Reklama

Janusz Majewski: Wyreżyserowałem żonie serial, żeby mogła się wzruszać

1 lutego na sklepowe półki trafiła książka Zofii Turowskiej "Janusz Majewski. Film – kobieta jego życia". To pierwsza biografia wybitnego reżysera, scenarzysty i pisarza. Prezentujemy fragment książki, z którego dowiemy się, że żona artysty - znana fotografka Zofia Nasierowska - była też inspiratorką dość szczególnego telewizyjnego przedsięwzięcia Janusza Majewskiego.

1 lutego na sklepowe półki trafiła książka Zofii Turowskiej "Janusz Majewski. Film – kobieta jego życia". To pierwsza biografia wybitnego reżysera, scenarzysty i pisarza. Prezentujemy fragment książki, z którego dowiemy się, że żona artysty - znana fotografka Zofia Nasierowska - była też inspiratorką dość szczególnego telewizyjnego przedsięwzięcia Janusza Majewskiego.
Janusz Majewski z żoną Zofią Nasierowską /materiały z archiwum prywatnego J. Majewskiego /materiały prasowe

Zofia Nasierowska, żona, dobry duch całego ich życia, któ­rej jedyną rywalką jest kamera, zdejmująca z barków reżyse­ra wszelkie codzienne obowiązki, ma marzenie: dom na wsi, spokój, cisza... Mąż obiecuje, że zbuduje jej taki dom. Wtedy on zajmie się tylko pisaniem, ona malowaniem, a dzieci i wnuki będą przyjeżdżać na smakowite konfitury.

Majewski tak pisze z właściwym sobie dystansem i żartobliwym tonem w liście do przyjaciela Kurta Webera:

"Pod wpływem tak wielkich zmian dookoła powoli zaczy­nam zmieniać moje główne zajęcie. Reżyserować będę tyl­ko dla przyjemności, a głównym zajęciem będzie biznes! Kapitalistyczna Europa wciska się do nas w takim tempie, otworzyło się tyle możliwości, że trudno nie skorzystać z tego. Te wyzwania, przed którymi wszyscy stajemy, będą czymś w rodzaju przygody w dżungli gołębi i Bożego fa­ceta uzbrojonego w patyk, ale innego wyjścia nie ma. Zamierzamy być rolnikami! Na serio wygląda to tak: dzięki wyjątkowej okazji staliśmy się posiadaczami gospodarstwa na Mazurach. Położone jest zupełnie fantastycznie, nad samym jeziorem, dużym i czystym, jest przy tym szmat ziemi, chcemy więc wyremontować i zmodernizować za­budowania, aby można było mieszkać cały rok i kto wie, czy nie przeprowadzimy się tam na stałe".

Reklama

Zakątek daleko od głównych szlaków. Laśmiady, piętna­ście kilometrów od Ełku, duchowej od wieków stolicy Mazur. Pięknie położony, niemal wchodzący do jeziora niewielki dom z przybudówkami, przebudowują od fundamentów na spory dwór.

"Nie jest łatwo budować w tak odludnym miejscu, czas też nie sprzyja: braki materiałów budowlanych, fachowców. Na kolumny na przykład wykorzystujemy zwyczajne o dużej średnicy rury kanalizacyjne, dorabiamy tylko głowice i tynkujemy. Zerwaną oryginalną, starą omszałą dachówkę myjemy, czyścimy i na nowo nakładamy".

"Nasz dom stanął na starych, poniemieckich fundamen­tach, ale przybrał kształt polskiego dworku z białymi ścianami, z elementami muru pruskiego i ciemnego drewna, z podcie­niem z werandą, dwoma wejściami. W sensie dosłownym budowałem go własnymi rękoma. Jestem w końcu dyplomo­wanym architektem. Myślę, że ta silna potrzeba trwałego za­bezpieczenia swojej rodziny była jakąś podświadomą reakcją na lata powojennej poniewierki".

Ciągle jednak powątpiewa: czy dobrze robią, porzucając na stałe Warszawę? Jak będą w tym odludnym miejscu żyć, co robić? Jerzy Mierzejewski, znakomity malarz i wyjątkowy wykładowca w łódzkiej Filmówce, ich żoliborski sąsiad, ogłasza: - Żałobę mamy po Majewskich.

