Jeff Bridges był o krok od śmierci
Po ponad 40 latach światło dzienne ujrzał wywiad, w którym Jeff Bridges przyznaje, że niewiele brakowało, a umarłby w dniu swoich narodzin. Przyszły aktor cudem przeżył bardzo trudny poród. Umrzeć mogła również jego matka.
Serwis Page Six dotarł do zaginionej taśmy z wywiadem, którego w 1979 roku trzydziestoletni wówczas Jeff Brigdes udzielił dziennikarzowi filmowemu Ray'owi Straitowi. W rozmowie pojawia się szokująca informacja dotycząca przeszłości aktora.
Gdy w 1949 roku jego matka Dorothy jechała do szpitala na poród, mały Jeff obrócił się w macicy, przyjmując położenie miednicowe, czyli ustawił się głową do góry. Taka sytuacja zdarza się tylko w kilku procentach porodów i zazwyczaj kończy się poprzez cesarskie cięcie.
Kiedy matka znalazła się na porodówce, dostała środek znieczulający, na który bardzo źle zareagowała - nie mogła oddychać. Co gorsza, serce dziecka się zatrzymało. Gdy personel pozwolił jej usiąść, zaczęła oddychać, a serce jej syna znów zaczęło pracować. "Wtedy kolejny raz się obróciłem, aż w końcu przyszedłem na świat" - wspomina Bridges.
Aktor usłyszał tę historię od swojej matki na kilka miesięcy przed wywiadem, którego udzielił Straitowi.
"Kiedy mi o tym opowiadała, było to bardzo psychodeliczne przeżycie, ponieważ to było tak, jakby opowiadała mi moje wspomnienie. I odgrzebywałem to z pamięci razem z nią" - mówi Bridges.
"Wszystkie moje dotychczasowe zmagania życiowe bledną przy doświadczeniu narodzin" - aktor podsumowuje tę historię.
Być może z równie wielkim wyzwaniem mierzy się dopiero dzisiaj, 41 lat od tego wywiadu. Pod koniec października Bridges wyznał, że walczy z chłoniakiem, czyli rakiem układu limfatycznego.