czasie napisał w starym zeszycie: "Nigdy więcej się nie zakocham. Miłość jest dla naiwnych". Dziś śmieje się: "Byłem głupcem!".
Pannę Cusack poznał na przyjęciu po premierze jednego ze spektakli na West Endzie. Przedstawiono ich sobie jako obiecujących aktorów. Jeremy, ściskając dłoń Sinéad, przekręcił jej imię: "Jesteś piękna, Siobhan".
W odpowiedzi wymierzyła mu policzek. Odważny gest zrobił na nim takie wrażenie, że postanowił zaprosić ją na kolację. Nie od razu się zgodziła.
"Kręciłam nosem i udawałam, że mam wielu zalotników. Nie zniechęcił się" - mówi Sinéad.
Miłość, z której Irons jeszcze niedawno szydził, dodała mu skrzydeł. Po ślubie w 1978 roku zaczął robić karierę ("Kochanica Francuza", "Misja", "Skaza"). Wiedział, że ma do kogo wracać. W domu czekała na niego kobieta, która urodziła mu dwóch wspaniałych synów, Sama (1978) i Maxa
(1985).
Role w filmach przyjmowała bardzo rzadko, a jednak z mężem wystąpiła w "Krainie wód" i "Ukrytych pragnieniach". Za każdym razem był to mistrzowski duet.
Na 20. rocznicę ślubu kupili sobie XV-wieczny zamek Kilcoe nad Atlantykiem.
"To nasz raj na ziemi, choć samo ogrzanie tych starych murów zajmuje kilka dni. Ale czy nie jest tak i z małżeństwem? Trzeba się napracować, żeby coś działało" - śmieją się oboje.
Jako wielbiciele jazdy konnej, zafundowali sobie własną stadninę. Wieczorami lubią wypić szklaneczkę whiskey i poukładać limeryki.
"Gdy byliśmy młodsi, ludzie myśleli, że Jerry mnie zdradza i że prowadzimy związek otwarty. A my mamy co najwyżej otwarte umysły. No i usta, zawsze gotowe do gadania. To umiejętność powiedzenia sobie wszystkiego sprawiła, że wybrnęliśmy z niejednego kryzysu" - uważa Sinéad.
"Miłość to sztuka kreatywnego kłócenia się. Nie wolno się obrażać i zamykać w sobie. Wtedy da się ocalić każdy związek" - dodaje Jeremy Irons.
Para ma dwóch synów. Jeden z nich, Maximilian Paul Irons (występuje jako Max Irons) ma obecnie 34 lata i jest wziętym modelem oraz aktorem ("Złota Dama", "Gorzkie żniwa"). Drugi, Samuel ma 41 lat i został fotografem gwiazd.
Maciej Misiorny