A ich urzeka dzikość tego rejonu, dorównująca Bieszcza­dom, a porównywalna nawet czasem z Alaską i syberyjską tajgą, oraz uroda przyrody, bez względu na porę roku. Nie­spotykane gdzie indziej orły, puchacze, żurawie, siwe czaple, czarne bociany, rysie i jenoty. I prześliczne, rzewne, jak na­zwała je Osiecka, światło mazurskie, które jest tu wyjątkowe: te rozproszenia, mgły poranne, odbicia w wodzie szuwarów, intensywna zieleń gęstych lasów, nagłe przejścia ze słońca w cień. Nawet zima niestraszna: zamarznięte jezioro i ośnieżone pola zachęcają do spacerów z psami.

"Janusz pracuje jak szalony - pisze do przyjaciół Zofia Na­sierowska - film za filmem (głównie teraz dla telewizji), tak mu służy mieszkanie na wsi".

Najpierw "Diabelska edukacja", według własnego scenariu­sza, półgodzinny film telewizyjny, niemal erotyczny, o diab­le w skórze malarza i poddającej się jego kusicielstwu pięk­nej wiejskiej dziewczynie, Małgorzacie, z Renatą Dancewicz i Markiem Kondratem. Dalej "Bar Atlantic", dziesięcioodcinko­wy komediowy sitcom, historia nieoczekiwanego spadku - lo­kalu w Zakopanem odziedziczonego przez inżyniera ze Szcze­cina po niemal nieznanym, raz tylko widzianym stryju - oraz "Siedlisko", pełen uczucia i obrazów przyrody serial telewizyjny.

"Przez długie lata żona wierci mi dziurę w brzuchu, że­bym zrobił film o miłości, jakiś romans, melodramat, aby gdy pójdzie do kina, mogła popłakać" - tłumaczy Majewski. "Nie udało jej się nic ode mnie wydębić. Sceptycznie więc przyjmu­ję oświadczenie, że sama napisze scenariusz".

Zofia Nasierowska dobiera współscenarzystkę, Wandę Majerównę, aktorkę i autorkę słuchowisk radiowych. Tworzą opowieść o ludziach dojrzałych, którzy po trzydziestu latach małżeństwa przenoszą się na wieś i odkrywają na nowo łączącą ich miłość. Mąż zasiada do komputera i pisze scenopis. Przygotowują obsadę aktorską, typują obiekty zdjęciowe. Na filmowy dom w Panistrudze wybierają gospodarstwo na kolo­nii Jeziorowskie, nad jeziorem, z chałupą, psami, kotami i ko­zami. Tak mąż, reżyser Janusz Majewski, z żoną, fotografikiem, pomysłodawczynią i współautorką scenariusza, Zofią Nasie­rowską, po raz pierwszy spotykają się na niwie zawodowej.

Dopięła swego. Wyreżyserowałem jej serial, żeby mogła się wzruszać. "Siedlisko" zlepione zostaje z różnych zapamięta­nych opowieści naszych rodziców, ciotek, kuzynów, rozpozna­ją się też w nim nasi sąsiedzi, znajomi i nie tylko. Wszystkie historie jednak zostają odpowiednio wymieszane z fabularną fikcją i nie mają żadnego bezpośredniego odniesienia do autentycznych, zamieszkujących te tereny osób i do zdarzeń.

Po skończeniu realizacji Anna Dymna, bohaterka seria­lu, pisze do nich w liście: "Ciekawa jestem, jak przyjmą nasz film? Zżyłam się z naszą Marianną i czasem myślę o niej jak o kimś prawdziwym i zastanawiam się, co u niej słychać i u jej całej rodziny!".

Serial pokochali telewidzowie (premiera pierwszego od­cinka w 1999 roku), a reżyser trzynaście lat później na pod­ stawie jego scenariusza napisał lekką, rodzinną powieść pod tym samym tytułem.

Janusz Majewski - lwowiak, arystokrata polskiego kina, reżyser wielu kultowych filmów, rektor Warszawskiej Szkoły Filmowej, prezes honorowy Stowarzyszenia Filmowców Polskich, pisarz. W latach 1987-1991 był członkiem Komitetu Kinematografii. W latach 1969-1991 był wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi. Jego studentami byli m.in.: Feliks Falk, Andrzej Barański, Filip Bajon i Juliusz Machulski. W 2001 r. odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, w 2012 roku został uhonorowany nagrodą Orła w kategorii "Za Osiągnięcia Życia", a w 2013 roku odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Bez niego kinematografia polska byłaby smutniejsza, gorsza. To on dał nam "Zbrodniarza, który ukradł zbrodnię" (1969), "Zazdrość i medycynę" (1973), "Zaklęte rewiry" (1975), "Sprawę Gorgonowej" (1977), "C.K. Dezerterów" (1985), serial "Siedlisko" (1998) czy "Excentryków" (2015).


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Janusz Majewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy